Żebracy uprzykrzają życie pasażerom

Redakcja
Żebrzący domagają się od podróżnych pieniędzy i papierosów. Czatując na osoby wracające z saksów, liczą na łatwy zarobek. Cierpią na tym podróżni, bo nie chcąc ryzykować, nie odmawiają wsparcia.
Żebrzący domagają się od podróżnych pieniędzy i papierosów. Czatując na osoby wracające z saksów, liczą na łatwy zarobek. Cierpią na tym podróżni, bo nie chcąc ryzykować, nie odmawiają wsparcia. Paweł Stauffer
Pojawiają się na opolskim dworcu PKS, gdy przyjeżdżają autobusy z zagranicy. Od podróżnych domagają się pieniędzy i papierosów. Bywa, że są agresywni.

O żebrzących, których w ostatnich tygodniach mnóstwo pojawiło się na opolskich ulicach pisaliśmy we wtorek. Po naszym tekście rozdzwoniły się telefony od osób, które twierdzą, że bezdomni (ale nie tylko), próbujący wymusić pieniądze od podróżnych są prawdziwą plagą na opolskim dworcu PKS.

- To nie jest tylko kwestia tego, że ci ludzie, delikatnie rzecz ujmując, brzydko pachną. Oni zwyczajnie są agresywni - mówi Wioleta Gulczewska, która odprawia pasażerów wyjeżdżających m.in. do Niemiec, Holandii, Anglii i Francji. - Ostatnio jeden z żebrzących chciał od pasażera pieniądze. Ten mu powiedział, że nie dostanie ani grosza i że ma się wziąć do roboty. Żebrzący zrobił się agresywny, zaczął wymachiwać pięściami i myślałam, że dojdzie do rękoczynów - wspomina.

Pracownicy przewoźnika podejrzewają, że dworzec stał się ulubionym miejscem żebrzących, bo szybko rozeszła się wieść, że to od osób wracających z saksów można wyciągnąć najwięcej.

- Dlatego pojawiają się zwłaszcza wieczorami, kiedy autobusy zjeżdżają do Opola. Interesują ich pieniądze, ale zaczepiają też ludzi, żeby poczęstowali ich papierosami - mówi Wioleta Gulczewska. - Widzę, że wielu pasażerów faktycznie daje im drobne, po to, żeby mieć spokój. Żebrzący zwykle są pijani, więc nie wiadomo jak zareagują na odmowę, a nikt nie chce mieć problemów. Później pasażerowie skarżą się, że nie czują się na dworcu bezpiecznie - opowiada.

Osoby, które odprawiają pasażerów próbowały przeganiać żebrzących. - Ale ich jest cała zgraja, a ja jestem jedna. Nie wiem, czy w tej złości nie zaatakuje mnie kiedy będę wracała do domu - mówi pan Wioleta i dodaje, że jej obawy wcale nie są bezpodstawne. - Panie, które sprzątają poczekalnie zaczęły wzywać policję, kiedy z powodu ich awantur podróżni woleli stać na deszczu niż wejść do środka. Efekt był taki, że wrócili po kilku godzinach i zaczęli się awanturować, że panie nasłały na nich policję - relacjonuje.

Przemysław Nijakowski, prezes opolskiego PKS potwierdza, że problem faktycznie narasta.
- W ubiegłym miesiącu zniknęła na przykład walizka jednej z pilotek. Później ktoś ją odnalazł na kamionce. Nikogo za rękę nie złapaliśmy, ale możemy podejrzewać, że to sprawka osób, które się tam kręcą - mówi.

Prezes PKS mówi, że aby rozwiązać problem, policjanci musieliby na stałe wpisać sobie patrolowanie okolic dworca w godzinach odjazdów autobusów. - Tego od nich wymagać nie mogę, dlatego chciałbym, aby od września ochroniarze, którzy teraz pilnują m.in. zajezdni, pojawiali się również na dworcu. To powinno zwiększyć bezpieczeństwo - dodaje.

Żebractwo jest wykroczeniem, dlatego grozi za grzywną wysokości nawet 1,5 tys. złotych lub kara ograniczenia wolności. Jeśli jest to uporczywe żebractwo, delikwent może trafić do aresztu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska