Zarobiły, poznały nowy kraj i ludzi

Lina Szejner
Ilona Kępa spróbuje załatwić sobie pracę na wyspie Jersey jeszcze raz.
Ilona Kępa spróbuje załatwić sobie pracę na wyspie Jersey jeszcze raz.
Za pośrednictwem WUP w tym roku do pracy za granicą wyjechało ponad 10 tys. osób. Trzy dziewczyny, które trafiły na wyspę Jersey, opowiedziały NTO swoje wrażenia.

Ilona Kępa właśnie straciła pracę. Była - co nie jest w takiej sytuacji dziwne - w prawdziwym dołku psychicznym. Kiedy się dowiedziała, że w WUP można załatwić legalną pracę za granicą choć na kilka miesięcy, postanowiła złożyć dokumenty.

- Zrobiłam to, ale naprawdę nie wierzyłam, że mi się uda. Po kilku tygodniach już traciłam nadzieję. Gdy pani z WUP zawiadomiła mnie, że jadę na wyspę Jersey, czułam się po prostu szczęśliwa. Mam pracę na kilka miesięcy, i to jaką! Nie jechałam tam " w ciemno". Wszystko było legalnie załatwione i pracodawca mnie oczekiwał. Takiego luksusu nie ma nikt, kto jedzie do pracy "na czarno". Ci ludzie mogli mi szczególnie zazdrościć.
Pani Ilona ukończyła liceum zawodowe o specjalności kelnerskiej, a następnie policealne studium turystyczne. Praca w miejscowości wypoczynkowej bardzo jej odpowiadała. Znajomość języka angielskiego uznała na początek za niezłą.

Podróż na wyspę postanowiła potraktować jak wycieczkę. Wybrała dłuższą drogę - autokarem przez Paryż, do portu Sanmala i stamtąd - promem - na Jersey.
Wyspa jest po prostu urocza. Przez cały sezon przewija się tam mnóstwo turystów, z których żyje miejscowa ludność. Niełatwo policzyć hoteliki i banki.
- Zgodnie z przewidywaniami - właściciel czekał na mnie. Miałam pracować w niewielkim pensjonacie. Do moich obowiązków należało podanie gościom śniadania, a następnie sprzątanie pokoi. Było ich 36. Dzieliłyśmy tę pracę na cztery osoby. Szef od razu sformułował nasze powinności, ale umowę otrzymałyśmy po kilku dniach. Jedyną nietypową dla nas uwagą była ta, że obsługa ma być "niewidzialna". Sprzątałyśmy wtedy, gdy gości nie było w hotelu. Pracodawca traktował nas bardzo dobrze. Kazał mówić sobie po imieniu, co wcale nie oznaczało jednak zbytniej poufałości.

Właściciel hotelu oferował wszystkim pokojowym jednakową płacę, ponieważ dziewczyny były tam pierwszy raz. Osoby z referencjami otrzymywały wyższą stawkę. Od zarobków odejmowano kwoty za zakwaterowanie i całodzienne wyżywienie.
- Cała obsługa stołowała się w tym samym hotelu. Ponieważ gościom nie oferowano obiadów, szef zatrudniał kucharza, który gotował tylko dla właścicieli i pracowników. Kucharz był Włochem i karmił wyśmienicie. Cały personel mieszkał w osobnych dwuosobowych, nieźle wyposażonych pokojach. Praca trwała 6 dni w tygodniu. W sezonie było jej więcej, a gdy gości ubyło, uwijałyśmy się z robotą w kilka godzin.

Pani Ilona pracowała na wyspie Yersey 4 miesiące. Bilans tego pobytu jest oczywiście plusowy: zarobiła, poznała nowych ludzi (w pobliżu pracowało wielu Polaków), doskonale wypoczywała po pracy w pięknym miejscu.
- Było tak dobrze, ze staram się tam o pracę jeszcze raz - nie kryje pani Ilona.
Monika Kośmij-Łoboda także pracowała na wyspie Jersey i ona też załatwiła ją sobie za pośrednictwem WUP. Skończyła liceum gastronomiczne i technikum ekonomiczne. Na wyspie pracowała 5 miesięcy, także jako pokojowa.
- Pojechałam z koleżanką. Zatrudniono nas w średniej wielkości pensjonacie (30 pokoi), bez "gwiazdek" i luksusów, ale za to z ciepłą, rodzinną atmosferą. Hotelik prowadziło bardzo sympatyczne małżeństwo, które zatrudniało 10 Polaków. Nie wykorzystywano nas - praca trwała od ósmej do 13.30. Potem czas wolny, który przeznaczaliśmy na zwiedzanie wyspy. Wszyscy mieszkaliśmy na najniższej kondygnacji, przeznaczonej dla pracowników, w przyzwoitych warunkach. Za to jedliśmy dokładnie to samo, co goście.

Pani Monika również podsumowała ten wyjazd bardzo pozytywnie: - Przede wszystkim podreperowałam budżet rodziny, ponieważ starałam się oszczędzać. Lepiej poznałam język, dzięki czemu być może podczas następnego wyjazdu będę mogła dostać pracę, która bardziej odpowiada moim aspiracjom. Poznałam nowych ludzi - życzliwych, otwartych, sympatycznych. Zwiedziłam piękną wyspę...
Pani Monika także chciałaby jeszcze raz tam pojechać, ale teraz już z mężem i na dłużej, by zarobić na mieszkanie.
Pani Izabela Gajda z Krapkowic pracowała na wyspie Jersey również 5 miesięcy. Była w lepszej sytuacji, ponieważ doskonale znała język - jest ubiegłoroczną absolwentką filologii angielskiej.
- Składając dokumenty w WUP, zaznaczyłam, że chciałabym pracować w recepcji, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że jest to miejscowość turystyczna i o tego typu zajęcie nie będzie tam trudno - mówi pani Izabela. Taką pracę dostałam. To był 3-gwiazdkowy hotel średniej wielkości. Przydała się w nim także druga umiejętność - licencja pilota wycieczek zagranicznych. Dzięki temu mogłam nie tylko wykonywać standardowe zajęcia recepcjonistki, lecz zaoferować także organizację wycieczek, rezerwację lotów, co właściciele hotelu bardzo doceniali.

Pani Izabela twierdzi, że była bardzo dobrze traktowana przez właścicieli, a jej praca została doceniona. Mieszkała w przyzwoitych warunkach, podobnie jak inni pracownicy obsługi - obcokrajowcy. Nie czuła się gorsza niż przyjeżdżający do hotelu goście i jej też gorzej nie traktowano.
- Otrzymałam naprawdę doskonałe referencje - sumuje zalety pobytu na wyspie pani Izabela. Choć wcześniej wielokrotnie bywałam w Anglii, pobyt na Jersey umożliwił lepsze poznanie pięknego zakątka tego kraju i doskonalenie języka.
W notesie ma pani Izabela sporo adresów zaprzyjaźnionych osób, z którymi teraz koresponduje. Ma też wiele satysfakcji z tego, że przydała jej się licencja pilota wycieczek. W portfelu ciągle jeszcze są zarobione funty. Wszystko wskazuje na to, że pani Iza pojedzie na Jersey jeszcze raz. Na dłużej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska