Stare zdjęcia Kanału Gliwickiego. Kiedy powstawał, nosił imię Adolfa Hitlera

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Archiwalne ilustracje z budowy i pierwszych lat użytkowania Kanału Gliwickiego.
Archiwalne ilustracje z budowy i pierwszych lat użytkowania Kanału Gliwickiego. Archiwum
Kiedy go budowano, mówiono o nim, że jest "autostradą na wodzie". Pierwotnie nosił nazwę "Adolf Hitler Kanal" i zakładano, że będzie swoistym pomnikiem nazizmu. Był jedną ze sztandarowych inwestycji Trzeciej Rzeszy i miał dawać pracę bezrobotnym Niemcom w czasach wielkiego kryzysu. Po wojnie przyczynił się do rozwoju gospodarczego już polskiej Opolszczyzny. Dziś jest remontowany, ale czeka na reaktywację żeglugi, która zanikła w latach 80.

Kanał Gliwicki swój początek bierze w Gliwicach a kończy w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie uchodzi do Odry. Dziś jest wykorzystywany w marginalny sposób i bardziej zasługuje na miano zabytku żeglugi śródlądowej, niż ważnej drogi wodnej łączącej województwo śląskie z Odrą.

W czasach Trzeciej Rzeszy, PRL-u i jeszcze w latach 90. pełnił jednak bardzo ważną rolę gospodarczą. Wielu mieszkańców z rozrzewnieniem wspomina liczne barki z węglem, które przez lata codziennie pokonywały tę "autostradę na wodzie", jak nazywano Kanał Gliwicki.

Kanał powstał jako wielki pomnik nazizmu. Kamień węgielny w Kłodnicy wmurował 14 maja 1934 roku sam Rudolf Hess, zastępca Adolfa Hitlera.

III Rzesza potrzebowała coraz więcej węgla i stali ze Śląska, a najlepszym sposobem dostarczania tych surowców w głąb kraju był transport wodny. Robota przy budowie była piekielnie ciężka, gdyż zamiast koparek i spychaczy stosowano głównie łopaty. Praca szła wolniej, lecz można było dać zajęcie większej liczbie ludzi w ramach robót publicznych, co dla hitlerowców miało znaczenie propagandowe. Poza tym nie wszędzie mógł dotrzeć ówczesny sprzęt budowlany.

Łopatami, kawałek po kawałku robotnicy kopali potężne doły, bądź formowali strome nasypy w zależności od ukształtowania terenu. Podczas plantowania terenu konieczna okazała się likwidacja 60 domostw, których gospodarze zostali przesiedleni w inne miejsca.

Ponadto ekipa górników strzałowych z jednej z zabrzańskich kopań wysadziła w powietrze część śluz XVIII-wiecznego Kanału Kłodnickiego, z którym pokrywał się fragment nowo projektowanej drogi wodnej

Niezwykłe są też śluzy Kanału Gliwickiego – sześć potężnych budowli, z których największa znajduje się w okolicach kędzierzyńskiego osiedla Kłod­nica. Różnica poziomów wody wynosi tu aż 10,4 metra, a komory zamykane są potężnymi zasuwami.

Maszynownia śluzy to żywe muzeum techniki – kable czy łańcuchy muszą ulegać okresowej wymianie, urządzenia są też komputeryzowane, lecz główne elementy, takie jak silniki i zasuwy pracują niezmiennie od 70 lat.

Drugą identyczną, co do zasady działania, jest śluza Dzie­rżno. Tę ostatnią postawiono na płynnych piaskach w miejscu, gdzie każdy wykop był błyskawicznie zalewany wodami gruntowymi.

W latach 30. nie znano jeszcze środków chemicznych pozwalających przeciwdziałać temu zjawisku, mimo to inżynierowie poradzili sobie z wszechobecną wodą. Po wykonaniu wykopu jak najprędzej okładano go… słoniną, stawiano szalunek i całość zalewano betonem. Wraz ze słoniną, która w niemałych ilościach pozostała na zawsze w konstrukcji śluzy.

8 grudnia 1939 roku Rudolf Hess dokonał uroczystego otwarcia Kanału Gliwickiego. Odwiedził wtedy, m.in. książęcą rodzinę Hohenlohe, właścicieli Sławięcic, a główna uroczystość zakończenia budowy 42-kilometrowego szlaku wodnego miała miejsce na śluzie w Dzierżnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska