Stawiamy na polski węgiel!

Materiał informacyjny - Transformacja
Rozmowa z Markiem Wesołym, sekretarzem stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych odpowiedzialnym za sektor górnictwa węgla kamiennego.

Panie ministrze, rok temu o tej porze większość Polaków, ogrzewająca domy węglem, przeżywała niemały stres, czy uda się kupić węgiel. Czy teraz jesteśmy przygotowani do zimy?

Tak, uważam, że węgla nie zabraknie, bo podaż tzw. sortymentów grubych jest dostateczna. Nie spodziewamy się też skokowych wzrostów cen, gdyby jednak do nich doszło, mamy rezerwy surowca, który interwencyjnie wprowadzimy na rynek stymulując obniżkę cen.

Nie boi się Pan zarzutu, że to propaganda sukcesu?

Nie mam skłonności do jej uprawiania, odnoszę się do faktów. Skłamałbym twierdząc, że jest idealnie. O ile rok temu martwiliśmy się, że zabraknie węgla, o tyle teraz mamy pewną nadwyżkę (zwłaszcza w miałach dla energetyki). Od końca łagodnej zimy elektrownie mają bardzo niskie poziomy spalania węgla. Na dodatek latem bardzo dużo energii wytworzono z OZE, które mają pierwszeństwo w systemie. Spowodowało to spiętrzenie wydobytych wolumenów węgla, zresztą nie pierwszy raz w historii. Pilnujemy tego, by w pierwszej kolejności odbierany był węgiel z naszych zakładów górniczych. Staramy się o dobrą współpracę branż energetycznej i węglowej. Utworzenie w przyszłości NABE, gdzie trafią bloki węglowe, będzie sprzyjało znacznie lepszym relacjom górniczo-energetycznym.

Tej zimy zadebiutuje Pan jako wiceminister i pełnomocnika rządu…

Tak, ale przygotowaliśmy się razem z ministrem Jackiem Sasinem i współpracownikami. Jako człowiekowi ze Śląska łatwiej rozmawia mi się ze środowiskiem górniczym. Wysłuchuję propozycji, wyciągam wnioski i patrzę na sektor z optymizmem.

Podoba się Panu pomysł premiera, by utworzyć nowy resort transformacji energetycznej?

Oczywiście, ale to nie nowość. Pomysł ministerstwa ds. transformacji energetycznej zgłaszali na Śląsku związkowcy i politycy z kręgów energetyki i górnictwa. Dziś sprawy są rozproszone w resortach aktywów państwowych, klimatu i środowiska oraz rozwoju. Nowy resort powinien zajmować się nie tylko kształtowaniem miksu, ale i bezpieczeństwem dostaw oraz transformacją regionów węglowych. Inwestycjom w transformację pomogłaby też Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego, zabezpieczając też stabilność polskiego systemu. Węgiel kamienny i brunatny jeszcze wiele lat decydować będzie o naszym bezpieczeństwie.

Górnicze związki mają za złe, że stabilności polskiego sektora węglowego zagraża nadmierny import.

Ograniczyliśmy wszystkie kierunki importowe, włącznie z zerwaniem kontraktów. Jestem przekonany, że spółki energetyczne odbiorą wszystkie wolumeny zakontraktowane w polskich kopalniach. Zarządy spółek rozmawiają m.in. o kwestiach finansowych, magazynowaniu węgla. Uporaliśmy się z nadwyżką węgla z importu na składach Węglokoksu i PGE Paliwa, tworząc zapas strategiczny. Nadpodaż to nie jest nieszczęście, trzeba tylko zmagazynować surowiec do zimy i tymczasowo zapewnić górnictwu płynność finansową.

Spółki węglowe zarobiły przecież krocie na koniunkturze. PGG uzyskała na na czysto aż 2,5 mld zł.

Ale w poprzednich latach miała ogromne straty. Zresztą płynność to co innego niż zyski. PGG ma utrudnione warunki, bo programowo wygasza produkcję i na ten cel dostaje dotacje, które będą potrzebne też w przyszłości.

Niezbędna jest jeszcze zgoda Brukseli. Co z notyfikacją umowy społecznej?

Niestety dialogu w Brukseli nie zakończymy przed wyborami, bardzo bym chciał, żeby udało się w tym roku, ale negocjacje nie są łatwe. Przedłużają się po aktualizacji naszego wniosku. Nic niezwykłego: wskutek zmiany sytuacji gospodarczej po wybuchu wojny, wysokiej inflacji, musieliśmy uwzględnić w programie wyższe dotacje dla kopalń. Czekamy na pytania od KE. Mam nadzieję, że partnerzy w UE podejdą do tego ze zrozumieniem i uszanują podpisaną z takim trudem umowę społeczną, która zapewnia w Polsce konsensus w trakcie procesu odchodzenia od węgla.

A jeśli się nie uda?

Nie dopuszczam takiego scenariusza. Umówiliśmy się ze stroną społeczną i jako rządzący chcemy wywiązać się z zobowiązań. Dla mnie jako ministra ze Śląska notyfikacja umowy jest priorytetem. Nie chodzi tylko o bezpieczeństwo energetyczne, ale o spokój i bezpieczeństwo pracowników kopalń, ich poczucie stabilności zawodowej.

Chce Pan na siłę zatrzymywać górników w kopalniach?

Nikogo do pracy w kopalniach zmuszać nie będziemy, ale też nikogo nie zwolnimy na siłę. Transformacja powinna w samym sercu przemian stawiać dobro człowieka. Kto zechce dopracować do emerytury, będzie miał możliwość, nawet jeśli poszczególne kopalnie zakończą wydobycie. Alokacja pracowników to nic nowego. Kto z górników będzie chciał się przebranżowić, też uzyska możliwość. Ruszyliśmy już z programami szkoleń dla tych, którzy nie wiążą przyszłości z górnictwem.

Dlaczego Pana zdaniem górnicy powinni głosować na pańską formację polityczną?

My, politycy Prawa i Sprawiedliwości, w przeciwieństwie do polityków opozycji udowodniliśmy, że jesteśmy wiarygodni w tym, co deklarujemy. W 2015 r. przejmując władzę zobowiązaliśmy się uratować górnictwo po fatalnych rządach PO-PSL. Zarówno Kompania Węglowa jak i Jastrzębska Spółka Węglowa były na skraju upadłości. Uratowaliśmy kopalnie i tysiące miejsc pracy. Jak słyszę dziś od opozycji, że mają pomysł na węgiel, na górnictwo, to zastanawiam się, czy aby nie popadli w jakiś rodzaj schizofrenii, skoro politycy tych samych formacji, od Platformy Obywatelskiej po Lewicę, chcą wszystko dekarbonizować i ze wstrętem mówią o węglu. Bój o kopalnię Turów pokazał, kto broni polskiego węgla, a komu on przeszkadza. Tacy politycy jak Rafał Trzaskowski, Szymon Hołownia, Robert Biedroń opowiedzieli się za natychmiastowym zamknięciem Turowa. Najgorsze, że i polski sędzia z Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie chciał wstrzymać wydobycie z powodu wniosku organizacji ekologicznych mało transparentnych co do finansowania, a postulujących naruszenie prawa i ignorowanie zagrożenia środowiska. Zaprzestanie odwadniania odkrywki doprowadziłoby do katastrofy.

Właśnie gospodarkę wodną górnictwa wzięli na celownik aktywiści oskarżający, że to kopalnie węgla kamiennego spowodowały katastrofę ekologiczną na Odrze w 2022 r.

W tych oskarżeniach mamy do czynienia nie z troską o środowisko, ale z dobrze opłacaną hucpą, w której wszystkie chwyty są dozwolone, aby wymusić przyspieszoną dekarbonizację w Polsce. Nie chodzi o sól w rzece, tylko o węgiel i kopalnie, których mamy się zaraz pozbyć. Stawiam tezę, że Odra ma się dziś znacznie lepiej niż w 1970, czy 1980 roku. Kopalnie dokonują dziś setek kosztownych inwestycji dla ochrony wód i robią dużo więcej, niż wynikałoby z samych przepisów ochrony środowiska. Skutecznie działa hydrotechniczny system ochrony wód „Olza”, rokrocznie zwiększa się retencja i wykorzystanie gospodarcze wód kopalnianych. Rozwój technologiczny spowodował, że zupełnie inaczej niż dawniej odprowadzamy je do rzek. Ładunek soli jest nie tylko zmniejszany, ale dodatkowo podlega permanentnej kontroli a wyniki pomiarów są transparentne. Obarczanie winą kilku kopalń węgla w zlewni Odry jest nadużyciem, bo do rzeki trafiają ścieki z około 200 różnych podmiotów, z oczyszczalni komunalnych, z pól, z sektora prywatnego.

Przykładem rozsądnej reakcji na katastrofę na Odrze jest nowa ustawa o rewitalizacji tej rzeki, której jednak nigdy już nie przywrócimy dziewiczego charakteru, bo od setek lat podlega sztucznym ingerencjom i ma dziś charakter gospodarczy.

Podkreślam, że górnicy nie eksploatują dziś przyrody po barbarzyńsku, tak samo jak wszyscy chcą środowiska wolnego od zanieczyszczeń

Chyba jednak nie wszyscy politycy, nie wszystkie partie polityczne są zwolennikami polityki klimatycznej Unii Europejskiej?

Domyślam się, że ma Pan tu na myśli Konfederację? Pomimo mojego krytycznego stosunku do niektórych rozwiązań forsowanych przez Brukselę uważam, że z Komisją Europejską należy rozmawiać, a nie kontestować jej decyzje. Merytoryczny dialog na forum Parlamentu Europejskiego doprowadził do modyfikacji groźnych dla naszych kopalń zapisów rozporządzenia metanowego. Dialog jest trudny, ale możliwy. Natomiast, co do pomysłów Konfederacji na węgiel, to jestem daleki od radykalnych propozycji typu: znieśmy podatki, to polski węgiel będzie konkurencyjny. Dla każdej branży moglibyśmy wprowadzić podobne rozwiązania, ale co dałoby to w efekcie? Boję się nawet pomyśleć. Bałbym się osobiście powierzyć polskie kopalnie piewcom wolnego rynku spod znaku Mentzena i Korwina-Mikke. Pamiętam wypowiedź lidera Konfederacji sprzed kilku miesięcy. Sławomir Mentzen pytany o kwestię embarga na rosyjski węgiel powiedział mniej więcej tak: „Niech pan zapyta starszej pani, która będzie marzła zimą, czy ogrzałaby się węglem sprowadzonym z Rosji. Tej starszej pani, która będzie marzła w swoim małym mieszkanku, byłoby bez różnicy, skąd będzie węgiel.”. Na tym właśnie polega różnica między nami, że nam nie jest wszystko jedno, skąd będzie pochodził węgiel. Stawiamy na polski węgiel!

Dziękuję za rozmowę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Stawiamy na polski węgiel! - Gazeta Lubuska

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska