Śmierć córeczki Bonków. Zapadł prawomocny wyrok

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Zdaniem prokuratury to lekarka odbierała poród, więc ponosi odpowiedzialność za to, co się wydarzyło. Hanna Żwirska-Lembrych od początku nie przyznawała się do winy.
Zdaniem prokuratury to lekarka odbierała poród, więc ponosi odpowiedzialność za to, co się wydarzyło. Hanna Żwirska-Lembrych od początku nie przyznawała się do winy. Sławomir Mielnik
Sąd odwoławczy uznał, że lekarka Hanna Żwirska-Lembrych mogła przyczynić się do śmierci córki olimpijczyka, ale podtrzymał warunkowe umorzenie sprawy.

- Sąd pierwszej instancji zasadnie przyjął, że organizacja pracy w szpitalu, gdzie odbywał się poród, była daleka od właściwiej - uzasadniała sędzia Jolanta Szajowska-Kulijewicz Sądu Okręgowego w Opolu. - Wbrew zarzutom prokuratora, to ordynator podjął kategoryczną i niespodziewaną dla pacjentki decyzję, że poród bliźniaków odbędzie się siłami natury.

Dramat, którego pokłosiem jest proces, rozegrał się pod koniec listopada 2012 roku w szpitalu ginekologiczno-położniczym w Opolu. To właśnie tu na świat przyszły córki brązowego medalisty olimpijskiego z Londynu Bartłomieja Bonka. Maja urodziła się zdrowa. Przy narodzinach Julii wystąpiły komplikacje. Dziewczynka urodziła się z poważnym niedotlenieniem mózgu i po ponadrocznej walce o życie zmarła.

Hanna Żwirska-Lembrych (zgadza się na publikację nazwiska), która była wówczas zastępcą ordynatora oddziału patologii ciąży, po badaniu ginekologicznym pacjentki stwierdziła, że poród odbędzie się przez cesarskie cięcie.

O tym, że Barbara Bonk ma jednak rodzić siłami natury ostatecznie zdecydował ordynator (lekarz zmarł w ub. roku - przyp. red.).

Zdaniem prokuratury to lekarka odbierała poród, więc ponosi odpowiedzialność za to, co się wydarzyło. Hanna Żwirska-Lembrych od początku nie przyznawała się do winy.

We wrześniu ubiegłego roku sąd pierwszej instancji uznał, że oskarżona robiła wszystko według swojej najlepszej wiedzy i doświadczenia, dlatego warunkowo umorzył sprawę przeciwko niej na okres dwuletniej próby. Od wyroku odwołała się prokuratura oraz rodzice dziecka. Dziś sąd oddalił ich apelację. Umorzenie sprawy nie oznacza jednak uniewinnienia.

- Oskarżona nie odstąpiła od decyzji ordynatora, kontynuując poród drugiego z bliźniaków siłami natury. Niedostatecznie przy tym nadzorowała przebieg dalszej akcji porodowej - uzasadniała sędzia Szajowska-Kulijewicz. - Zachowanie oskarżonej niewątpliwie miało wpływ na tragiczne następstwa. Z opinii biegłych wynika jednak, że nie ma pewności czy przeprowadzenie cesarskiego cięcia gwarantowałoby uniknięcie tak złego stanu dziecka. Biegli wskazywali również inne przyczyny, które mogły do niego doprowadzić.

Dzisiejszy wyrok jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska