Wszy w opolskim przedszkolu, czyli rodzicu radź sobie sam!

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
gs24.pl
Przedszkole odesłało dziecko do domu, gdy matka zgłosiła, że prawdopodobnie stamtąd przyniosło wszy.

Opolanka zorientowała się, że jest problem w ubiegłym tygodniu, gdy jej córka wróciła z przedszkola. - Wcześniej Zuzia była chora i zostawała w domu. Wszy na jej głowie zauważyłam, gdy w pierwszym dniu po chorobie wróciła z przedszkola, więc podejrzewałam, że właśnie tam je złapała - relacjonuje pani Ewa, mama dziewczynki. - Córka ma długie włosy. Zastosowałam specjalny szampon, żeby pozbyć się wesz, a później trzy godziny spędziłam nad nią z lupą, przeglądając włoski pasemko po pasemku, żeby wybrać wszystkie jajeczka - wspomina.

Kobieta poinformowała o sprawie Przedszkole Publiczne nr 4 w Opolu, do którego chodzi dziecko. Kolejnego dnia Zuzia została w domu, aby mama na dobre mogła rozprawić się z kłopotliwym problemem. - Skontaktowałam się też z przedszkolem, gdzie usłyszałam, że inni rodzice zostali już poinformowani o sprawie i wszystkie dzieci mają sprawdzone głowy - wspomina.

W tym tygodniu Zuzia poszła do przedszkola i znowu wróciła do domu z wszami. Mama dziewczynki ponownie pozbyła się pasożytów i wysłała dziecko do przedszkola. - Mąż, który odprowadzał małą powiedział przedszkolance co się stało, a ona kategorycznie stwierdziła, że mamy zabrać Zuzię do domu, bo ona nie chce mieć epidemii - wspomina pani Ewa. - Przedszkolanka dorzuciła jeszcze, że za resztę dzieci gwarantuje, że mają czyste głowy. Zbulwersowało mnie to, bo Zuzia została ukarane tylko za to, że powiedziałam otwarcie, że w przedszkolu jest problem - uważa.

Pani Ewa zabrała dziecko do lekarza i poprosiła, aby sprawdził dziecku głowę oraz wystawił zaświadczenie, że nie ma wszy. W przedszkolu usłyszała, że skoro tak, to następnego dnia Zuzia może wrócić. - Tylko co mi po tym, skoro ona znowu może przyjść zawszawiona, a przedszkole zamiast pomóc rozwiązać problem chowa głowę w piasek - mówi rozżalona. - Na koniec pani przedszkolanka powiedziała mi jeszcze tylko, że ponoszę konsekwencje swojej uczciwości. Tzn., że miałam zataić ten fakt, żeby wszawica się rozprzestrzeniała? - denerwuje się.

Zdaniem sanepidu problem można rozwiązać tylko dzięki współpracy rodziców i przedszkola. - Jeśli pojawi się przypadek wszawicy, to dyrekcja powinna uczulić rodziców, aby regularnie kontrolowali głowy dzieci - mówi Małgorzata Gudełajtis z opolskiego sanepidu. - Placówka może też zlecić pielęgniarce dokonanie przeglądu. Wcześniej trzeba jednak poinformować rodziców, że jest on planowany - wyjaśnia.

Po naszej interwencji przedszkole przeprosiło mamę Zuzi. - Pani Ewa poczuła się upokorzona, choć nie takie były nasze intencje - zapewnia dyrektor Elżbieta Marciniak. - Nie mieliśmy sygnałów od innych rodziców, więc uznaliśmy, że być może to Zuzia jest źródłem i nie chcieliśmy narażać innych dzieci - wyjaśnia.

Dyrekcja przedszkola zapewnia, że gdy pojawią się sygnały o kolejnych przypadkach wszawicy, zwoła zebranie, aby uczulić rodziców na problem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska