Wychował się między nagrobkami

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Za PRL-u cmentarne pomniki były tylko z lastryka. Dziś można zamówić płytę z kanadyjskiego granitu z ozdobami z brązu - nawet za 60 tysięcy złotych.

Od prawie ćwierci wieku zakład kamieniarski Tobiasów z Kędzierzyna-Koźla buduje nagrobne pomniki. - Firmę założył mój ojciec. Za rok będzie ćwierć wieku - opowiada szef firmy Marek Tobias. - Tata zaczynał od produkcji parapetów z lastryka. Potem przerzucił się na pomniki.

Kumple na boisko, ja na cmentarz
Na początku firma Tobiasów przypominała manufakturę sprzed stu lat. Wszystkie prace własnymi rękami wykonywali matka, ojciec i dziadek pana Marka.
- Ojciec zaczynał od jednej szlifierki i jednego wibratora do produkcji parapetów i schodów - wspomina kamieniarz. - Zakład był na ogródku. Od rana do wieczora był tam wielki hałas, a wszędzie pełno szarej mazi od szlifowania płyt nagrobnych i polewania ich wodą. Do tego wszystkie pomniki składowane były tuż przy domu. Czułem, jakbym mieszkał na cmentarzu.
Zmorą tamtych czasów był brak materiału do nagrobków. Stary Tobias jeździł żukiem do kamieniołomów w Piławie na Dolnym Śląsku. Jego syn w rodzinnym interesie zaczął pomagać po ukończeniu podstawówki.
- Nie lubiłem tej roboty. Kumple szli na boisko grać w piłkę, a ja musiałem tyrać w zakładzie - opowiada pan Marek.
Kiedy sześć lat temu umarł ojciec Tobiasa, pan Marek przejął interes. Dziś mówi, że praca w branży kamieniarskiej jest łatwiejsza niż przed dwudziestoma laty:
- Przede wszystkim jest dobry dostęp do materiałów. Kiedyś były trzy, cztery wzory pomników. Teraz w katalogu mam ich 1800.
Z przydomowego ogródka firma Tobiasa przeniosła się do nowo wybudowanego lokum.
Powrót lastryko
Z upływem czasu zmieniają się także gusta klientów. Za socjalizmu ludzie stawiali nagrobki z lastryka. Dziś na cmentarzach panuje przepych. Coraz więcej jest pomników z marmuru i ekskluzywnych odmian granitu - kanadyjskiego, indyjskiego, fińskiego. Najdroższy nagrobek Tobias stawiał z granitu brazylijskiego, za 18 tysięcy złotych. Najdroższy jest granit kanadyjski. Duży, wymyślny pomnik z tego materiału może kosztować nawet 60 tysięcy.
W zeszły wtorek na cmentarzu komunalnym na Kuźniczkach kamieniarze z firmy Tobiasa stawiali pomnik z marmuru kanadyjskiego, wykonany na zamówienie aż we Włoszech. Do zamontowania ogromnej nagrobnej płyty trzeba było sprowadzić 28-tonowy dźwig.
- Lastryko po 10 latach wietrzeje i osiada na nim mech, granit to materiał na wieki - zapewnia kamieniarz. - Jednak ostatnio znów dostaliśmy kilka zamówień na nagrobki z lastryka. Ludzie ubożeją.
Polisa na grób
Bardziej majętni do nagrobków z drogich kamieni każą dołożyć ozdobniki z brązu czy mosiądzu. Jednak wazony, lampiony, wizerunki Jezusa lub Matki Boskiej, a nawet litery często padają łupem hien cmentarnych.
- Jeżdżę z policjantami i pomagam w szacowaniu szkód. Najgorsze jest to, że złodzieje kradną literki czy wazony, za które w skupie dostaną zaledwie 10-20 złotych, a rzeczywiste straty spowodowane zniszczeniem pomnika sięgają kilkuset złotych - tłumaczy Marek Tobias.
Zdaniem kędzierzyńskiego kamieniarza przed złodziejami nie ma ratunku. Na nic zdaje się znakowanie pomników inicjałami zmarłych czy malowanie ich w niewidocznym miejscu farbą. Żeby spać spokojnie, bez obaw, że złodzieje splądrują grobowiec, najlepiej jest go ubezpieczyć.
Od kilku lat Marek Tobias robi pomniki własnego autorstwa.
- Po pracy siadam nad kartką papieru i rysuję projekty. Największą satysfakcję mam wtedy, gdy ludzie zamawiają właśnie moje dzieła - opowiada.
Kremacji się nie boję
Choć dziś Tobias w firmie zajmuje się głównie szefowaniem, nie zapomniał, jak szlifuje się pomniki:
- W sezonie urlopowym lub kiedy wypadnie komuś chorobowe, nakładam robocze ubranie i staję między moimi pracownikami.
Jego zdaniem kamieniarz musi się znać nie tylko na swym fachu, powinien być również dobrym psychologiem, umieć rozmawiać z klientami, którzy często nie otrząsnęli się jeszcze po stracie swojego bliskiego.
- Zdarza się, że w trakcie rozmowy ludzie zaczynają płakać. Musze ich uspakajać i spokojnie doradzić w tak trudnej dla nich chwili - mówi pan Marek.
Choć w Polsce coraz bardziej modna jest kremacja zwłok, a na tradycyjnych cmentarzach jest coraz ciaśniej, Marek Tobias nie obawia się, że straci pracę.
- Na razie jestem spokojny - mówi. - Na Śląsku mocno zakorzeniony jest tradycyjny pochówek. Ludzie często mi mówią, że nigdy by się nie zgodzili na spalenie swych zwłok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska