Charakterystyczne, ciągnące się przez setki metrów wały pokryte folią można spotkać na całej Opolszczyźnie: od Reńskiej Wsi przez Buszyce i Wronów w gminie Lewin Brzeski po Bąkowice w powiecie namysłowskim.
Popularny szczególnie w Niemczech przysmak coraz częściej pojawia się bowiem także na polskich stołach, a potwierdzają to statystyki producentów.
- Połowa naszej produkcji jest zamawiana przez duże sieci handlowe w Polsce, a druga połowa idzie na eksport - mówi Tomasz Bryksa, kierownik w spółce Euro-Spargel ze Ścinawy pod Oławą, która swoje pola szparagów, około 200 hektarów, ma także w województwie opolskim, m.in. koło Bąkowic w gminie Świerczów. Ogromne tereny pokryte są białymi foliami, spod których pracownicy codziennie wycinają świeże pędy.
Białymi, bo korzeń rośliny ma już odpowiednią temperaturę i nie jest konieczne jego podgrzewanie za pomocą ciemnej, absorbującej światło folii, tak jak robi się to wczesną wiosną.
- Oczywiście można byłoby trzymać czarną folię i szparagi rosłyby szybciej, ale kosztem jakości, a nam właśnie na jakości zależy najbardziej - dodaje Bryksa.
Plantatorzy na początku sezonu narzekali nieco na niskie temperatury, ale teraz oceniają, że plony nie będą złe.
- Jeżeli można mówić o spadku wydajności w porównaniu z ubiegłym rokiem, to rzędu 10 procent - oceniają w Ptakowicach, gdzie swoją siedzibę ma grupa producentów rolnych Aspergis.
Rocznie wyjeżdża stąd około 300-360 ton szparagów, z czego 20 procent trafia do polskich smakoszy.
- Jeszcze siedem lat temu za granicę trafiała prawie cała produkcja, a szparagi w Polsce to był detal - przypominają plantatorzy. - Ale boom kulinarny i zainteresowanie w mediach nowymi przysmakami zrobiły swoje.
Według szacunków w Polsce co roku produkuje się około 5 tysięcy ton szparagów, z których 2 tysiące ton zostaje w kraju. Co ciekawe, za większością zbiorów stoją pracownicy z Ukrainy. Powód: krótki sezon, ciężka praca i stosunkowo niskie płace. W efekcie Polacy na uprawach szparagów to brygadziści albo tzw. polowi, a siłę roboczą stanowią przywożeni tu autobusami robotnicy zza naszej wschodniej granicy.
- Zdarzają się Polacy, ściągnięci np. z województwa śląskiego, z urzędów pracy, ale większość chyba nigdy nie posmakowała pracy w polu i żaden z nich pożytek - słyszeliśmy w tym tygodniu na polu pod Bielicami.
Pracochłonne uprawy stają się coraz bardziej domeną dużych firm i gospodarstw, co potwierdza przykład Zygmunta Hinka ze Starych Budkowic, który jako jeden z pierwszych w naszym regionie sadził szparagi.
- Po 12 latach zakończyłem uprawę białych szparagów, a teraz zakładam uprawę zielonych, które są mniej pracochłonne. Ale tylko na niewielką skalę i na własne potrzeby - mówi właściciel znanego przez lata gospodarstwa ekologicznego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?