Werdykt nadal nieznany

Redakcja
Dyrektor opolskiej kasy chorych powtarza od pięciu dni, że nie otrzymał od komisji etyki SLD żadnego werdyktu na piśmie w sprawie jego wyjazdu do RPA.

POWINNY DOTRZEĆ
Irena Samsel, kierownik zmiany w rozdzielni poczty głównej w Opolu:
- List zwykły miejscowy powinien dotrzeć do adresata do 48 godzin, a polecony jeszcze szybciej, bo już na drugi dzień od chwili jego nadania. Jeżeli został nadany w Opolu w poniedziałek, to we wtorek adresat powinien go już otrzymać. Opolska kasa regionalna ma skrzynkę na poczcie głównej w Opolu, skąd poczta jest odbierana codziennie. Cud musiałby się stać, gdyby list gdzieś po drodze utknął. W przypadku np. Kędzierzyna-Koźla czas doręczenia przesyłki jest taki sam.

Werdykt zapadł w sobotę, ale nadal panuje wokół niego zmowa milczenia. Przesyłka pocztowa z decyzją gdzieś utknęła.

Dyrektor Łukawiecki stwierdził wczoraj o godz. 15.20, że jest poza kasą i dopiero jak do niej wróci, to przejrzy jeszcze raz pocztę.
- Nie zamierzam się w tej sprawie wypowiadać - dodał - gdyż wszystkie wyjaśnienia już złożyłem. - O tym, że mam dostać jakiś werdykt na piśmie, dowiedziałem się z gazety. Czekam. Jestem ciekawy, co w nim będzie, ale żadnych ruchów w tej sprawie nie wykonuję. Najchętniej chciałbym o sprawie zapomnieć, bo pracy w kasie jest dużo.
O godz. 18, o której miał ponownie wypowiedzieć się w sprawie przesyłki, powtórzył to samo, co wcześniej, że nadal nic z komisji etyki do niego nie dotarło. Ani pod adres kasy chorych, ani na jego adres domowy w Strzelcach Op.

Jak udało się nam ustalić, Łukawiecki już w czasie pierwszej rozmowy o godz. 15.20 przebywał w kasie, w swoim gabinecie, więc już wtedy mógł ustalić, czy jest coś w poczcie, czy nie. Dlaczego grał na zwłokę?
- Nie było mnie - zaprzeczył Łukawiecki - bo właśnie dojeżdżałem z Kluczborka.
W ubiegłą sobotę Wojewódzka Komisja Etyki SLD rozpatrywała sprawę wyjazdu do RPA dwóch osób: Łukawieckiego i Andrzeja Mazura, przewodniczącego komisji zdrowia sejmiku wojewódzkiego. Zapadł też werdykt. Przewodniczący komisji etyki Andrzej Kracher oznajmił, że nie ujawni jego treści, bo najpierw muszą się z nim zapoznać sami zainteresowani. Czy faktycznie komisja etyki jakieś pisma do obu tych panów wysyłała?
- Dlaczego mieliśmy ich nie wysłać? - odpowiedział pytaniem Andrzej Kracher. - Nie będę się wtrącał w sprawy poczty.

Kracher oświadczył, że pisma do Łukawieckiego i Mazura wysłał sekretariat, ale nie wie, czy poszły one jako listy zwykłe, czy polecone, bo go to nie interesuje. Dodał też, że niżej podpisana jest niecierpliwa, żądna krwi, a opinia publiczna ("NTO" przypomniała, że pyta się w jej imieniu), dowie się w swoim czasie, co było w werdykcie.
- Pisma z komisji etyki nie dostałem i może go nie dostanę - powiedział Andrzej Mazur (pracuje i mieszka w Kędzierzynie-Koźlu). - Mnie się wydaje, że po prostu nie postawiono mi żadnych zarzutów. Nie jestem urzędnikiem publicznym, tylko lekarzem i mam prawo się szkolić także za granicą.
Mazur uważa całą sprawą za zaprzeszłą, rozpętaną przez media. - Ale dobrze, chociaż takie wyjazdy były, są i będą - uważa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska