Start Dobrodzień pokonał Victorię Cisek

fot. Sebastian Stemplewski
Napastnik Startu Wojciech Radomski (z prawej) dwa razy trafił do siatki rywali. Tym razem piłkę odebrał mu Grzegorz Leżała.
Napastnik Startu Wojciech Radomski (z prawej) dwa razy trafił do siatki rywali. Tym razem piłkę odebrał mu Grzegorz Leżała. fot. Sebastian Stemplewski
Gospodarze w ciągu kwadransa pogrążyli swojego rywala. Ekipa z Dobrodzienia wygrała drugi mecz z rzędu.

Początek meczu nie zapowiadał zwycięstwa Startu. Goście z Ciska natarli z impetem, uzyskali dużą przewagę i już w pierwszych ośmiu minutach mieli trzy wyborne okazje do zdobycia gola. Zmarnowali je: Marcin Głazowski, Przemysław Węgier i Grzegorz Leżała.

Victoria dopięła swego w 11. min. W zamieszaniu podbramkowym najwięcej zimnej krwi zachował Radosław Grosiak, który wepchnął piłkę do siatki.
- Większą zasługę w zdobyciu gola mają moi koledzy, a zwłaszcza Przemek Węgier. Mnie pozostało jedynie dopełnienie formalności - powiedział skromnie strzelec bramki. - Liczyłem, że prowadzenie otworzy nam drogę do zwycięstwa. Niestety, stało się inaczej.

Po kwadransie gra się wyrównała. Zagubieni dotąd piłkarze Startu śmielej wychodzili z własnej połowy, próbowali konstruować akcje ofensywne, jednak efektów bramkowych nie było.
- Mój zespół zaczął bojaźliwie, bez wiary w swoje możliwości - podsumował I połowę Jan Podolski, trener Startu. - Już od dłuższego czasu tak gramy na własnym boisku.

- Zamiast pójść za ciosem po objęciu prowadzenia, moi zawodnicy, a szczególnie pomocnicy, konstruowali koronkowe akcje, które nie mogły przynieść kolejnych zdobyczy bramkowych - narzekał z kolei Janusz Barszcz, trener Victorii.

W II połowie garstka widzów zobaczyła na boisku odmienioną ekipę startu. Gospodarze grali z rozmachem, toteż na wyrównującego gola nie trzeba było długo czekać. W 53. min dobrej okazji nie zmarnował Damian Skorupa.
- Mam dużą satysfakcję z celnego trafienia, które zmobilizowało moich kolegów - podkreślił strzelec bramki.

Na kolejne nie trzeba było długo czekać. W 55. min do siatki trafił Wojciech Radomski. Po upływie dziewięciu minut było już 3-1. Po raz drugi na listę strzelców wpisał się Skorupa. Festiwal strzelecki Startu zakończył Radomski, który w 68. min podwyższył wynik na 4-1.

- Tak źle w obronie już bardzo dawno nie graliśmy - przyznał po meczu Tomasz Mikoluk, stoper Victorii. - Jesteśmy już zmęczeni kończącą się rundą jesienną. Ale to nie może tłumaczyć bardzo kiepskiego występu w pojedynku z drużyną plasującą się nisko w tabeli. Na otarcie łez pozostała nam bramka strzelona przez Szymona Kupkę. Jest to jednak niewielkie pocieszenie. Przegraliśmy w stylu, który będziemy chcieli jak najszybciej zapomnieć - dodał kapitan zespołu z Ciska.

W lepszym nastroju był po końcowym gwizdku sędziego Jam Podolski, szkoleniowiec futbolistów z Dobrodzienia.
- Dzisiejsze spotkanie raz jeszcze pokazało, że moja drużyna miewa dołki psychiczne. Po bardzo złej pierwszej połowie, po zmianie stron zagrali poprawnie, by nie powiedzieć dobrze. Ale do wydostania się z dolnych rejonów tabeli potrzebna jest większa odporność psychiczna. Bez niej huśtawka nastrojów będzie nas gnębić - westchnął trener Startu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska