Zbigniew Bartman, przyjmujący Stali Nysa: "Nie będziemy w PlusLidze Maluchem, ale też daleko nam do miana Ferrari" [WYWIAD]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Stal Nysa jest dla Zbigniewa Bartmana już 16. klubem w seniorskiej karierze. Poza Polską, grał on w siedmiu innych krajach: Włoszech, Turcji, Rosji, Chinach, Francji, Katarze i Argentynie.
Stal Nysa jest dla Zbigniewa Bartmana już 16. klubem w seniorskiej karierze. Poza Polską, grał on w siedmiu innych krajach: Włoszech, Turcji, Rosji, Chinach, Francji, Katarze i Argentynie. Piotr Marchwiński/Stal Nysa
- Nie możemy mówić, że mamy już zespół gotowy na walkę o medale czy nawet miejsce w fazie play-off. Nadrzędnym celem jest utrzymanie - mówi Zbigniew Bartman, przyjmujący beniaminka PlusLigi - Stali Nysa.

Jak się pan zmienił jako człowiek i jako siatkarz od swojego poprzedniego pobytu w Nysie?
To bardzo trudne pytanie, bo od mojego ostatniego pobytu w tym mieście minęło bodaj już 15 lub 16 lat. Poprzednio miałem okazję rozegrać mecz w Nysie jako 17-latek, więc nawet nie można powiedzieć, że byłem wtedy jeszcze dzieckiem. Na pewno od tego czasu zmieniłem się diametralnie, zarówno sportowo, i życiowo. Dzięki doświadczeniom zebranym w różnych miejscach na świecie mocno dojrzałem i teraz jestem zupełnie innym człowiekiem.

Teraz przyjdzie też panu grać w zupełnie innym obiekcie.
Zgadza się, obecny obiekt jest przepiękny. Możliwość trenowania i grania w Hali Nysa to sama przyjemność. Mam tylko nadzieję, że warunki sanitarne pozwolą na to, by wypełniła się do ostatniego miejsca. Marzy mi się, by doczekać się kolejnego „kotła” z prawdziwego zdarzenia.

Nawiązał pan już jakąś więź z nyskimi kibicami?
Widać po nich, że są energetyczni, żywiołowi, a ja taki styl dopingu bardzo lubię. Zdarza się, że przechodnie lub sąsiedzi zaczepiają mnie na krótką rozmowę. Pozwala to odczuć, że cała Nysa żyje siatkówką i jest niesamowicie głodna rywalizacji w PlusLidze.

Po sezonie 2019/20 miał pan również oferty zagraniczne. Dlaczego więc postanowił pan zostać w kraju?
Nawet więcej, propozycje miałem głównie z zagranicy. O tym, że zostałem w Polsce i wybrałem Stal zadecydowały sprawy rodzinne. Mam małego syna, który dosłownie kilka dni temu skończył półtora roku. Nie byłby więc to odpowiedni okres, by teraz wyjeżdżać z nim do innego kraju. Chciałem też, żeby miał regularny kontakt z dziadkami, a za granicą byłoby to bardzo utrudnione. Zdecydowałem się na przyjście do Nysy, ponieważ klub wyszedł z naprawdę ciekawą ofertą. Ambicja emanuje w nim od każdego pracownika, począwszy od kierownika drużyny, a skończywszy na prezesie. To sprawia, że po prostu chce się tu być.

Trener Krzysztof Stelmach powiedział, że widzi w panu lidera zespołu?
Generalnie to właśnie trener skontaktował się ze mną jako pierwszy. Od jego telefonu zaczęły się negocjacje ze Stalą. Treść mojej rozmowy ze szkoleniowcem powinna jednak pozostać między nami, nie chciałbym jej upubliczniać. Bardzo jednak ucieszyłem się, że zadzwonił do mnie bezpośrednio. Zaproponował mi powrót na pozycję przyjmującego, a dla mnie była to bardzo ciekawa perspektywa.

Jak zatem panu idzie w elemencie przyjęcia?
Nad czuciem w tym aspekcie cały czas intensywnie pracuję. Jeżeli czegoś się nie robiło przez dwa lub trzy lata, nie jest tak łatwo wypracować tego na nowo w cztery tygodnie. Potrzeba do tego jeszcze trochę czasu i boiskowego obycia. Postaram się jednak jak najszybciej ponownie zaadaptować do roli przyjmującego. Coraz bardziej wdrażamy się w typowo siatkarski trening z piłkami, więc z dnia na dzień powinno być tylko lepiej.

Czuje się pan autorytetem dla klubowych kolegów?
Zawsze jak mogę staram się im służyć dobrą radą lub wyciągnąć pomocną dłoń. Natomiast o to, czy jestem autorytetem, najlepiej zapytać samych zawodników. Nigdy nie postrzegałem siebie w takich kategoriach. Wydaje mi się to zresztą śmieszne, jeżeli ktoś sam z siebie uważa się za autorytet.

Czyli nie bierze pan pod swoje skrzydła młodszych graczy, tak jak kiedyś brał pana były klubowy kolega Ihosvany Hernandez?
Pamiętam do dziś, jak występując we włoskim Marmi Lanza Verona Kubańczyk „tresował” mnie różnymi ćwiczeniami potreningowymi. Wtedy jednak on miał 35 lub 36 lat, a ja zaledwie 18. Dzieliła nas więc właściwie różnica dwóch pokoleń, teoretycznie przy niefarcie mógłby być nawet moim ojcem (śmiech). Teraz co prawda mam już 33 lata, ale w Stali nie spełniam takiej roli jak Ihosvany. Najmłodszy zawodnik w klubie ma bowiem 24 lata, więc jest już też na tyle dorosłym człowiekiem, że powinien wiedzieć jak się prowadzić i co chce w sporcie osiągnąć.

Trwa głosowanie...

Czy Zbigniew Bartman jest największym wzmocnieniem Stali Nysa przed sezonem 2020/21?

Kiedy przechodził pan do francuskiego Stade Poitevin Poitiers, tamtejsze media porównały pana do Leonardo DiCaprio. W Nysie zetknął się pan już z jakimś równie oryginalnym określeniem?
Nie, tutaj jeszcze tak barwnych określeń na swój temat nie słyszałem. Ogólnie nie wiedziałem też, że we Francji przyrównywano mnie do Di Caprio, tym mnie pan zaskoczył. Tak sobie teraz myślę, co mogłoby mnie z Leonardo łączyć, ale na szybko nie znajduję żadnych podobieństw (śmiech).

W jednym z programów miał pan okazję siedzieć za kierownicą Malucha. Ale przekładając motoryzację na terminologię siatkarską, to Stali Nysa chyba nie można określić w PlusLidze Maluchem wśród Ferrari?
Przysłowiowym Maluchem na pewno nie jesteśmy, z dwóch zasadniczych względów: wielkich tradycji klubu oraz, przede wszystkim, kadry, jaką obecnie dysponujemy. Na pewno jednak nie możemy też jeszcze aspirować do miana Ferrari. Mimo sukcesów, jakie Stal osiągała w przeszłości, jej struktura w ostatnich latach wielokrotnie się zmieniała i teraz niejako musi uczyć się PlusLigi od nowa. Beniaminek, niezależnie od tego, jaki ma skład, zawsze ma pod górkę. Czeka nas niezwykle trudny początek sezonu. Bodajże do listopada gramy praktycznie z samą ligową czołówką, a dopiero później z ekipami, które najprawdopodobniej będą naszymi bezpośrednimi rywalami w walce o nadrzędny cel, jakim jest dla Stali utrzymanie. Kiedy już sobie matematycznie je zapewnimy, będziemy mogli myśleć o czymś więcej. Nie można jednak absolutnie mówić, że mamy już teraz zespół gotowy na walkę o medale czy nawet o miejsce w fazie play-off.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska