Sprawa dotyczy konkursu na stanowisko dyrektora Muzeum Śląska Opolskiego, który w 2018 roku wygrała Monika Ożóg. Po dwóch latach od konkursu za sprawą Aliny Czyżewskiej na światło dzienne zaczęły wychodzić nieprawidłowości, do jakich doszło w trakcie samej procedury konkursowej.
Okazało się bowiem, że dyrektorka muzeum miała popełnić plagiat, kopiując obszerne fragmenty koncepcji programowej Jarosława Suchana, który wcześniej startował w konkursie na stanowisko dyrektora Muzeum Sztuki w Łodzi.
Monika Ożóg ostatecznie podała się do dymisji, a Czyżewskiej marszałek Andrzej Buła, któremu podlega muzeum, wytoczył proces za naruszenie dobrego imienia, reputacji i renomy województwa opolskiego.
Aktywistka do winy się nie poczuwa
Poszło o wypowiedzi Czyżewskiej, która zarzuciła przedstawicielom urzędu marszałkowskiego „działanie bez poszanowania prawa, dopuszczenie się popełnienia przestępstwa braku archiwizacji materiałów, zastraszanie osób trzecich oraz zaniechanie w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa plagiatu".
- Marszałek wybrał sobie wąski zakres mojej aktywności dotyczący transparentności i przejrzystość działania władzy, zapominając, że gdyby nie społeczna kontrola nad tym konkursem, do dzisiaj dyrektorką byłaby osoba, która popełniła plagiat – mówi nto Czyżewska.
Na czwartkowej rozprawie przed sądem aktywistka szczegółowo opisała, w jaki sposób weszła w posiadanie dokumentów, które jej zdaniem świadczą o rażących zaniedbaniach urzędników marszałka.
- Kiedy zawnioskowałam o protokół z posiedzenia konkursowego, dostałam tylko listę obecności. To mnie tknęło, by zawnioskować o pełny protokół z podpisami. Wtedy okazało się, że na dokumencie brakuje pięciu podpisów członków, którzy – mówiąc oględnie – nie byli w komitywie z marszałkiem – przekonuje Czyżewska.
Czyżewska: Nie bez znaczenia są polityczne koneksje
W trakcie przesłuchania tłumaczyła także, że to sami pracownicy muzeum zwrócili się do niej z prośbą o interwencję, ponieważ byli bezsilni w starciu z „układem rządzącym regionem”. Następnie Czyżewska opisała polityczne powiązania łączące marszałka Bułę, byłą dyrektorkę MŚO i jej męża.
- Urząd wysłał list do pracownika muzeum, z którym rozmawiałam o sytuacji w jednostce. Charakter i treść pisma miały zniechęcić do dalszej współpracy ze mną, co można interpretować właśnie jako zastraszanie pracownika – uważa Alina Czyżewska.
Wyrok w tej sprawie poznamy w październiku.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?