Spotkanie w Krasiejowie było istotne dla gości. Zwycięstwo mogło im dać 13. pozycję i nadzieję na utrzymanie w III lidze, gdyby któryś z zespołów mających w niej grać w następnym sezonie się wycofał. Ta groźba dotyczy zwłaszcza zdegradowanego z II ligi GKS-u Jastrzębie. TOR jednak przegrał i kończy rozgrywki na 14. pozycji.
- Każdy z nas znał rangę tego meczu - mówi grający trener TOR-u Sławomir Sieńczewski. - To mogło sparaliżować moich podopiecznych. Oba zespoły postawiły na ofensywę i konstruowały groźne akcje. Szwankowała jednak skuteczność. W 27. min Radosław Bella z najbliższej odległości trafił w Michała Podolaka. W odpowiedzi w pojedynku sam na sam chybił Wojciech Popiel.
- Byliśmy lepsi w pierwszej połowie - powiedział Przemysław Oblicki, napastnik miejscowych. - Nie potrafiliśmy jednak udokumentować przewagi. Początek drugiej części to chaos i mnóstwo niedokładności. Pierwsza składna akcja gości powinna się zakończyć golem. Z pięciu metrów do pustej bramki nie trafił jednak lewy pomocnik Tomasz Janicki.
- Marnować takie sytuacje to skandal - komentował trener Sieńczewski. - Nie wiem, jak Tomek mógł spudłować. Prowadzenie zdobyli za to gospodarze. Popiel, po uderzeniu głową, pokonał Rafała
Balsewicza. Przyjezdni zdołali wyrównać. W piłkę nie trafił Patryk Pietraczyk, a próbujący naprawić błąd kolegi Bartłomiej Kobiera sfaulował Przemysława Czajkowskiego. Rzut karny na gola zamienił Jarosław Wolański.
- Odżyła wtedy nadzieja - mówił obrońca TOR-u Jarosław Draguć. - Uwierzyliśmy w zwycięstwo. Chwilę później, na nieszczęście dla gości, czerwoną kartkę ujrzał Czajkowski, kopiąc bez piłki Damiana Rybitwę. - Po raz drugi Przemek osłabia zespół w ważnym momencie - żali się Sieńczewski. - Podobnie postąpił ze Startem Namysłów. To czysta głupota.
Mimo osłabienia goście nadal atakowali, lecz Wolański i Szymon Mokrzycki nieczysto uderzali w piłkę. W przedłużonym czasie szalę na korzyść gospodarzy przechylił Oblicki, wygrywając pojedynek z Balsewiczem. - Po kontuzji długo dochodziłem do formy i dopiero w ostatnich kolejkach zacząłem trafiać - tłumaczył strzelec, który po bramce wykonał efektowny taniec. - To oznaka radości i dedykacja dla mojej dziewczyny.
Nietęgie miny mieli gracze z Dobrzenia Wielkiego. - Młodych zawodników albo sparaliżował strach, albo brakuje im umiejętności - powiedział Sieńczewski. - Chcemy za rok powrócić do trzeciej ligi i na dłużej w niej zakotwiczyć - dodawał Draguć. Rozgrywki udanie zakończył Rajfel.
- W sezonie przeżywaliśmy huśtawkę nastrojów - mówi prezes klubu z Krasiejowa Robert Lech. - Udowodniliśmy, że bez gwiazdek można stworzyć dobrą drużynę.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?