W Zawadzkiem syreny z Walcowni Rur Andrzej mylą strażaków

fot. sxc
fot. sxc
Z powodu dźwięków, które dochodzą z zakładu, strażacy z OSP Zawadzkie już kilka razy myśleli, że się pali.

Zakład zamontował u siebie sygnalizację, żeby oznajmiać pracownikom koniec pracy. Problem w tym, że syrena jest bardzo blisko jednostki OSP.

- Wyje w niemal identyczny sposób jak nasza - mówi Dawid, strażak-ochotnik. - Już dwa razy zdarzyło się tak, że kilku strażaków przyjechało pod jednostkę, bo myśleli że się pali.

Zakładową syrenę słychać w promieniu kilometra. Strażacy twierdzą, że powoli przestają reagować na jej dźwięk.

- Problem może się pojawić, gdy wybuchnie pożar o tej samej godzinie, gdy wyje zakładowa syrena - mówi Dawid. - Wtedy wielu może zignorować alarm.

W rozmowie z nto kierownictwo zakładu poinformowało, że syrena została uruchomiona testowo. Wkrótce ma być przeniesiona i zamontowana wewnątrz hal produkcyjnych.

O problemach strażaków z Zawadzkiego czytaj także w czwartek tygodniku strzelecko-krapkowickim, który jest bezpłatnym dodatkiem do Nowej Trybuny Opolskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska