Trzeszczących pudeł czar

Anna Józyk Cytaty pochodzą z książki "Radio i telewizja w domu", inż. W. Frusz, inż. J. Dombrowicki, Warszawa 1958.
Już nie pamiętamy, skąd się tyle tego przyplątało - śmieją się Jolanta i Zbigniew Madejowie. - Radioodbiorników mamy coraz więcej, a one wymagają przestrzeni. W końcu zabraknie jej dla nas, ale ciężko się pozbyć któregoś.
Już nie pamiętamy, skąd się tyle tego przyplątało - śmieją się Jolanta i Zbigniew Madejowie. - Radioodbiorników mamy coraz więcej, a one wymagają przestrzeni. W końcu zabraknie jej dla nas, ale ciężko się pozbyć któregoś.
- Mieliśmy kino domowe, ale sprzedaliśmy je - nie szło tego słuchać - śmieją się Zbigniew i Jolanta Madejowie. - Bo nie ma to jak stare radio i jego głęboki ton.

Radio w liczbach

Radio w liczbach

1925 rok, 1 lutego. - Punktualnie o godzinie 18.00 zainaugurowano pierwszy program słowami: "Tu próbna stacja radionadawcza PTR w Warszawie, fala 385 metrów..."

1927 rok - W Polsce pojawiły się pierwsze radioodbiorniki rodzimej produkcji

646,38 m mierzył najwyższy na świecie maszt radiowy z 1974 roku, który posiadało Radio Warszawa w Konstantynowie koło Gąbina. Runął w czasie prac remontowych 10 sierpnia 1991 r.

30 kilogramów ważyły najcięższe radia

20 metrów miały pierwsze zewnętrzne anteny radiowe, instalowane pod dachem

2 baterie akumulatorów, wymagające stałej obsługi, były potrzebne do zasilania radioodbiorników

Kolekcja 400 radioodbiorników pana Zbigniewa powstawała 50 lat. Najstarsze pamiętają jeszcze lata 20. ubiegłego wieku. - Pierwsze radia miały tylko zakres fal średnich i długich, które za każdym razem trzeba było wyłapywać. Ale właśnie to wyławianie dźwięków miało w sobie coś magicznego - wspomina pan Zbigniew. - Kupowaliśmy więc radia: w komisach, na giełdach, wyszukiwaliśmy je u znajomych. Rozsmakowaliśmy się w nich, a potem pokochaliśmy.
Odbiór powinien być zadowalający, gdy dotkniemy do gniazdka anteny jakimś przedmiotem metalowym
lub po prostu palcem.
Łapaniu stacji towarzyszyły przeciągłe dźwięki, charakterystyczne buczenie i świdrujące w uszach piski. Mimo tych niedogodności ludzie oszaleli na punkcie radia.
- Pamiętam pierwsze odbiorniki detektorowe: bez wzmacniacza, bez lamp, tylko słuchawki i bardzo długa antena - mówi pan Zbigniew. - To dlatego ludzi, którzy próbowali wyłowić jakiś dźwięk, nazywano pajęczarzami. Całe noce spędzali ze słuchawkami na uszach.
O tym, jak pasjonująca okazała się ta nowinka techniczna, świadczą próby łapania stacji radiowych w Warszawie, jesienią 1924 roku. Zanim Polska usłyszała pierwszy program radiowy, przygotowania trwały kilka miesięcy. Sygnały wyłapywał półkilowatowy nadajnik sprowadzony z Francji, dwa 40-metrowe maszty i antena. W końcowym okresie prób wśród Warszawiaków przyjął się zwyczaj, że ci, którzy usłyszeli stację, dawali znak gasząc i zapalając światła w swoich oknach.
- Tylko nieliczni mogli słuchać radiowych audycji. Zakup radia w latach 20. był większym wydarzeniem niż kupno samochodu. Radio kosztowało 150 złotych - tyle co krowa. Mój ojciec, wysoki rangą kolejarz, zarabiał wtedy 800 złotych - przypomina sobie kolekcjoner.
Dlatego kiedy w sklepach pojawiły się pierwsze aparaty do prywatnego użytku, wśród amatorów zaczęły krążyć schematy, dzięki którym można było samemu skonstruować odbiornik z kupionych okazyjnie części. W wielu domach znajdował się także sprzęt pochodzący z wojska, od dawnych telegrafistów.
- Sam miałem taką samoróbkę: skonstruowałem ją z kilku lamp, drutu i pudła. Pierwsze lampy były wielkości i kształtu żarówki, mam je do dziś. Ludzie przynoszą mi je - w woreczkach, starych bańkach, z piwnic. Czasem kolega zawoła: Zbyszek, chodź na dół, masz tu trzy radia. I biorę. Teraz wszystko robi się w skali mikro, ale zasada działania jest ta sama: to jak porównać liczydło z komputerem.
Pan Zbigniew wybiera sobie jakieś radio, naprawia je, a potem słucha przez pół roku, aż mu się znudzi. I bierze się za następne. Raz na jakiś czas trzeba je przecież poprzestawiać, a przy okazji się odkurzy.
Różnego rodzaju audycje wymagają różnych odległości słuchacza
w stosunku do odbiornika.
- Polska miała radia kiepskiej jakości, nie wystarczało ich tylko włączyć, żeby grały - śmieje się Madej. - Gdy lampy się nagrzały, za pomocą pokrętła nastawiało się strojenie na odbiór stacji. Kiedy złapało się falę, zaświecało się tzw. "zielone magiczne oko" - teraz to samo pokazują diody. Obracało się jeszcze w obie strony pokrętłem do regulacji siły głosu, włączając i wyłączając kilkakrotnie odbiornik - tłumaczy pan Zbigniew. - A audycji słuchało się na dwa sposoby: muzyka brzmiała lepiej z daleka, a odczyty lektora były bardziej zrozumiałe, kiedy siedziało się blisko głośnika.
Z czasem dorównaliśmy Zachodowi: największy polski zakład produkcji radioodbiorników Towarzystwo Radiotechniczne "Elektrit", początkowo mały sklep radiowo-techniczny z warsztatem na zapleczu, stał się jedynym eksporterem sprzętu radiowego produkowanego w Polsce przed wojną. Do 1939 roku zdobywał najwyższe nagrody na wystawach międzynarodowych, a jego modele były na światowym poziomie technicznym.
- Kto nie słyszał o Pionierze? Radio dla ubogich, każdy mógł go mieć. Albo Aga - trochę droższe. Kupowało się je przeważnie na talony. Potem firmy wprowadzały tylko innowacje, ale środek został ten sam. To skrzynia dawała ton, rezonans, te dzisiejsze plastiki to brzęczki - krzywi się pan Zbigniew. - Kiedyś powstawały całe zakłady, które produkowały tylko obudowy do radioodbiorników. Bo czym większe i cięższe pudło, tym lepsze. Ale były też pudła z malowanej tektury - takie wynalazki!
Ogólnie dobry odbiornik powinien zapewniać dobry odbiór.
Najcenniejsze są jednak radia przedwojenne, ponieważ w trakcie wojny ich posiadanie było nielegalne. Te, które się uchowały, to prawdziwe perełki dla każdego kolekcjonera:
- Mój dziadek chciał uratować radio: 120 kilometrów z nim przeszedł, w kartoflach się chował, po lasach - spod Warszawy aż do Sokołowa Podlaskiego. Kiedy tam dotarł, zaprosił znajomych, żeby posłuchać audycji. I polska policja granatowa je zabrała! - śmieje się pani Jolanta. - Babcia wypominała mu, że zamiast zabrać dla dzieci pierzynę, on radio niósł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska