Wojna sołtysów z Molestowic

Natalia Popczyk
Natalia Popczyk
- Po tylu latach pracy na rzecz wsi spotyka mnie tyle nieprzyjemności - żali się Helena Kowalewicz. - Nawet sadzonki papieskiego dębu nie uszanowali i ścięli razem z trawą.
- Po tylu latach pracy na rzecz wsi spotyka mnie tyle nieprzyjemności - żali się Helena Kowalewicz. - Nawet sadzonki papieskiego dębu nie uszanowali i ścięli razem z trawą. fot. Andrzej Jagiełła
Sołtys pokłócił się z byłą sołtyską. Poszło o rachunek na 400 zł. Wieś już dawno podzieliła się na dwa obozy, a końca sporu nie widać.

- Wszyscyśmy tu po jednych korzeniach, wie pan, tych wschodniackich, to i swój temperament mamy - tłumaczy mieszkanka Molestowic, małej wsi niedaleko Graczy.

Przez 15 lat sołtysowała tu Helena Kowalewicz.
- Porządna kobieta z niej, to my ją wybrali, żeby wsią rządziła po naszemu - mówi jej sąsiadka.

- Zrobiłam dla wsi wszystko, co mogłam - była sołtyska wylicza swoje zasługi. - U władz gminy wywalczyłam odnowienie dróg i nowe oświetlenie. Przystanek postawiliśmy i zagospodarowaliśmy średniowieczne grodzisko, dzisiaj to najładniejsze miejsce we wsi.

Pięć lat temu wieś podzieliła się na dwa obozy. Zwolenników i przeciwników sołtyski. Zarzewiem konfilktu był spór Heleny Kowalewicz z rolnikiem Andrzejem Panną. Sołtyska kazała mu usunąć z gminnego nieużytku maszyny rolnicze. Ludzie twierdzą, że jak na wiejskie obyczaje, zbyt ostro go potraktowała.
- Komisje z gminy nasyłała, by dopiąć swego - opowiada Zdzisław Kutyła, obecny sołtys Molestowic. - To odbiło się na stosunkach międzyludzkich we wsi. Teraz żąda zwrotu 400 złotych za kabel, gniazdko, oprawę żarówki i wysięgnik lampy, które kupiła, żeby doprowadzić prąd do baraku przy placu zabaw. Ale rachunku nie przedstawiła.
Żądanie zwrotu pieniędzy tak zdenerwowało Kutyłę, że wyliczył swoje żądania. Niech Kowalewicz rozliczy się z wszystkich organizowanych we wsi festynów, udokumentuje koszty budowy kamiennego obelisku upamiętniającego papieża Jana Pawła II.

Była sołtyska nie kryje rozżalenia: - Potrafili dziękować za wszystko, zapraszać delegacje do wsi, afiszować się aktywnością sołectwa. A dzisiaj chcą mnie rozliczać, rachunków żądają, tak, jakbym zgarnęła pieniądze społeczne. A ja wielokrotnie swoje dawałam, by dobrze się działo. Posadziliśmy sadzonkę dębu, którego nasienie poświęcił nasz papież. Ktoś ją ściął przy okazji koszenia łąki. Trudno mi to pojąć. Tę suchą gałąź do końca życia zachowam.

Z sołtysowania zrezygnowała wiosną ubiegłego roku.
- Zmęczona już byłam, a i wiek już nie ten - mówi Helena Kowalewicz. - Przykro mówić, ale nikt mi wówczas nawet słowem nie podziękował, kwiatka nie dał...

- A za co mieli dziękować? - pyta ironicznie Kutyła. - Odeszła, bo wiedziała, że wieś już nie jest za nią. Przypisuje sobie i swojej rodzinie wszystkie zasługi, jakby inni nic nie robili.

Tatiana Śnieżek, która była w radzie sołeckiej poprzedniej kadencji, mówi tak: - Pani Helenka była sołtysem, który służył wsi. I źle się stało, że po jej rezygnacji dochodzi do konfliktu z obecnym sołtysem. To jest 70-letnia kobieta, której należy się szacunek. Sołtys to funkcja społeczna, opierająca się na zasadzie pełnego zaufania. Dziwne są próby rozliczenia pani Heleny w sytuacji, gdy jej coroczne sprawozdania finansowe były przez władze gminy przyjmowane bez zastrzeżeń.

- Ja się teraz boję, że mnie we wsi zabiją - żali się Helena Kowalewicz.
- Ja do Kowalewiczowej nie pójdę, nie mam po co - mówi sołtys Kutyła.

Rada sołecka chce się spotkać z panią Heleną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska