Świnie muszą mieć komfortowe warunki. Hodowcy rezygnują

Krzysztof Strauchmann [email protected]
Od 1 stycznia hodowcy trzody chlewnej muszą się dostosować do nowych przepisów, obowiązujących w Unii Europejskiej. Fot. scx.hu
Od 1 stycznia hodowcy trzody chlewnej muszą się dostosować do nowych przepisów, obowiązujących w Unii Europejskiej. Fot. scx.hu
Mięso wieprzowe podrożeje, gdyż wielu rolników zapowiada, że zrezygnuje z hodowania świń, gdy wejdą w życie unijne przepisy.

Minimum 6 metrów kwadratowych dla knura i 2,5 metra dla lochy. Oświetlenie co najmniej 40 luksów (natężenie oświetlenia) przez 8 godzin dziennie, hałas najwyżej na poziomie 85 decybeli. Wentylacja o sile dostosowanej do liczby sztuk. Normy określają szczegółowo nawet szerokość szczelin w podłodze. Na dodatek świnie dla zredukowania agresji w stadzie muszą mieć tzw. materiał manipulacyjny, np. wywieszony worek ze słomą czy deskę do gryzienia.

Od 1 stycznia hodowcy trzody chlewnej muszą się dostosować do takich przepisów, obowiązujących w Unii Europejskiej. - Dostosowanie się do tych wymogów oznacza dla hodowcy bardzo duże inwestycje - komentuje rolnik spod Białej. - Wielu kolegów zapowiada, że wycofa się po nowym roku z produkcji zwierzęcej i przerzuci w całości na uprawę zbóż, bo to jest bardziej opłacalne.

Zobacz: Dlaczego podrożały jaja

- Ja musiałbym wydać pół miliona, żeby moja chlewnia spełniała te wymogi - tłumaczy inny rolnik z gminy Lubrza. - Za kilka lat przechodzę na emeryturę. Nawet jak zainwestuję, nigdy nie odzyskam tych pieniędzy. Zrezygnuję więc z trzymania świń.

Większość rolników, których pytaliśmy o nowe normy, nie chce ujawniać swoich nazwisk.

Dlaczego? Bo obawiają się kontroli. Wojewódzka Inspekcja Weterynaryjna już sprawdzała sondażowo niektóre duże gospodarstwa.

- O mało ich nie wyprosiłem z chlewni - opowiada jeden z gospodarzy. - Zmierzyli mi kojec na maciory i powiedzieli, że jest za mały. A ja przecież kupiłem atestowany kojec w firmie rolniczej. Inspektor zmierzył jeszcze raz, przy samej ziemi i w końcu uznał, że pasuje.

Kto nie spełni wymagań, musi się liczyć z tym, że zostanie mu obcięta dotacja obszarowa. Przy kolejnej kontroli kara ma być jeszcze bardziej dotkliwa. Poza inspekcją weterynaryjną także Agencja Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa może domagać się od rolników dostarczenia dokumentów potwierdzających spełnianie unijnych norm.

Na Opolszczyźnie pogłowie trzody chlewnej wynosi ok. 600 tys. sztuk zwierząt. Jeszcze 10 lat temu mieliśmy w regionie milion świń. Co roku ich ubywa.

Duże hodowle przemysłowe trzymają po kilka tysięcy sztuk zwierząt. Dla nich coraz większym problemem jest sąsiedztwo tych, którzy nie są rolnikami, ziemi nie uprawiają, a narzekają na smród i nasyłają na fermy kolejne kontrole. Nowe przepisy najbardziej uderzą jednak w niewielkich i średnich hodowców, właścicieli starych budynków gospodarczych, których nie stać na inwestowanie.

Zobacz: Jak pogoda niszczy rolników

- Szacuję, że z rynku zniknie 10-15 procent hodowców - mówi Piotr Hanusiak, prezes Zrzeszenia Producentów Rolnych w gminie Lubrza. - Jeśli opłacalność produkcji trzody będzie spadać, jak się to zapowiada, to może odpaść jeszcze więcej. Nawet działając w grupie, nie mamy żadnego wpływu na cenę skupu. Firmy je nam dyktują, a my najwyżej możemy się nie zgodzić.

- Za kilogram żywca w sklepie dostajemy dziś 5,20 zł. To niemało, ale ważna jest wysoka cena zboża na pasze. To ona powoduje, że opłacalność hodowli trzody jest niewielka - tłumaczy rolnik spod Białej. - Ja na szczęście w 1997 roku wybudowałem nową chlewnię, która spełnia wymogi unijne. Choć i tak muszę przerobić część kojców dla macior, bo wtedy należało je trzymać pojedynczo. Według nowych przepisów muszą przebywać na zbiorowych wybiegach.

Zobacz: Unijne pieniądze dla rolników

Część rolników po cichu liczy, że nowe prawo nie będzie rygorystycznie przestrzegane.

- W tej chwili jest jeszcze za wcześnie, żeby prognozować, jakie będą skutki wejścia w życie tych przepisów - ocenia Henryk Zamojski, dyrektor Opolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. - Osiem razy byłem w Stanach Zjednoczonych. Nie widziałem tam tak rygorystycznego kodeksu dobrych praktyk rolniczych, jaki będzie obowiązywał u nas. Dzięki temu koszty produkcji mięsa są tam niższe niż w Polsce.

Jeszcze krytyczniej na unijne wymogi patrzy Herbert Czaja, prezes Opolskiej Izby Rolniczej. - Jeździmy po Europie i widzimy, że przepisy są wszędzie takie same, ale ich egzekucja w Polsce jest bardziej drastyczna i radykalna niż wobec podobnych hodowców w Niemczech czy Austrii - komentuje. - Bruksela wpuszcza do Europy produkty rolne z Brazylii, USA czy nawet Chin. Nikt od nich nie wymaga, żeby spełniali te same wymogi hodowli zwierząt co my. Jeśli nasi rolnicy przestaną hodować trzodę, na ich miejsce chętnie wejdą inni, już nie z Polski. Ale to wcale nie oznacza, że będzie taniej dla konsumentów. Widzieliśmy wszyscy zamieszanie, jakie spowodowało wprowadzenie nowych norm dotyczących klatek dla drobiu. Jak podrożały jajka! Teraz możemy dobić producentów trzody chlewnej i znów przetrzebić kieszenie konsumentów.

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska