Teleopieka na Opolszczyźnie. Seniora uratuje czujny sąsiad lub czerwony guzik

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
- Takie urządzenia mogą uratować komuś życie - mówi Krzysztof Michał Bruski prezes firmy Polskie Centrum Opieki.
- Takie urządzenia mogą uratować komuś życie - mówi Krzysztof Michał Bruski prezes firmy Polskie Centrum Opieki. Sławomir Mielnik
Strażacy coraz częściej są proszeni o wyważanie drzwi do mieszkań, żeby do seniorów, którzy stracili przytomność, mogło się dostać pogotowie.

W środę po południu w niewielkiej wsi Przechód koło Korfantowa aż dwa razy strażacy musieli specjalistycznym sprzętem otwierać drzwi do domów zamieszkanych przez starsze osoby.

- Sąsiada nie widzieliśmy od poniedziałku - opowiada jeden z mieszkańców. - Nie chodził do sklepu, nie wyjął listu ze skrzynki. Przez okno nic nie zobaczyliśmy, dlatego zawiadomiliśmy policję.

Strażacy znaleźli 55-letniego mężczyznę leżącego na podłodze. Niestety, już nie żył. Dwie godziny wcześniej na drugim końcu wioski wezwano pogotowie do kobiety. Ktoś przez okno zauważył, że leży na podłodze. Zasłabła, a jej rodzina była poza domem. Tu także straż musiała wyważać drzwi.

Społeczeństwo Opolszczyzny szybko się starzeje. Starzy ludzie coraz częściej mieszkają samotnie. W razie ataku serca, udaru czy po prostu zasłabnięcia często nie mogą liczyć na pomoc domowników. Całe szczęście, gdy sąsiedzi zorientują się w porę.

- Od początku roku straż pożarna 53 razy otwierała drzwi do mieszkań na terenie całego województwa, głównie na prośbę policji albo ratowników medycznych - mówi bryg. Adam Janiuk, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej. - W ubiegłym roku takich zdarzeń było co najmniej 160.

Od sierpnia ubiegłego roku osoby starsze, samotne, schorowane mieszkające w Opolu, mogą korzystać z tzw. systemu teleopieki. Chętni otrzymują specjalne urządzenie do założenia jak zegarek na ręku albo do zawieszenia na szyi. W przypadku zagrożenia wystarczy, że nacisną czerwony guziczek, a w centrali odzywa się alarm. Operator systemu zawiadamia rodzinę, opiekuna albo sam wzywa na miejsce pogotowie.

- Dzięki temu systemowi już dwa razy uratowano ludziom życie - mówi Zdzisław Markiewicz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Opolu. - Jedna z pań dostała wylewu, ale zdążyła wezwać pomoc. Dziś już z nią wszystko w porządku. Druga z osób poszkodowanych przewróciła się i złamała biodro.

Przeczytaj też: Teleopieka w Kluczborku. Czerwony przycisk ratuje życie

Zainteresowanie taką formą elektronicznego dozoru na odległość jest na razie niewielkie. Opolski MOPR zaproponował je bezpłatnie ponad setce swoich podopiecznych. Zdecydowała się ostatecznie połowa.

Niewielu jest też klientów spoza opieki społecznej, choć budżet miasta dopłaca do funkcjonowania systemu. Dla klienta miesięczna opłata za dozór wynosi 8,7 zł. Do tego kilkanaście złotych trzeba zapłacić za pożyczenie aparatu.

- Nasi podopieczni zgodnie twierdzą, że to bardzo potrzebne urządzenie. Nie wiem, dlaczego tak mało osób z tego korzysta. Pieniądze nie są barierą. Szacowaliśmy, że z systemu teleopieki w Opolu skorzysta ok 1200 osób, a korzysta kilkadziesiąt - mówi dyrektor Markiewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska