Wolna szkoła od niemal roku działa w Opolu. Wkrótce przenosi się do nowej siedziby, bo 80 metrów to dla niej za mało

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Nie ma polskiego, matematyki i innych przedmiotów. Nie ma ławek i dzwonków. Dzieci uczą się tego, co jest dla nich ważne w danym momencie życia: pisania, czytania, liczenia - mówi Piotr Koziol, prezes Fundacji Kwitnące Talenty.

Zajęcia w wolnej szkole w Opolu prowadzą edukatorzy, niekoniecznie z wykształceniem pedagogicznym. Obecnie jest ich czternaścioro. - To osoby, które edukują, pasjonaci tego, co robią - mówi Piotr Koziol.

Dziecko uczące się w wolnej szkole jest w systemie edukacji domowej. Jest zapisane do tradycyjnej szkoły, w której zdaje egzamin, najczęściej raz w roku. Jeśli nie powiedzie mu się, to w konsekwencji wraca do tradycyjnej szkoły.

- Nie znam takiego przypadku, żeby dziecko nie zdało podstawy programowej, bo u nas dzieci chcą się uczyć. Wiedzą, że jak chcą być u nas dłużej, to muszą zdać egzamin. Sami podejmują decyzję, na jaką ocenę, chcą go zdać. Jeśli w danym momencie nie interesuje ich matematyka, to mogą zdecydować, że wystarczy im trójka - kontynuuje Piotr Koziol.

Jaki jest cel takiego sytemu kształcenia? Czy opolscy rodzice chętnie posyłają dzieci do takiej szkoły? Ile kosztuje taka edukacja? W jakim wieku są uczniowie wolnej szkoły? - o to m.in. pytaliśmy prezesa Fundacji Kwitnące Talenty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska