Początek meczu nie zapowiadał zwycięstwa Startu. Goście z Ciska natarli z impetem, uzyskali dużą przewagę i już w pierwszych ośmiu minutach mieli trzy wyborne okazje do zdobycia gola. Zmarnowali je: Marcin Głazowski, Przemysław Węgier i Grzegorz Leżała.
Victoria dopięła swego w 11. min. W zamieszaniu podbramkowym najwięcej zimnej krwi zachował Radosław Grosiak, który wepchnął piłkę do siatki.
- Większą zasługę w zdobyciu gola mają moi koledzy, a zwłaszcza Przemek Węgier. Mnie pozostało jedynie dopełnienie formalności - powiedział skromnie strzelec bramki. - Liczyłem, że prowadzenie otworzy nam drogę do zwycięstwa. Niestety, stało się inaczej.
Po kwadransie gra się wyrównała. Zagubieni dotąd piłkarze Startu śmielej wychodzili z własnej połowy, próbowali konstruować akcje ofensywne, jednak efektów bramkowych nie było.
- Mój zespół zaczął bojaźliwie, bez wiary w swoje możliwości - podsumował I połowę Jan Podolski, trener Startu. - Już od dłuższego czasu tak gramy na własnym boisku.
- Zamiast pójść za ciosem po objęciu prowadzenia, moi zawodnicy, a szczególnie pomocnicy, konstruowali koronkowe akcje, które nie mogły przynieść kolejnych zdobyczy bramkowych - narzekał z kolei Janusz Barszcz, trener Victorii.
W II połowie garstka widzów zobaczyła na boisku odmienioną ekipę startu. Gospodarze grali z rozmachem, toteż na wyrównującego gola nie trzeba było długo czekać. W 53. min dobrej okazji nie zmarnował Damian Skorupa.
- Mam dużą satysfakcję z celnego trafienia, które zmobilizowało moich kolegów - podkreślił strzelec bramki.
Na kolejne nie trzeba było długo czekać. W 55. min do siatki trafił Wojciech Radomski. Po upływie dziewięciu minut było już 3-1. Po raz drugi na listę strzelców wpisał się Skorupa. Festiwal strzelecki Startu zakończył Radomski, który w 68. min podwyższył wynik na 4-1.
- Tak źle w obronie już bardzo dawno nie graliśmy - przyznał po meczu Tomasz Mikoluk, stoper Victorii. - Jesteśmy już zmęczeni kończącą się rundą jesienną. Ale to nie może tłumaczyć bardzo kiepskiego występu w pojedynku z drużyną plasującą się nisko w tabeli. Na otarcie łez pozostała nam bramka strzelona przez Szymona Kupkę. Jest to jednak niewielkie pocieszenie. Przegraliśmy w stylu, który będziemy chcieli jak najszybciej zapomnieć - dodał kapitan zespołu z Ciska.
W lepszym nastroju był po końcowym gwizdku sędziego Jam Podolski, szkoleniowiec futbolistów z Dobrodzienia.
- Dzisiejsze spotkanie raz jeszcze pokazało, że moja drużyna miewa dołki psychiczne. Po bardzo złej pierwszej połowie, po zmianie stron zagrali poprawnie, by nie powiedzieć dobrze. Ale do wydostania się z dolnych rejonów tabeli potrzebna jest większa odporność psychiczna. Bez niej huśtawka nastrojów będzie nas gnębić - westchnął trener Startu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?