Sukces zależy od nas samych

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Uczestnicy szkolenia prowadzonego od grudnia w strzeleckim Klubie Pracy wierzą, że po spotkaniach ze specjalistami znajdą zatrudnienie.

Klub Pracy mieści się w siedzibie Powiatowego Urzędu Pracy. Działa od początku istnienia PUP, ale dopiero w ubiegłym roku przeniósł się do przestronnego pomieszczenia na parterze. Wcześniej zajmował pokój w piwnicach.
- Brak naturalnego światła nie nastrajał pozytywnie naszych klientów. Teraz odwiedza nas więcej ludzi - mówi Adriana Ziegler, doradca zawodowy i lider Klubu Pracy.
Od grudnia ubiegłego rok strzelecki PUP prowadzi kolejne szkolenie dla bezrobotnych. Projekt finansowany jest wspólnie z urzędem miasta. Jego nietypowość polega na tym, że po ukończeniu kursu uczestnicy od razu mają zatrudnienie.

W pierwszym etapie spotykają się z doradcą zawodowym, psychologiem i prawnikiem.
- Moim zadaniem jest przygotowanie uczestników do wejścia na rynek pracy i zmobilizowania ich do poszukiwania. Psycholog pracuje nad motywacją, a prawnik wyjaśnia zagadnienia prawa pracy - mówi Adriana Ziegler.
W drugim etapie część z uczestników będzie mogła podnieść kwalifikacje przez udział w odpowiednich kursach, opłacanych przez PUP. Na zakończenie każdemu z nich zostanie zaproponowana praca. Specjaliści z PUP prowadzą rozmowy z konkretnymi zakładami pracy na terenie powiatu. Pracodawcy otrzymają dofinansowanie z urzędu w zamian za zatrudnienie.
Osiemnastu kandydatów do szkolenia wybrał Ośrodek Pomocy Społecznej w Strzelcach Opolskich. - To osoby długo pozostające bez pracy, o niskim wykształceniu, w zaawansowanym wieku, czyli takie, którym najtrudniej znaleźć pracę. Korzystają one z pomocy naszego ośrodka. To także mieszkańcy "Barki" - mówi Maria Feliniak, kierownik OPS. - Wybierając te osoby, mieliśmy na uwadze wzmocnienie ich sytuacji rodzinnych. Wielu z nich ma na utrzymaniu dzieci - dodaje.
Kazimierz, Renata, Klaudia, Edward i Zofia pierwszy raz spotkali się trzeciego grudnia ubiegłego roku. Tydzień później uczestniczyli już w pierwszych zajęciach prowadzonych przez doradcę zawodowego. W każdy wtorek o godzinie dziesiątej spotykają się w urzędzie pracy na szkoleniu. Uczą się, jak prawidłowo napisać życiorys i podanie o pracę i przede wszystkim jak myśleć o sobie dobrze.
- Warunki na rynku bardzo się zmieniły. Pracodawcy mają inne oczekiwania niż kiedyś. Jest duża konkurencja. Nikt nas nie uczył, jak starać się o pracę - mówi Renata.
Do tej pory nie przyszło jej do głowy, że do rozmowy z przyszłym szefem można się przygotować.
- Siadałam zdenerwowana. Nie mogłam wykrztusić z siebie normalnego zdania. Wszystko mi się plątało. Teraz wiem, że wcześniej powinnam przećwiczyć to, co powiem. Tu nauczyłam się, że życiorys trzeba napisać starannie w domu, najlepiej na jednej kartce, bo jak jest zbyt długi, to nikomu nie chce się go czytać - opowiada.

Pani Renata poszukuje pracy od trzech lat. Wcześniej pracowała jako szwaczka w zakładzie prywatnym. Została zwolniona po operacji i długim przebywaniu na chorobowym. - Mąż na rencie, a ZUS nie rozpieszcza - komentuje. W domu troje dzieci w wieku 16, 15 i 13 lat. Trzydziestosześcioletnia kobieta dorabia sprzątaniem, żeby jakoś wiązać koniec z końcem.
- W domu nic nie wysiedzę, a to jest zawsze parę groszy. Muszę znaleźć jakieś zajęcie i jeśli to szkolenie ma mi pomóc i nic mnie nie kosztuje, to sumiennie tu przychodzę - mówi z determinacją. - Na dokształcanie mnie nie stać, a mam tylko skończoną zawodówkę - dodaje.
Pan Edward na 52 lata, na bezrobotnym jest od maja ubiegłego roku. W ręku kilka, wydawałoby się, dobrych, fachów: budowlaniec, ślusarz, spawacz i zbrojarz. Mimo to nie może znaleźć pracy. - Pracowałem w jednej firmie, na cementowni, przez 17 lat, ale rozpadła się. Ostatnio budowałem opolski odcinek autostrady. Drogę oddali, robota się skończyła. Staram się, żeby zatrudnili mnie do kolejnego etapu, ale odsyłają na wiosnę. A pracownika w tym wieku nie chcą na stałe - opowiada.
Mieszkaniec Strzelec mówi o sobie: ja - bezrobotny.
- Dzisiaj radio podało, że jest nas 580 kandydatów na jedno miejsce. I to tylko oficjalne dane. A co z takimi, którzy nie są zarejestrowani? - zastanawia się. Przytoczone liczby ożywiają pozostałych uczestników szkolenia.
- Mówi się, że w Strzelcach lepsza sytuacja niż gdzie indziej, a to tylko dlatego, że ci, którzy mają niemiecki paszport, jadą tam za pracą - relacjonuje pani Zofia. Jest chyba najstarsza w grupie. Z powątpiewaniem przygląda się kartce z własnym życiorysem. - Czego to człowiek nie robił... - mówi.

Adriana Ziegler spokojnie przekonuje, że najważniejsze jest pozytywne myślenie i mówienie o sobie, bo na tym polega rozmowa kwalifikacyjna. - Nie możemy załamywać się tym, że po raz kolejny nie udało nam się znaleźć pracy. Nie ma reguły. Trzeba dużo cierpliwości - dodaje. Próbuje wpoić swoim kursantom wiarę, że warto szukać, choć nie obiecuje, że to jest łatwe.
- Sukces zależy od nas samych, ale niekiedy trzeba długo na niego czekać: miesiąc, rok i dłużej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska