U mnie jest dyscyplina

fot. Sławomir Mielnik
fot. Sławomir Mielnik
Rozmowa z Anną Łukanową-Jakubowską, trenerką short tracku.

- Zdarza się pani tak zwyczajnie poślizgać się na lodzie.
- Choć jestem związana ze sportem i wiele lat go uprawiałam, to naprawdę nie mam teraz wielu okazji do tego by się trochę "powysilać". Może to dziwne, bo przecież jestem trenerką. Podczas zajęć z zawodnikami stoję jednak głównie ze stoperem i mierzę czasy, tłumaczę. Wcale często nie zakładam łyżew.

- Figurę ma pani jednak jak prawdziwa sportsmenka.
- Teraz mam nawet ładniejszą niż w czasie, kiedy uprawiałam sport. Wiadomo, że kiedy więcej się ćwiczy, mięśnie sa bardziej ubite, dodają masy. Kiedy skończyłam jeździć, to masa mięśniowa "zeszła".

- Rozumiem, że z własnym wyglądem dobrze się pani czuje.
- To jest właśnie dla mnie najważniejsze: dobrze czuć się sama ze sobą. Ja tak się czuję. Z wszystkim. Nie mam żadnych kompleksów. Nie muszę nic robić na siłę. Kocham to co robię, mam wspaniałą rodzinę. Wszystko mi się znakomicie układa.

- Wszystko jest takie różowe?
- Ciężko pracuję, ale wcale nie narzekam. Co więcej jak mam trochę wolnego, to się męczę. Coś się musi koło mnie dziać. Dlatego robię wiele rzeczy na raz. Umiem to robić, bo przez wiele lat uprawiałam sport. To pozwala mi lepiej organizować swój czas.

- Jak wygląda pani dzień pracy.
- Przede wszystkim treningi. A oprócz tego bieganie po różnych urzędach, instytucjach czy sponsorach, by zdobyć pieniądze na działalność sekcji short tracku w Opolu. Do tego mam zajęcia na uczelni na wychowaniu fizycznym. Ponadto dość często jeżdżę do Warszawy, bo "wisi" jeszcze nade mną doktorat, który chcę jak najszybciej napisać.

- Gdzie w takim razie czas na rodzinę?
- Na nią też oczywiście nie może zabraknąć. Codziennie spędzam kilka godzin z synkiem. W zależności od tego jak wygląda mój rozkład dnia - jest to rano lub wieczorem. Mam to szczęście, że chodzi do takiego przedszkola, które jest czynne do godz. 20.00, więc mogę go tam zaprowadzić popołudniu. Jeśli chodzi o prowadzenie domu, to oczywiście razem z mężem staramy się to robić jak najlepiej i chyba nam to wychodzi. Jeśli nie jestem akurat na jakimś zgrupowaniu czy zawodach, to gotuję w weekendy. W tygodniu się nie opłaca, bo dziecko jest w przedszkolu, a my jeśli mamy czas to z mężem jemy gdzieś "na mieście". To też taki nasz rytuał, że właśnie w czasie obiadu mamy kilkadziesiąt minut dla siebie.

- Mąż jest od pani młodszy o osiem lat. To nie za duża różnica wieku?
- Nie podchodzę to tego w ten sposób. Nie chodzi o wiek mojego męża, ale o to jakim jest człowiekiem. Można być dojrzałym emocjonalnie w wieku 18 lat, a czasem 40-latek nie jest gotowy do tego by założyć rodzinę. To, że ze wszystkim sobie radzę, to w znacznej mierze zasługa męża, który bardzo mi pomaga.

- Pani rodzicom i teściom też nie przeszkadzała różnica wieku między wami?
- Nigdy nie dali nam tego odczuć. Mam bardzo dobre kontakty z teściami.

Portret

Portret

Jej ojciec jest Bułgarem, matka Polką. Urodziła się i wychowywała w Sofii, do Polski przyjechała dziewięć lat temu. Najpierw przez dwa lata pracowała jako trenerka w Białymstoku, a później trafiła do Opola. W stolicy województwa stworzyła najsilniejszy w kraju ośrodek short tracku (jazdy szybkiej na łyżwach na krótkim torze). W przeszłości jako zawodniczka w tej dyscyplinie należała do europejskiej czołówki. W Opolu poznała męża - osiem lat młodszego hokeistę Piotra Jakubowskiego. Mają trzyletniego syna - Tomasza.

- Mąż panią poderwał, czy może pani jego?
- Było raczej klasycznie. Czyli Piotrek "chodził" za mną. Po tym jak zorientowałam się, że dla niego to poważna sprawa, też się zaangażowałam i nie żałuję tego.

- Nie myślała pani o tym, by wrócić do Bułgarii, nie tęskni pani?
- Nawet w tym roku miałam propozycję pracy w Bułgarii. Nie zdecydowałam się. W Opolu i polskim short tracku udało mi się dużo osiągnąć i ciężko byłoby mi to zostawić. Sofia to moje miasto, wspomnienie dzieciństwa i młodości oraz miejsce do którego zawsze z wielką przyjemnością wracam na kilka dni by "naładować akumulatory". Tak było w tym roku, kiedy byłam przez tydzień u rodziców. W Polsce mam jednak jeszcze wiele do zrobienia. Poza tym przyzwyczaiłem się do Polski. Tu się chyba łatwiej żyję.

- Prosty stereotyp: sportsmenka, to ubiera się tylko na sportowo.
- W czasie treningów to oczywiste, że ubrana jestem na sportowo, ale już poza nimi - jak chyba każda kobieta - lubię ładnie wyglądać. Dlatego staram się by mieć też w szafie bardziej eleganckie stroje.

- Jest czas na bieganie po sklepach za ciuchami czy kosmetykami?
- Przyznam się szczerze, że uwielbiam to. To też dla mnie pewien rodzaj odprężenia.

- Mąż nie narzeka, że za dużo to kosztuje?
- Na to akurat nie, bo nie jestem rozrzutna. Zdarzają mu się pytania w stylu po co to kupujesz skoro już to masz. To chyba jednak normalne u facetów.

- Współpracuje pani z kadrą Polski. W naszym sporcie głównymi trenerami są w zdecydowanej większości mężczyźni. Da się odczuć, że kobietom jest trudniej się przebić.
- Niestety tak. Nie mam prawa narzekać na to, że mnie nie szanują czy traktują jak "głupią blondynkę", ale jednak w najważniejszym momencie jest pytanie: czy Ania sobie poradzi. To zawsze frustrujące, bo od wielu lat daję sobie radę. Teraz pracuję głównie z chłopakami i potrafię wymóc na nich to, czego oczekuję.

- Jest pani surowym trenerem.
- Podstawa do osiągania dobrych wyników to dyscyplina. Jeśli ktoś odchodził z prowadzonej przeze mnie grupy to właśnie dlatego, że nie potrafił się dostosować. Nie znaczy to, że nie można ze mną dyskutować.

- W trenującej grupie są głównie chłopcy. Nie próbują pani "podrywać" czy adorować.
- Nie. Jest między nami bariera i tak musi być w każdym sporcie między zawodnikami i trenerem. Nie opowiadają przy mnie sprośnych dowcipów. Jestem też uczulona na przekleństwa. Nie można u mnie na treningach "rzucać mięsem".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska