Wysyła paczki z nadzieją

Fot. Tomasz Krawczyk
- Kiedyś wysłałam powodzianom całą emeryturę. Mąż do dzisiaj o tym nie wiedział - mówi pani Zofia.
- Kiedyś wysłałam powodzianom całą emeryturę. Mąż do dzisiaj o tym nie wiedział - mówi pani Zofia. Fot. Tomasz Krawczyk
184 przesyłki, a w nich 1,8 tony ubrań i żywności, także 4773 złote - to dary, które w ciągu trzech lat mieszkanka Olesna przekazała powodzianom z podkarpackiej wioski.

Jesteśmy wdzięczni

Jesteśmy wdzięczni

Halina Gortych, sekretarz gminy Gorzyce, w której leżą Sokolniki:
- W lipcu 2001 roku na Wiśle doszło do rozerwania wału, woda zalała cztery miejscowości, między innymi Sokolniki. W tej wiosce ucierpiało najwięcej mieszkańców. Straty były ogromne, zostały wyliczone na około 50 milionów złotych. Zniszczone były drogi, szkoły, przedszkola i prywatne domy. W niektórych budynkach woda stała nawet dwa tygodnie. Otrzymaliśmy natychmiast pomoc z całej Polski, między innymi od osób prywatnych, także z zagranicy. Bardzo pomogła nam też Zofia Nikodemiak. Jesteśmy jej ogromnie wdzięczni.

Panią Zofię poruszył obraz, który w 1997 roku zobaczyła w telewizji: mężczyzna stoi w wodzie, w samej koszuli. Płacze. Mówi, że zostało mu tylko to, co ma na sobie. Resztę zabrała powódź.
- To było wstrząsające - kręci głową, wspominając relacje z powodzi stulecia. - Wtedy przekazałam odzież dla powodzian z Opola.
Cztery lata później fala powodziowa zmyła wioskę Sokolniki pod Tarnobrzegiem (woj. podkarpackie). Zabrała ludziom dobytek, wypłukała radość i nadzieję, przynosząc biedę i smutek. Pani Zofia przeczytała w jednej z gazet, że mieszkańcy Lasowic Wielkich wysłali powodzianom ciężarówkę darów.

- Szybko postanowiłam, że też postaram się im pomóc - wspomina Zofia Nikodemiak. - Zdobyłam listę potrzebujących, zaczęłam wysyłać pieniądze. Choć nie były to duże sumy, po około 50 złotych, to wydałam na to całą emeryturę. Mąż do dzisiaj o tym nie wiedział - uśmiecha się.
Wkrótce nadeszły podziękowania. Ludzie zaczęli też przysyłać listy z prośbą o ubrania. Zresztą nadal przychodzi ich mnóstwo, a na tę Wielkanoc pani Zofia dostała aż 19 kartek z życzeniami.
Na koordynatora swej charytatywnej akcji wyznaczyła w Sokolnikach Krystynę Kędzię, która do dzisiaj podpowiada jej, komu potrzebna jest pomoc.
- Dostaliśmy z Olesna mnóstwo darów, to dla nas bardzo ważne - mówi Krystyna Kędzia. - W naszej wiosce nie brakuje biedy, szczególnie po powodzi. Nie ma pracy. A pani Zofia bardzo nam pomogła i nadal pomaga. Wszyscy są jej bardzo wdzięczni, to wspaniała kobieta - podkreśla.
7 stycznia 2002 roku Zofia Nikodemiak wysłała do powodzian pierwszą paczkę. Włożyła do niej ubrania, trochę żywności i słodyczy. Mąż Franciszek pomógł ją spakować, zawiózł na pocztę.

- To moje najważniejsze zadanie. Resztą zajmuje się żona - mówi z uśmiechem pan Franciszek.
W 2002 roku Sokolniki dostały od pani Zofii 23 paczki z 212 kilogramami darów, a także 753 złote. Rok później było już 65 paczek i 2240 złotych, a w 2004 - 80 przesyłek ważących w sumie 808 kilogramów, ponadto pani Zofia podarowała 1780 złotych. W tym roku zdążyła już przygotować 16 paczek (162 kg). W ciągu trzech lat same koszty przesyłki wyniosły 2748 złotych, a pomoc dotarła do około 20 rodzin. Dokumentacja wysyłek i listy od powodzian zajmują kilka skoroszytów.
- Wysyłamy głównie ubrania i obuwie, bo o to najczęściej proszą ludzie. Dobrze, że pomagają nam znajomi i sąsiedzi, bo sami byśmy nie mieli skąd wziąć tyle odzieży - mówi pani Zofia (wspiera różne akcje charytatywne). - Nieraz trzeba wysłać lekarstwa, pościel, rzeczy dla dzieci, przydają się też pieniądze - wymienia.
Przed dwoma laty wraz z mężem odwiedziła powodzian w Sokolnikach. Zabrali ze sobą cały samochód darów. Na miejscu zgotowano im bardzo miłe przyjęcie. Na własne oczy zobaczyli, jak trudno dźwignąć się wiosce po powodzi. Spotkała się z ludźmi, których dobrze zna z listów.

- To były wspaniałe chwile, gdy na przykład w jednym z domów zobaczyłam, że narzuta jest od nas, ten sweterek także i jeszcze ta rzecz, i tamta - wylicza. - Wtedy mogłam się przekonać, że ta pomoc jest im naprawdę potrzebna - kiwa głową. Zapowiada, że być może jeszcze w tym roku wybierze się do Sokolnik.
Zofia Nikodemiak zapewnia, że będzie pomagała Sokolnikom tak długo, jak będzie trzeba. Dopóki ludzie nie znajdą pracy, nie uporają się z biedą. A jeśli już mieszkańcom będzie się lepiej powodziło, to zostanie przyjaźń. Będą sobie nadal opowiadali o życiu, swych rodzinach, troskach, ale i radościach.
- Może kiedyś w niebie ta pomoc zostanie mi policzona na plus - uśmiecha się pani Zofia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska