Wypalanie traw. Ile to nas kosztuje?

Mario/ratownictwo.opole.pl
Na Opolszczyźnie stale płoną pola i łąki.
Na Opolszczyźnie stale płoną pola i łąki. Mario/ratownictwo.opole.pl
Choć za wypalanie grożą surowe kary, nie odstrasza to rolników, bo chroni ich zmowa milczenia. Tylko od lutego pożary łąk i ściernisk na Opolszczyźnie kosztowały nas 1,4 mln zł.

Problem jest gigantyczny, a my jesteśmy bezsilni, od lutego do kwietnia odnotowaliśmy 1172 takie zdarzenia - podkreśla brygadier Adam Janiuk, rzecznik Wojewódzkiej Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Opolu. - Wyjazdy do płonących traw odciągają nas od poważniejszych zdarzeń, często strażaków odwołuje się z jednej akcji, żeby przerzucić do drugiej, np. do wypadku. Przez to wypalanie nie zdążymy kiedyś na czas z ratunkiem.

Nie pomagają apele, prośby i groźby ani ostrzeżenia, że ogień łatwo wymyka się spod kontroli i nietrudno o tragedię.

Taką jak w Łosiowie, gdzie rozniecony na polu ogień zabił człowieka, albo w Strzelcach Opolskich, gdzie ranna została osoba wypalająca trawę. Z kolei pod Krapkowicami dotkliwych poparzeń doznał strażak biorący udział w akcji gaśniczej. W Żędowicach zapalił się budynek mieszkalny, uszkodzona została linia telefoniczna. Gdzie indziej spłonęły stodoła, ford focus i 2 ha młodnika...

Kiedy zapytać rolników, jak jeden zapewniają, że nie stosują metod "afrykańskiego" rolnictwa. A po drugie - że to się nie opłaca, bo jeśli kontrola z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zobaczy wypalone pole czy łąkę, to jego właściciel straci unijną dopłatę.

Tyle że to teoria, bo na Opolszczyźnie stale płoną pola i łąki. Tylko 29 marca w ciągu czterech godzin strażacy wyjeżdżali do palących się traw aż 79 razy.

- Ogień nie powstał z samozapłonu, podpalają ludzie i żadne apele do nich nie docierają - podkreśla bryg. Janiuk.

Apeluje też policja. I przestrzega.

- Za wypalanie traw grozi nawet 5 tysięcy złotych kary - podkreśla podkomisarz Marzena Grzegorczyk z biura prasowego KWP w Opolu. - A kiedy zostanie zagrożone mienie lub życie, grozi za to od roku do 10 lat pozbawienia wolności.

Przepisy są dobre, sankcje surowe, więc dlaczego podpalacze są bezkarni?

- Bo jeśli ktoś nie da się złapać na gorącym uczynku, to trudno udowodnić takie podpalenie - podkreśla bryg. Janiuk. - Właściciel pola zapiera się, że to nie on, a inni niczego nie widzieli. Na wsi ludzie kryją jeden drugiego, bo w wypalaniu nie widzą nic złego.

Strażacy mówią, że może na początku rolnicy bali się o dopłaty, ale zobaczyli, że kar nie było tak wiele, a najlepszy nawóz to popiół, więc nikt już sobie w wypalaniu nie przeszkadza.

- A sąsiad sąsiada nie wyda, bo każdy ma coś na sumieniu - mówi strażak z długoletnim stażem z OSP w powiecie oleskim. - Jak nie wypala traw, to na przykład opryski robi w samo południe, co jest zakazane, albo śmieci wywozi do lasu bądź gnojówkę spuszcza do rowu. Środowisko naturalne? Rolnik wie swoje, mówi, że przyroda szybko się odradza.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska