Także finansowo Al-Kaida wspiera się głównie na dyskretnej pomocy bogatych Saudyjczyków, którzy oficjalnie zapewniają o swojej lojalności i przyjaźni wobec Zachodu. W rzeczywistości jednak nienawidzą go, podobnie jak większość zwykłych mieszkańców tego kraju, wyznawców ortodoksyjnego islamu.
Oficjalnie kraj rządzony przez dynastię Saudów jest sojusznikiem USA, ale takim, któremu Amerykanie już dawno przestali wierzyć. Dlatego Waszyngton ogłosił dwa tygodnie temu, że zlikwiduje wszystkie swoje bazy w Arabii Saudyjskiej. Po pierwsze dlatego, iż może je już przenieść do sąsiedniego Iraku (który jeszcze długo powinien być przyjaźnie nastawiony do jankesów), a po drugie - by wygasić antyamerykańskie nastroje Saudyjczyków, tym samym doprowadzając do wyeliminowania ataków terrorystycznych z ich udziałem. Jednak ostatni samobójczy zamach w Rijadzie na osiedle zamieszkane przez obywateli państw zachodnich zgasił te nadzieje.
Okazuje się, że dla islamskich terrorystów (prawdopodobnie z Al-Kaidy) nie ma żadnego znaczenia, czy Amerykanie będą stacjonować w Arabii Saudyjskiej czy nie. Zawsze będą celem oni i zachodnia cywilizacja w ogóle. Dlatego, że są i reprezentują te wartości, które u muzułmańskich fanatyków wywołują fizjologiczną nienawiść. Z tego samego powodu najpewniej mylne mogą się okazać oczekiwania, że pokój między Izraelem i Palestyńczykami zlikwiduje źródło terroryzmu na Bliskim Wschodzie. Fanatycy zawsze znajdą sobie "słuszną sprawę", niekoniecznie u siebie, co widać już w Czeczenii, gdzie w ostatnich kilku dniach doszło do dwóch krwawych zamachów, a ślady wiodą do mocodawców z Al-Kaidy. Ogólnie to niewesoła perspektywa, bo oznacza, że na Afganistanie i Iraku amerykańska wojna z terrorem może się nie zakończyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?