Tożsamość ukryta w tułowickiej porcelanie

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
- Każde z naczyń w mojej kolekcji kryje w sobie historię ich dawnych właścicieli - uważa Ryszard Wittke. Na małym  zdjęciu Reinhold Schlegelmilch, właściciel fabryki w Suhl w Turyngii, który zainwestował w porcelanę w Tułowicach.
- Każde z naczyń w mojej kolekcji kryje w sobie historię ich dawnych właścicieli - uważa Ryszard Wittke. Na małym zdjęciu Reinhold Schlegelmilch, właściciel fabryki w Suhl w Turyngii, który zainwestował w porcelanę w Tułowicach. Krzysztof Ogiolda
Ryszard Wittke w ciągu ośmiu lat zgromadził 2 tysiące sztuk porcelany. Marzy mu się stworzenie muzeum, w którym ocaleje dziedzictwo Schlegelmilchów.

Na razie kolekcja pana Ryszarda obejmujaca naczynia z lat 1873-1945 stoi w dwóch pokojach na strychu. I wygląda znakomicie ustawiona na gustownych regałach.

Nie wiadomo na co patrzeć najpierw - na kolorowe serwisy: zielone, czerwone, niebieskie, czy na ustawione wysoko i bardzo cenne porcelanowe figurki zwierząt? A może na zapomniane dziś sprzęty, jak choćby porcelanowe puzderko z dziurkami na spinki do włosów? Ostatecznie zwracam uwagę na zielony elegancki serwis w czerwone kwiaty.

- To pamiątka po mojej ołmie, Hedwig Wittke, która pracowała w fabryce Schlegelmilchów w Tułowicach, wówczas Tillowitz - mówi Ryszard Wittke - to jest serwis do picia czekolady i ołma dostała go razem z ołpą w ślubnym prezencie od załogi.

Od porcelanowych pamiątek po ołmie Hedwig poupychanych starannie w kartonach tak naprawdę wszystko się zaczęło. Ale jeszcze osiem lat temu cała kolekcja liczyła raptem niespełna sto sztuk.

Dzisiaj rozrosła się do ponad dwóch tysięcy. Jej właściciel, jak na pasjonata przystało, zna losy każdego talerzyka, wazonu i bomboniery, czyli eleganckiego puzderka na czekoladki. O, ten talerzyk na konfitury został przysłany z Bydgoszczy - mówi właściciel, biorąc do ręki cacko o średnicy może 6-7 centymetrów. A inny obok przyjechał z Poznania.

- Ten wazon został przejechany przez samochód - opowiada pan Wittke, biorąc do ręki pokaźne naczynie. - Sklejaliśmy go stopniowo przez dwa tygodnie. Prawda, że wygląda pięknie?
Nie chce się wierzyć, że zdobny wazon powstał ze skorup przeznaczonych do wyrzucenia. Dopiero po dłuższym przyglądaniu się dostrzeżemy, że naczyniu brak kilku maleńkich drobin, których właściciel nie doszukał się na asfalcie.

Nie wszystkie zabytki tułowickiej porcelany mają takie szczęście. Cenny serwis został przez właścicieli z opolskiego osiedla Armii Krajowej wyrzucony do zsypu, zanim dowiedział się o nim Ryszard. Gdy dotarł na miejsce, okazało się, że ponieważ upadł z wysoka, potłukł się tak bardzo, że nie dało się go już odratować.

Te naczynia, które ocalały, noszą w sobie historię dawnych i późniejszych właścicieli.
- Błękitny, stylizowany na chiński, serwis sprzedała nam za grosze bardzo poważnie chora mieszkanka osiedla Dambonia. Żeby nie został zniszczony. Jesteśmy jej za ten dar bardzo wdzięczni - mówi Ryszard Wittke.

- Cztery figury zwierząt: niedźwiedzia, papugi, charta i bawołu obiecała mi sąsiadka, pani Maria, kiedy jako dziecko chodziłem się do niej bawić. Niedawno zawoziliśmy ją do hospicjum. Słowa trzeba dotrzymywać, mówiła. Weźcie je do waszej kolekcji. I teraz są jej ozdobą i mają naprawdę znaczną wartość - po kilka tysięcy złotych za sztukę.

Gorąco apelujemy do wszystkich Opolan, którym może gdzieś na strychu zalegają zapomniane egzemplarze tułowickiej porcelany. Sprzedajcie je nam lub ofiarujcie. Nawet jeśli są uszkodzone lub stłuczone, zostaną odrestaurowane i znów będą piękne.

Pan Ryszard marzy o tym, by w Tułowicach powstało muzeum porcelany z prawdziwego zdarzenia. By dziedzictwo Frankenbergów i Schlegelmilchów nie zostało zapomniane. Na razie cieszy się obietnicą Muzeum w Nysie, które jeszcze w tym roku chce pokazać jego kolekcję zwiedzającym.

- Przecież kolekcjonowanie tych przepięknych przedmiotów jest również podtrzymywaniem pamięci o tych osobach, które przyczyniły się do ich powstania dziesiątki i setki lat temu. Mam świadomość, że ta kolekcja dokumentuje niemiecką kulturę materialną na Śląsku, że ta porcelana to jest cząstka historycznej tożsamości współczesnej mniejszości niemieckiej - mówi Ryszard.

Właściciel zbioru, jak wielu mieszkańców Śląska Opolskiego, przyznaje się do niemieckiego pochodzenia. Jest dwupaszportowcem i w czasie naszej rozmowy płynnie przechodzi na język niemiecki. W Republice Federalnej mieszkają dwie jego siostry.

- Trzeba stale podtrzymywać tę świadomość, że bez udziału tych niemieckich rodów, które zakładały tu fabryki porcelany, dzisiejszych Tułowic w tym kształcie, jaki znamy, nie byłoby - tłumaczy pan Wittke. - Na przełomie stycznia i lutego zapowiedziały się u mnie dwie grupy uczestników zimowiska. Nie tylko pokażę im tę porcelanę.

Zaprowadzę ich do naszego parafialnego kościoła, do zamku i na groby Schlegelmilchów. Opowiem im, jak wyglądały i funkcjonowały dawne Tułowice. Myślę, że na przejście takiej trasy będziemy potrzebować jakichś trzech lub czterech godzin.

Najstarszym egzemplarzem w tej kolekcji jest pochodzący z 1873 roku talerz. Powstał jeszcze w fabryce Frankenbergów. Wykonany w dawniejszej techologii okazuje się zaskakująco ciężki, gdy wziąć go do ręki. Tamta porcelana pochodziła - w sensie technologii i tradycji - z podupadającej już nieco manufaktury prószkowskiej. W 1899 fabrykę przejmują przemysłowcy z Suhl w Turyngii - Schlegelmilchowie. Rozwijają fabrykę porcelany. Od 1910 roku pracowało w niej już 600 osób, a wśród nich urodzona w 1896 roku ołma Hedwig.

Z tego okresu pochodzą - to absolutny unikat - porcelanowe prowadnice do sznura, którym uruchamiano kościelny dzwon. Pan Ryszard znalazł je kiedyś zapomniane na kościelnym chórze, leżące za organami. W Tułowicach powstawały naczynia przeznaczone do śląskich restauracji (w oczy rzucają się np. talerze z napisem Paul Urban Chrosczuetz czyli Chróścice). Do kolekcji trafiły także naczynia przeznaczone dla Arbeitsdienstu i dla jednostki żołnierzy (noszą datę 1940 i są opatrzone wizerunkiem wojskowego orła).

- Nigdy bym tej kolekcji nie zgromadził sam - przyznaje Ryszard Wittke. - Jest nas cała grupa miłośników tułowickiej porcelany, także poza regionem.

Pani Rita Siemers z Hamburga utrzymuje z panem Ryszardem bliskie kontakty. Niemal co dzień dzwonią lub wymieniają e-maile. Ale przede wszystkim przysyła pozyskane w Niemczech - m.in. na pchlich targach egzemplarze porcelany.

- Współpracują z nami ludzie stąd - Karina Niemiec, Przemysław Pryka z Głogówka, Mariola Karkowska i Zdzisław Drzazga z Gliwic - dodaje pan Wittke. - Dostajemy naczynia z Kopenhagi. David Mullins przysyła porcelanę z USA.

To ważny kierunek, bo tułowickie wyroby były wysyłane na cały świat, nie tylko do Francji czy Grecji, ale także do USA i Nowej Zelandii. Kilka dni temu dzięki internetowi poznałem kolejnego pasjonata ze Stanów Zjednoczonych, z tamtejszego koła "Prussia". I już wysłał do nas paczkę z naczyniami. Wspólnie z przyjaciółmi nie tylko zbieramy porcelanę. Dbamy także o groby Schlegelmilchów.

Często egzemplarze pozyskiwane przez Ryszarda Wittke są darem, ale sporą część kolekcji trzeba było kupić. Jej właściciel (z zawodu projektant ogrodów) jest bezrobotnym. Jeździ do pracy w Niemczech (chętniej) lub w Holandii (tam nie czuje się dobrze).

Wszystko, co mu zostaje po zaspokojeniu najpilniejszych potrzeb, przeznacza na poszerzanie swego zbioru. - Wspierają nas zaprzyjaźnione firmy z Niemodlina, Wydrowic i Łambinowic - mówi Wittke. - Żeby kupić kolejne egzemplarze porcelany zbieramy i sprzedajemy złom. Trochę żal, że więcej pomocy i zrozumienia dostajemy z zewnątrz niż tu na miejscu, w Tułowicach.

Trochę zrozumienia dla wielokulturowej i wielojęzycznej przeszłości tego miejsca tu brakuje. Upadł nawet projekt nadania jednej z ulic imienia Schlegelmilchów. Podobno taka nazwa byłaby za długa i zbyt trudna do napisania. Więc została ulica Fabryczna. Ale nie tracę nadziei, że jeszcze się upamiętnienia tego zasłużonego rodu przemysłowców w Tułowicach doczekamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska