Wyburzali halę w Nysie, ostrzelali miasto!

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Barbara Głuszek: Całe szczęście, że nikogo wtedy nie było w domu. Mogliśmy zginąć od tego stalowego odłamka. Który wyrwał nam okno i uszkodził meble.
Barbara Głuszek: Całe szczęście, że nikogo wtedy nie było w domu. Mogliśmy zginąć od tego stalowego odłamka. Który wyrwał nam okno i uszkodził meble. Krzysztof Strauchmann
Głupota ekipy budowlanej naraziła ludzi na śmierć. Na szczęście uszkodzony jest tylko dom i samochód.

Ważący ponad trzy kilogramy kawał stali przeleciał w Nysie pół kilometra nad rzeką, potem nad budynkami nyskiej uczelni wyższej i trafił w okno na II piętrze bloku na Armii Krajowej.

- Odłamek rozwalił całe okno z framugą - pokazuje właściciel mieszkania Mieczysław Głuszek. - W meblach wybił dziurę, rozbił szybę w drzwiach, rozwalił obraz na ścianie. Część okna spadła na chodnik przed domem.

- W poniedziałek o 18. byłam akurat w pracy. Sąsiad zadzwonił, żebym szybko przybiegła, bo moje okno leży na ulicy - opowiada Barbara Głuszek. - Śmiertelnie się wystraszyłam, że mąż albo syn są w mieszkaniu. Oni lubią leżeć w tym pokoju na tapczanie pod oknem i oglądać telewizję. Na szczęście w środku nikogo nie było. Kiedy przybiegłam ludzie zabronili mi wchodzić do własnego domu, bo może konstrukcja jest naruszona. Weszłam dopiero w towarzystwie policjantów. Przeżyłam szok. Dwa dni nie mogłam dojść do siebie. Przecież mogliśmy zginąć!

- Kilkanaście minut po tym zgłoszeniu powiadomiono nas jeszcze o zniszczonym samochodzie marki Rover, który był zaparkowany po drugiej stronie zakładu przy ul. Grodzkiej. Odłamek wpadł do środka auta - informuje Katarzyna Janas, rzecznik nyskiej komendy powiatowej.

Wybuchy w dawnej Fabryce Samochodów Dostawczych trwają od piątku 13 września. Mieszkańcy z sąsiedztwa wcześniej skarżyli się na donośny huk, od którego drżały meble i naczynia w mieszkaniach. Właściciel terenu - FSO w Warszawie - prowadzi tam od sierpnia wyburzenia budynku dawnej lakierni, który wykonano na stalowej konstrukcji. We wtorek na miejscu pojawił się też powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.

- Wcześniej byliśmy informowani, że za zgodą powiatowego wydziału budownictwa prowadzone są tam prace rozbiórkowe, ale metodą tradycyjną - mówi Marek Cygan, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Nysie. - Na miejscu stwierdziliśmy, że wyburzenie jest prowadzone metodą wybuchową, na którą inwestor nie ma pozwolenia. Natychmiast wstrzymaliśmy prace.

Przed rozpoczęciem wysadzania lakierni firma poinformowała policję i straż pożarną, że ma taki zamiar i poprosiła o pomoc w zabezpieczeniu okolicy. Policja odpowiedziała, że jeśli prace narażają ludzi i mienie na niebezpieczeństwo, to należy od nich odstąpić. Teraz policjanci wyjaśniają, kto odpowiada za wybuchy w Nysie. Na razie śledztwo jest prowadzone w sprawie narażenia ludzi na utratę życia lub poważny uszczerbek na zdrowiu.

Dodatkowo nadzór budowlany prawdopodobnie ukarze właściciela terenu za poważne odstępstwo od pozwolenia na budowę.

Kilka razy próbowaliśmy skontaktować się telefonicznie z rzecznikiem prasowym FSO w Warszawie. Bezskutecznie.

Przedstawiciel firmy, prowadzącej wyburzenia skontaktował się już z poszkodowaną rodziną. Obiecał pokryć szkody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska