W magazynach zalega żywność dla ubogich Opolan

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Gdyby nie bezsensowne przepisy, na ostatniej wigilii dla samotnych i bezdomnych w Opolu paczki świąteczne byłyby o 5 kg cięższe.
Gdyby nie bezsensowne przepisy, na ostatniej wigilii dla samotnych i bezdomnych w Opolu paczki świąteczne byłyby o 5 kg cięższe. Krzysztof Świderski
Wszystko przez nowe zasady dystrybucji, w których jest coraz więcej biurokracji.

Od grudnia testowany jest nowy program pomocy żywnościowej dla ubogich. Teoretycznie powinien on usprawniać dystrybucję paczek z jedzeniem, by te docierały do jak największej liczby potrzebujących. W praktyce jednak jest odwrotnie. Liczba Opolan, którzy dotąd otrzymywali darmowe pożywienie, spadła z 30 do około 10 tysięcy. - Mamy problem - nie kryje Jan Burniak, dyrektor opolskiego Banku Żywności.

Tkwi on w nowych przepisach. Dotąd paczki żywnościowe z kaszą, makaronami czy konserwami przekazywane były z banku do instytucji charytatywnych, które z kolei rozdawały je potrzebującym. Ci ostatni wypełniali oświadczenia, że są ubodzy i nie stać ich na zakup podstawowych produktów spożywczych. System działał sprawnie, bo wolontariusze dobrze znali takie osoby z pracy w terenie. Ale unijni urzędnicy postanowili go "usprawnić".

Teraz w dystrybucję darmowej żywności mają być zaangażowane ośrodki pomocy społecznej, które mają obowiązek wszystko szczegółowo kontrolować. Jeśli chociaż o złotówkę potrzebujący przekroczy ustalony limit dochodu (684 zł na osobę w rodzinie i 813 zł dla żyjących samotnie), wówczas paczki nie dostanie. Każdorazowo trzeba też przygotowywać listy osób, które mają otrzymać wsparcie. To już sprawia kłopoty. Z tego powodu trzeba było zmniejszyć z 12 do 7 kg paczki na ostatniej opolskiej wigilii dla samotnych i ubogich, bo inaczej nie starczyłoby dla wszystkich. - Ci ludzie niekiedy nie mają nawet peselu, więc jak tu przygotować takie listy? Tak to jest, kiedy formalizm idzie przed sercem - podkreśla ks. prałat Zygmunt Lubieniecki, pomysłodawca opolskiej wigilii.

- Bywa, że ktoś ma dochód 1000 zł, ale na karku siedzi mu komornik i nie ma co do garnka włożyć - dodaje dyrektor Burniak. - Zamiast dać potrzebującemu, jedzenie będzie leżeć w magazynie.

Szefowie OPS-ów na razie nie komentują zmian. - Wcześniej teoretycznie pomoc mogła trafiać do osób, które się do niej kwalifikowały - mówi Agata Morkis, wicedyrektor MOPS w Kędzierzynie-Koźlu. Minister pracy i polityki społecznej obiecał, że popracuje nad uelastycznieniem przepisów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska