Wicemarszałek: "Nie można karać pacjentów za parkowanie na miejscu dla lekarzy"

Redakcja
Korzystający z parkingu przy ul. Katowickiej uważają że oznakowania miejsc służbowych nie są widoczne i łatwo je przeoczyć.
Korzystający z parkingu przy ul. Katowickiej uważają że oznakowania miejsc służbowych nie są widoczne i łatwo je przeoczyć.
Po naszym wczorajszym tekście dyrektorzy dwóch placówek medycznych w Opolu mają zweryfikować umowy z dzierżawcą parkingu.

- Parkingowy ma przede wszystkim wskazywać wolne miejsca i tłumaczyć o złym zaparkowaniu - mówi wicemarszałek Roman Kolek, odpowiedzialny za służbę zdrowia. - Niedopuszczalne jest karanie pacjenta za to, że zaparkował na wolnym miejscu służbowym.

Na wspólnym parkingu Opolskiego Centrum Onkologii i Szpitala Wojewódzkiego miejsc parkingowych dla pacjentów lub ich rodzin jest niewiele więcej niż dla pracowników OCO czy szpitala.

A jeśli jakiś pacjent nieopatrznie zaparkuje na służbowym lub niedozwolonym miejscu, w ciągu paru minut ma założoną blokadę na auto, a wkrótce wzywana jest laweta.

- Zaparkowałam w złym miejscu, to prawda - przyznała nto pani Izabela. - Ale nie przypuszczałam, że już po 45 minutach przyjedzie laweta...

Dorota Wojtaszek odprowadziła tylko swego tatę do rejestracji szpitalnej. Kiedy wróciła, jej auto miało już założoną blokadę. Zaparkowała na służbowym miejscu, bo innych wolnych nie było.

Koszt ściągnięcia blokady to 50 zł, a odzyskania auta wywiezionego na lawecie - 550 zł.

- Więcej empatii, to przecież szpital, tu przyjeżdżają chorzy lub ich rodziny. Nie przyjeżdżają na kawę, tylko na badania, do szpitala. Mają swoją traumę i cierpienia - denerwuje się Artur Wolok, który zadzwonił do nto wczoraj, a też został kiedyś ukarany blokadą. Na służbowym miejscu stał - jak twierdzi - 25 minut.

- Nie bulwersuje mnie, że za parking mam płacić, tak samo jest pod szpitalem ginekologicznym czy WCM - podkreśla pan Artur. - Szokuje mnie to, że tak łatwo tam paść ofiarą parkingowego i płacić haracz za blokady. To żerowanie na chorobie i cierpieniu.
Szpital Wojewódzki ma około 100 miejsc dla personelu, dla chorych - 80. Centrum onkologii - 50 miejsc dla pracowników, a 80 dla pacjentów.

- Sto miejsc służbowych to wcale nie za dużo, bo mamy pięciuset pracowników - przekonuje dyrektor Marek Staszewski ze Szpitala Wojewódzkiego, gdy zauważamy, że w końcu parking pod szpitalem winien służyć pacjentom i ich rodzinom, a nie pracownikom. - Zresztą niedawno wprowadziliśmy opłaty za miejsca służbowe
na parkingu. I był szum wśród pracowników...

Karta uprawniająca do parkowania przez rok na służbowym miejscu kosztowała raptem... 10 zł.

Wojciech Redelbach, dyrektor OCO (310 pracowników), też nie uważa, aby miejsc służbowych było za dużo. - Pracodawca powinien zapewnić pracownikom możliwość zaparkowania koło miejsca pracy - twierdzi. - Wcześniej wciąż słyszałem, że ktoś się spóźnił do pracy, bo szukał miejsca parkingowego.

OCO z tytułu dzierżawy parkingu dostaje od firmy parkingowej 8 tys. zł, Szpital Wojewódzki - 20 tys. zł. Kwoty te nie mają związku z dochodami firmy parkingowej (np. z tytułu założenia blokad).

- Laweta jest wzywana tylko wtedy, gdy auto stoi na drodze przeciwpożarowej i po konsultacji z pracownikiem administracji w szpitalu - przekonuje dyrektor Marek Staszewski.

Dyrektorzy obu szpitali zadeklarowali wczoraj nto, że porozmawiają z przedstawicielem dzierżawcy parkingu. Niezależnie od tego marszałek Kolek zobowiązał ich do odpowiedniej weryfikacji umów, aby nie karać pacjentów za parkowanie na miejscach służbowych.

- Rzecz w tym, aby parkingowy "mniej ochoczo" zakładał blokady i pouczał kierowców - mówi dyr. Redelbach. Zgadza się z nim dyr. Staszewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska