To ja wietrzyłem, panie doktorze

Redakcja
Z Piotrem Synowcem, prezydentem Opola, rozmawia Radosław Święs

- Jaki kierunek pan ukończył?
- Wychowanie techniczne, kierunek mechaniczny. Pracę magisterską napisałem z elektrotechniki, a moim dziekanem był dr Kiczma.
- Pewnie był pan prymusem?
- Byłem średnim studentem, który traktował studia poważnie.
- Jeżeli był pan średniakiem, to powtórki egzaminów musiały się zdarzyć...
- Miałem tylko jedną dwóję w całej historii moich studiów - z materiałoznawstwa, u dr. Piechelskiego, który jest dziś moim dobrym znajomym. Zawsze będę mu tę dwóję w indeksie pokazywał.
- A co z tzw. życiem studenckim?
- Na imprezy czasu nie było. Byłem w drużynie piłkarskiej, która zdobyła mistrzostwo wszystkich uczelni wyższych w Polsce. Poza tym mieliśmy z kolegami zespół rockowy. Znajomi mówili, że gramy podobnie do U2 i The Smiths.
- Znajomości ze studiów pozostały?
- Największy mój przyjaciel ze studiów to Leszek Bogdański. Znam się też bardzo dobrze i spotykam z Andrzejem Kubowem, Remkiem Promnym. Z Arturem Sypniem, który prowadził w "Mrowisku" kawiarenkę "Beatka", znałem się więcej niż z widzenia. Trochę później poznałem się z Radkiem Rybczyńskim. Z tych kręgów wywodzą się również Mirek Morawski i Piotrek Kumiec.
- Wykręcił pan jakiś numer na studiach?
- Była taka sytuacja z jednym z egzaminów, na który nie poszedłem raz i drugi, bo się go bałem. Na trzeci termin też, oczywiście, nie poszedłem. I to był błąd. Doktor był zorientowany, że ze studentów nic już więcej nie wyciśnie. Powiedział do tych, którzy byli, a była większość roku, że egzaminu nie ma i wszystkim, którzy są, wpisze trójki. Wpisy miały być na następnych zajęciach, na które i ja przyszedłem z indeksem. Idę do niego, a on się na mnie patrzy i mówi: "Hm, panie Synowiec, ale pana to na pewno nie było na tym egzaminie". A ja na to: Mnie nie było? Byłem, jeszcze pan mi kazał okno otworzyć, bo duszno było". "Tak, tak, pamiętam" i trójkę wpisał.
- Niedługo sesja, taka opowieść krzepi...
- Ale była też i druga ciekawa sytuacja - u dr. Pierzchały z fizyki. Przyszliśmy do niego na zaliczenie ćwiczeń. "Teraz każdy powie, co by chciał na koniec roku" - ogłosił pan doktor. Ja byłem pierwszy i powiedziałem, że trójkę. Pomyślałem sobie, że uczciwość może popłacić i zostanę za to nagrodzony oceną wyższą. "Dobra, chcesz, to masz" - odpowiedział doktor. Po mnie wszyscy po kolei chcieli piątki i wszyscy po kolei piątki dostali. Tylko ja wyszedłem z tróją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska