Trwa obława na dziki w Kędzierzynie-Koźlu

Redakcja
Dzik biegał m.in. na osiedlu NDM.Nie przeszkadzało mu w ogóle, że nieopodal są ludzie.
Dzik biegał m.in. na osiedlu NDM.Nie przeszkadzało mu w ogóle, że nieopodal są ludzie.
Weterynarz nie pudłuje. Udało mu się uśpić już dwa zwierzęta i wywieźć je za miasto. Zgoda na strzelanie do nich ważna jest do października.

Jednego uzbrojony w strzelbę lekarz znalazł na ulicy Poprzecznej, w drugim przypadku interweniował w okolicy al.ArmiiKrajowej. Strzałem z naboju usypiającego obezwładnił dziki.Te zostały następnie wywiezione do jednego z ośrodków opiekujących się zwierzętami pod Opolem.

- Za każdym razem interwencja miała miejsce po sygnale mieszkańców, którzy informowali, że dzik grasuje w okolicy i może stwarzać niebezpieczeństwo - wyjaśnia Gabriela Helbin, kierownik wydziału ochrony środowiska kozielskiego magistratu. - Zgłaszający najpierw powiadomili o tym fakcie straż miejską, a ta lekarza weterynarii, z którym mamy podpisaną umowę.

Urzędnicy podkreślają, że tym samym zadziałał system obrony przed drapieżnikami, wprowadzony w związku z coraz większą liczbą dzikich zwierząt grasujących w Kędzierzynie-Koźlu. Na odstrzał i odłowienie dzików na terenie miasta - w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców - zgodził się sejmik województwa opolskiego.

- Mamy zgodę na odłowienie pięciu sztuk.Jest ona ważna do października - dodaje Gabriela Helbin.

Czy urząd miasta będzie występował o kolejne zgody? Raczej nie, ale w praktyce będzie to zależało od częstotliwości wizyt dzików na miejskich podwórkach. Pierwszą zgodę wydano po ataku zwierzęcia na dziecko w parku przy hali sportowej Śródmieście.

- Od tamtego zdarzenia nie było podobnych ataków - mówi Gabriela Helbin. - Ponadto koła łowieckie zwiększyły ilość odławianych zwierząt, co również może się przyczynić do zmniejszenia problemu.

Gdyby jednak jakiś drapieżnik znów zaatakował człowieka, urzędnicy są gotowi starać się o kolejne zezwolenia. W zeszłym roku 13-letni Michał natknął się na dzika w samym centrum miasta, pomiędzy pływalnią a halą sportową. - Najpierw na mnie popatrzył, a potem się rozpędził i pchnął mnie kłem. Przewróciłem się na ziemię - relacjonował chłopak.
Zwierzę chciało się rzucić na chłopca, ale wtem jak spod ziemi pojawił się pies, który ruszył Michałowi na ratunek. Wielki dzik nie miał ochoty na walkę i uciekł.

- Bogu dziękować, że syn jest tylko poturbowany - mówił ojciec chłopaka. - Gdyby nie ten pies, mogłoby dojść do tragedii.

Lista "grzechów" tych zwierząt jest dużo dłuższa. Pod koniec zeszłego roku dziki pod osłoną nocy wdarły się na stadion przy ulicy Sławięcickiej. Ryjąc w poszukiwaniu jedzenia zniszczyły pielęgnowaną od lat murawę.

Piłkarze, którzy nazajutrz przyjechali rozegrać tam mecz musieli przełożyć spotkanie. Boiska długo nie udawało się naprawić. Miesiąc wcześniej pogoniły mieszkańca, który spotkał je przy ulicy Miłej. "Ścigały go" przez ponad 100 metrów.

Władze miasta i powiatu odpowiedzialne za ochronę środowiska przez wiele lat nie były w stanie nic wskórać. Swoją niemoc urzędnicy tłumaczyli skomplikowanymi procedurami. Przez dłuższy czas starostwo i urząd miasta przerzucały się nawet odpowiedzialnością za załatwienie problemu.

Leśnicy przypominają jednak, że to sami mieszkańcy zachęcają zwierzęta do wizyt na terenie miasta. - Nie wolno ich dokarmiać, ani pozostawiać niezabezpieczonych resztek jedzenia - podpowiada Grzegorz Skrobek, szef Nadleśnictwa Kędzierzyn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska