Ślub, głupcze...

Magdalena Milko "Głos Koszaliński"/"Głos Słupski" 4-5 października 2003
Scena zbiorowa z przedstawienia.
Scena zbiorowa z przedstawienia.
Na scenie Bałtyckiego Teatru Dramatycznego królowało słowo. Szeptane, pompatyczne, krzyczane... Czy teatr to tylko słowa?

W półmroku, przy dźwiękach drażniących umysł, ubogiej scenografii i w kłębach białego dymu teatr w Koszalinie odważył się na wystawienie "Ślubu" Witolda Gombrowicza.
Nie da się zaplanować swojego losu i życia - zinterpretował przesłanie dramatu reżyser, Waldemar Śmigasiewicz.
Teatr pokusił się o wystawienie sztuki trudnej, wieloznacznej, być może za trudnej jak na przeciętnego widza BTD. Każdy, kto zapoznał się z twórczością Gombrowicza, wie, że autor potrafi nie tylko manipulować widzem, ale także drwić z niego.
Prawdopodobnie "Ślub" jest najtrudniejszym dramatem w dorobku Gombrowicza. Łatwiej bowiem poznać przesłanie "Ferdydurke", "Trans-Atlantyku", czy "Iwony księżniczki Burgunda". Chwała teatrowi i reżyserowi, że odważyli się na próbę tej interpretacji, ale..

Spektakl dłużył się. Ponad dwie godziny monologów i dialogów dla dzieła tak "nowoczesnego" dramaturga? Najwyraźniej Gombrowicz dzisiaj wielkim klasykiem jest!
Tak naprawdę każdy widz wyrabiał sobie własną interpretację tego, co widział. Jest to sztuka o ludzkich namiętnościach, żądzy władzy, konwenansach, minach, "dulszczyźnie", hipokryzji i głupocie. Problem w tym, że każdy widz może znaleźć tu coś dla siebie...
"Ludzie, dotknijcie mnie" - powiedział Henryk, bohater i narrator dramatu. No właśnie, kiedy zagubimy się w życiu, potrzebujemy kontaktu z ludźmi lub z transcendencją. Charakterystyczny "palec dotykający", którym straszyli widzów aktorzy, zdaje się, że dotknął również samych aktorów i pomysłodawców przedstawienia. Sam Gombrowicz by nie wymyślił, że owacja końcowa będzie odzwierciedleniem tego, co rzeczywiście na scenie zaprezentowali artyści. Najpierw klaskano spokojnie, oddając hołd świetnemu rzemiosłu, potem brawa się wzmagały, gdy kłaniały się gwiazdy spektaklu. Na koniec - przez wiele minut publiczność na stojąco dziękowała aktorom.
Ireneusz Kaskiewicz genialnie zagrał Ojca i Króla. Bogusław Semotiuk jest świetny w roli Pijaka. Marcel Wiercichowski, bezbarwny w pierwszej części "Ślubu", w drugiej - znakomity, wyrazisty, pełen ekspresji. Szkoda tylko, że dobra kreacja Wiercichowskiego została stłumiona niedobrym zakończeniem. Może należało coś krzyknąć, zanim opadła kurtyna?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska