Trzeba upaść, żeby powstać...

Mich
Dzisiaj komitet strajkowy w okupowanych od 6 maja zakładach Nysa Motor zaostrzy najprawdopodobniej formę protestu. Właściciele firmy (FSO Daewoo Warszawa) nie mają pieniędzy i ratunek widzą w procesie upadłościowym.

CHCĄ WRÓCIĆ
Pracownicy zamkniętej w ubiegłym roku opolskiej filii Daewoo-FSO uważają, że zakład może ponownie rozpocząć działalność. Próbują przekonać o tym opolskich posłów.
Opolska filia podlegała należącej do Daewoo spółce Nysa Motor. Na jej potrzeby produkowała części do montowanego tam poloneza trUcka. W ubiegłym roku w Nysie zapadła decyzja o likwidacji opolskiego zakładu. Bezpośrednią przyczyną był brak zleceń.
Część załogi uważa, że zakład mógłby nadal pracować. - Cały czas stoją tam gotowe do pracy maszyny. Zatrudnienie mogłoby znaleźć co najmniej 20 ludzi. Zakład można utrzymać ze zleceń zewnętrznych - mówi jeden z byłych pracowników zakładu.
Wczoraj byli pracownicy Daewoo mieli rozmawiać o przyszłości zakładu z Tadeuszem Jarmuziewiczem, posłem Platformy Obywatelskiej. Do spotkania nie doszło ponieważ poseł musiał pojechać do protestujących w nyskim Daewoo. Pracownicy opolskiego zakładu zamierzają interweniować także u Jerzego Szteligi, posła SLD.
- Tak naprawdę niewiele możemy zrobić. Zakład jest własnością prywatnej spółki. Skarb państwa nie ma tu najmniejszych udziałów - mówi poseł Szteliga.
- Wszystko wskazuje na to, że pracownicy opolscy przy okazji protestu próbują odzyskać swoje miejsca pracy. I trudno się temu dziwić - mówi poseł Tadeusz Jarmuziewicz.

Wczoraj załoga spotkała się z opolskimi posłami i przedstawicielami nyskiego samorządu.

- Parlamentarzyści obiecali nam wstawiennictwo w Warszawie, ale konkretnej pomocy nie mogli zaoferować - relacjonuje Józef Pałys, szef zakładowej Solidarności. - Prawie wszyscy byli zdania, że jedynym wyjściem dla firmy jest ogłoszenie upadłości.
Taką receptę przywieźli z Warszawy również burmistrzowie Nysy, Ryszard Rogowski i Stanisław Arczyński, którzy pod koniec ubiegłego tygodnia odbyli cykl rozmów w dyrekcji Daewoo-FSO Motor i w Ministerstwie Gospodarki:
- Zarówno prezes Woźniak z Daewoo, jak i wiceminister Leśny powiedzieli nam, że pieniędzy dla Nysy Motor nie ma i nie będzie - mówi Rogowski. - Gdyby natomiast zakład ogłosił upadłość, pracownicy dostaliby 3-miesięczne pensje (w wysokości średniej krajowej) z Funduszu Świadczeń Pracowniczych oraz odprawy. Można byłoby też powołać inną spółkę, która podjęłaby pracę bez obciążeń. Jeżeli opolski Sąd Gospodarczy odrzuci jednak złożony już 26 kwietnia wniosek o upadłość, prezes każdemu wręczy wypowiedzenie i firma ulegnie likwidacji.
- Odmowa upadłości jest bardzo prawdopodobna, ponieważ Nysa Motor nie ma praktycznie majątku, z którego można by pokryć jej koszty. Całe mienie jest bowiem własnością warszawskiej firmy matki, czyli Daewoo-FSO Motor w Warszawie.

Wczoraj późnym wieczorem strajkujący rozpoczęli też debatę nad formą zaostrzenia protestu:
- Upływa termin, jaki daliśmy prezesowi Daewoo-FSO Motor, panu Changowi, na podjęcie negocjacji - tłumaczy Władysław Nowak, szef ZZ Metalowcy. - Niestety, nie ma żadnego odzewu. Jesteśmy zdesperowani i zastanawiamy się, czy nie trzeba będzie pojechać całą załogą demonstrować do Warszawy.

Wicewojowoda Elżbieta Rutkowska powiedziała wczoraj w Radiu Opole, że 15 i 16 maja spotkają się wierzyciele Daewoo (firma winna jest 600 milionów zł polskim bankom i ponad 3 miliardy zł bankom koreańskim) i najprawdopodobniej dokonają zamiany wierzytelności na udziały nowej spółki, która ma już nawet inwestorów chętnych do produkcji w polskich zakładach Daewoo. Podkreśliła też, że niezależnie od przyjętego rozwiązania bezsporne jest, że pracownikom należy zapłacić zaległe wynagrodzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska