Start Namysłów- Piotrówka 1-0. Zasłużyli na miano "walczaków"

Sławomir Jakubowski
Sławomir Jakubowski
Ostap Pulkiv z Piotrówki (na pierwszym planie) odpiera atak Kajetana Łątki.
Ostap Pulkiv z Piotrówki (na pierwszym planie) odpiera atak Kajetana Łątki. Sławomir Jakubowski
Bardziej zdeterminowani i bojowi piłkarze z Namysłowa zasłużenie wygrali z wyżej notowanymi gośćmi.

Decydująca dla losów spotkania była 68. min gry. Chwilę wcześniej aktywny Rafał Samborski znalazł się w dogodnej pozycji w narożniku pola karnego.

Jego uderzenie w ostatniej chwili zablokował obrońca Piotrówki i piłka wyszła na rzut rożny. Łukasz Szpak dośrodkował na siódmy metr, wprost na głowę Marcina Zajączkowskiego i golkiper przyjezdnych został pokonany.

- Dobrze się rozumiemy z Łukaszem, doskonale wiedział, w którym miejscu będę - zaznaczał Zajączkowski. - Dobra wrzutka w to miejsce i mogłem uderzać głową, tak jak chciałem. Po drodze do bramki był jeszcze obrońca, ale piłka znalazła drogę do siatki.
Bramka była udokumentowaniem przewagi, jaką gracze Startu osiągnęli na początku drugiej części gry.

Pierwsza połowa była wyrównana, a żadna ze stron nie potrafiła zdominować rywala. Przez pierwsze pół godziny lepsze wrażenie sprawiali goście, którzy częściej byli przy piłce i sprawniej nią operowali.

- Momentami byliśmy przeważającą drużyną - utrzymywał pomocnik Piotrówki Daniel Sroka. - Problem tkwił w tym, że nie potrafiliśmy sobie stworzyć żadnej okazji do zdobycia bramki.
W tej części gry godne odnotowania było jedynie uderzenie z 20 metrów napastnika Startu Kamila Smolarczyka w 40. min. Dobrą obroną popisał się jednak Oskar Radkiewicz.

Druga odsłona to rosnąca z każdą chwilą dominacja miejscowych. Jej kulminacja przypadła na okres pomiędzy 60 a 70 min. Wtedy to dogodne okazje mieli Szpak, Zajączkowski, a mocno we znaki obrońcom Piotrówki dał się Samborski. Po stracie bramki goście nie potrafili odwrócić losów spotkania. Przegrali zasłużenie, a poza tym, że grali gorzej od rywala, to namysłowianie bili ich na głowę walecznością.

- Mamy tak silny zespół, że z każdym gramy o trzy punkty, a tu taka niespodzianka - smucił się Sroka. - Wszyscy się starali, ale czegoś nam zabrakło. Głównie ostatniego podania i wykończenia akcji.

Odmienne nastroje towarzyszyły oczywiście graczom zwycięskiej ekipy.
- Byliśmy bardzo zdeterminowani, aby w walce z bezpośrednim rywalem zdobyć trzy punkty - podkreślał Kamil Błach. - Gramy o zachowanie trzecioligowego bytu, a przede wszystkim dla kibiców i dla nas samych. Chcemy też podtrzymywać dobre tradycje naszego klubu.
Ta determinacja była widoczna dla każdego obserwatora sobotniego spotkania.

- Od jakiegoś czasu jest tak, że Namysłów swoje niedostatki nadrabia walką - zaznaczał Bartosz Jordan. - Gdzie nie pojedziemy, to rywale, ich trenerzy i kibice, określają nas mianem “walczaków". Mamy wymarzony początek rundy wiosennej. Tydzień temu powrót z Jaworzna w świetnych humorach, dzisiaj kolejne trzy punkty. Oby tak dalej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska