Szef opolskiego oddziału NFZ zlecił kontrolę w szpitalu w Kędzierzynie-Koźlu

Redakcja
Placówka ma problemy finansowe. Szpital ograniczył przyjęcia pacjentów i wstrzymuje zaplanowane wcześniej zabiegi. Taka sytuacja dotyczy oddziałów: laryngologicznego i dermatologicznego. Podobnie jest na ortopedii.

Przyjmowane są tylko osoby w sytuacjach wymagających natychmiastowej pomocy medycznej.

W praktyce sale świecą jednak pustkami a zgłaszający się pacjenci pacjenci słyszą, że na operacje mają wrócić w styczniu.

Powód? Szpital wyczerpał już limit zabiegów na ten rok. Kazimierz Łukawiecki, szef opolskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia jest zaniepokojony taką sytuacją.

- Szpitale powinny zapewnić ciągłość leczenia na oddziałach i tak gospodarować pieniędzmi, aby ich wystarczyło do końca roku. Dlatego zleciłem kontrolę we w Kędzierzynie-Koźlu - tłumaczy Łukawiecki.

Rzecznik kędzierzyńsko-kozielskiego szpitala Adrianna Nurzyńska przyznaje jednak, że dziś do 14.00 nikt z funduszu nie pojawił się w szpitalu.

- Mamy informację, że kontrola będzie, ale we wtorek - mówi Nurzyńska.

Dziś nie udało nam się uzyskać komentarza do całej sprawy dyrektora placówki Dariusza Szymańskiego. W rozmowie z dziennikarzem nto kilka dni temu przyznał, że liczba pacjentów, którzy w tym roku nie zostaną przyjęci z powodu braku pieniędzy może przekroczyć nawet 150 osób a powodem ograniczenia przyjęć jest fakt, że NFZ nie chce zapłacić za tzw. nadwykonania.

Szymański zapewniał, że nie sparaliżuje to pracy oddziałów, na które zgłosi się więcej pacjentów niż zazwyczaj.

Jak przyznaje szef opolskiego oddziału funduszu, nie ma na razie informacji, by jakaś inna placówka na Opolszczyźnie tak bardzo ograniczyła przyjmowanie pacjentów, jak ta w Kędzierzynie-Koźlu.

Podobne kontrole są jednak prowadzone, choć dotyczą innych spraw. Na przykład w Brzeskim Centrum Medycznym przedstawiciele funduszu sprawdzają czy karetki są w pełni obsadzone.

W zespole podstawowym karetki musi jeździć przynajmniej dwóch ratowników medycznych. Tymczasem w Grodkowie kilkukrotnie miało dochodzić do sytuacji, w której zamiast ratownika, jeździł sanitariusz.

- Sam fakt, że przeprowadzamy takie kontrole w różnych placówkach jeszcze nie oznacza, że popełniono tam jakieś błędy. Ale nie wykluczamy, że tak może się stać i musimy się dowiedzieć, jak ustrzec się ich w przyszłości - zaznacza szef opolskiego oddziału NFZ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska