Sprawiedliwość inna dla każdego

Agnieszka Wawer-Krajewska [email protected]
Mieszkaniec Zdzieszowic za zamoknięte ściany domu wini sąsiadkę, która tak dostawiła przybudówkę do swojego budynku, że woda z jej dachu zalewa jego dom.

Leonhard Czernek w "szeregówce" przy ulicy Wolności 32 mieszka prawie czterdzieści lat. Osiem lat temu Bogumiła R., właścicielka sąsiedniego budynku, poprosiła go o pozwolenie na zrobienie dobudówki do tylnej części swojego domu.
- Zgodziłem się - przyznaje mieszkaniec Zdzieszowic. - Po jakimś czasie okazało się, że pani R. buduje niezgodnie z projektem, który zaakceptowałem - wyjaśnia. Nowo powstała część mieszkania sąsiadki była o 60 cm dłuższa i ponad półtora metra szersza. Zamiast przedłużonego parteru ze spadzistym dachem skierowanym na jej podwórko, postawiono dwie kondygnacje z dachem dwuspadowym.

- Przez to naruszono dachówki na moim dachu. I zaczęło się - z drżeniem w głosie opowiada Leonhard Czernek. - Woda ze źle zabezpieczonego dachu i nieodpowiednio zrobionych rur spustowych zaczęła wciekać pomiędzy nasze budynki i zalewać mój dom. Ściany namokły, utworzył się na nich grzyb - dodaje.
W sierpniu 1998 roku Czernek zwrócił się z prośbą o przeprowadzenie kontroli do urzędu rejonowego w Kędzierzynie Koźlu, który wydał pozwolenie na przebudowę sąsiedniego budynku. Urząd nakazał Bogumile R. do maja 1999 roku przedłożyć dokumenty o inwentaryzacji rozbudowanej części budynku i orzeczenie o stanie technicznym wykonanych robót. Sąsiadka nadal starała się o uzyskanie pozwolenia budowlanego na kontynuację prac. Zobowiązała się wykonać płotki zabezpieczające przed osuwaniem się śniegu na posesję Czernka i zmiany odprowadzenia wody z rury spustowej.

W zamian za to pan Leonhard zgodził się na zmianę projektu. Cofnął ją jednak, gdy R. nie wywiązała się w terminie z obietnic.
W tym czasie w Polsce zmienił się podział administracyjny i kompetencje urzędów. Nierozwiązana sprawa z Kędzierzyna trafiła do starostwa krapkowickiego i miejscowego Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Starostwo, po dostarczeniu przez inwestorkę dodatkowych dokumentów, wydało pozwolenie na wznowienie robót, później - na użytkowanie obiektu.
Od kolejnych decyzji urzędników Leonhard Czernek odwoływał się do wyższych instancji. Dziesiątki pism krążyło między mieszkańcem Zdzieszowic, starostwem, inspektorem, wojewodą. W 2001 roku sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
- Ten przyznał mi rację i uchylił pozwolenie na użytkowanie domu - opowiada Czernek. - Ale widocznie nawet wyrok NSA nie jest istotny dla starostwa i inspektora, bo ostatecznie moja sąsiadka i tak je otrzymała. Nie wykonała wszystkich poprawek. Mnie dalej zalewa.

Zdzieszowiczanin twierdzi, że walczy o sprawiedliwość. Dla niego oznacza to, że część dobudowana przez sąsiadkę powinna być doprowadzona do stanu zgodnego z pierwotnym planem. Jego zdaniem mokre ściany są dostatecznym powodem, by dobudówkę rozebrać. Ma żal do władz powiatowych, że niewystarczająco rzetelnie zbadały sprawę. Przedstawiciele starostwa powiatowego i inspektor budowlany z Krapkowic uznali, że postąpili zgodnie z prawem, akceptując dobudówkę Bogumiły R. Przekonują o tym, odpowiadając na pytania "NTO".
Leonhard Czernek nie dał za wygraną. Jeszcze raz wszystkie dokumenty przesłał do NSA. Czeka na rozstrzygnięcie. Z Bogumiłą R. nie udało nam się skontaktować. Prawdopodobnie przebywa w Stanach Zjednoczonych.
PYTANIA "NTO"
Dlaczego wydano zgodę na kontynuowanie prac budowlanych u sąsiadki Leonharda Czernka mimo jego sprzeciwu?

Odpowiada Józef Nossol, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w powiecie krapkowickim: - Gdyby Bogumiła R. nie miała pozwolenia na budowę, musiałaby faktycznie tę część rozebrać. Pozwolenie jednak miała, ustępstwa od pierwotnego projektu nie były istotne. W takim przypadku prawo przewiduje legalizację inwestycji, a nie bezwzględną rozbiórkę, pod warunkiem spełnienia dodatkowych wymogów. Między innymi zrobienia inwentaryzacji, złożenia orzeczenia o stanie technicznym i uzyskania decyzji na kontynuację budowy. Po dostarczeniu tych dokumentów nie było podstaw, by starostwo decyzji o użytkowaniu nie wydało.

Naczelny Sąd Administracyjny przyznał rację mieszkańcowi Zdzieszowic. Dlaczego nie respektujecie tego postanowienia?

Odpowiada Henryk Hehmueller, p.o. naczelnik wydziału administracji architektoniczno-budowlanej krapkowickiego starostwa: - NSA uchylił naszą decyzję, ale nie zmienił jej. To znaczy, że należało ją ponownie rozpatrzyć. Zrobiliśmy wszystko, by tę sprawę wyjaśnić. Wszelkie formalności i terminy były dopełnione zgodnie z prawem. Były wizje lokalne, ekspertyzy. Dam sobie głowę uciąć, że wilgoć w domu mieszkańca Zdzieszowic nie jest winą zalewania z dachu Bogumiły R., ale to tak zwana wilgoć techniczna. To znaczy ze źle zaizolowanych fundamentów, niesprawnej wentylacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska