Od 20 lat grupa kilkuset osób, głównie harcerzy ZHP, zjeżdża z różnych zakątków Polski w wyznaczone miejsce w Beskidach Zachodnich. Wędrują po szlakach, często brnąc w śniegu po kolana, gotują na ogniu lub kuchence gazowej, spędzają noc pod namiotem. Większość z nich to wędrownicy, czyli harcerze w wieku 16+.
Jak zaznaczają uczestnicy, do udziału w Zimowej Watrze Wędrowniczej trzeba się dobrze przygotować.
- W pewnym momencie w środku nocy moja psychika przestała dawać radę. Było mi strasznie zimno. Powiedziałam sobie, że nigdy więcej nie wezmę udziału w takim wydarzeniu. Ale przetrwałam i jestem z siebie bardzo dumna. Mam nadzieję, że za rok również uda mi się pojechać - mówiła szesnastoletnia Zosia, przyboczna gromady zuchenek ZHR Głuchołazy.
- Było dobrze. Pozmagałem się trochę ze sobą samym, nabrałem nieco pokory. Fajne przeżycie. Wyjazd na "Watrę" zaproponował mi drużynowy, jako rozgrzewkę przed wiosenną wyprawą w Tatry. Dzięki temu mogłem się sprawdzić - dodał dziewiętnastoletni Staszek, harcerz ze środowiska ZHR Głubczyce.
W tegorocznej "Watrze" uczestniczyło 299 osób. Warstwa pokrywy śnieżnej mierzyła 80 cm. Temperatura w nocy wyniosła -1 st. C., choć w poprzednich edycjach niejednokrotnie termometry wskazywało - 20 stopni.
Nie tylko wyczyn fizyczny
Pomysłodawcą akcji jest hm. Leon Suski, instruktor ZHP z Jastrzębia-Zdroju. Jego wuj, Czesław Duma ps. "Nieznany", dnia 11 lutego 1949 roku został zamordowany w komunistycznym więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Leon wymyślił Zimową Watrę Wędrowniczą jako formę oddania hołdu "Nieznanemu" i jemu podobnym.
Tegoroczna Zimowa Watra Wędrownicza odbyła się pod szczytem Błatniej w Beskidzie Śląskim. To ważne miejsce związane z historią Zgrupowania NSZ kpt. Henryka Flamego ps. "Bartek". W maju 1946 roku doszło tam do bitwy stoczonej przez oddział Zdzisława Krausa ps. "Andrus" z milicjantami. W akcji zginął jego zastępca, dziewiętnastoletni plut. Edward Biesok ps. "Edek". Poległego pochowano w lesie na zboczu Błatniej. Na drzewie żołnierze wyryli napis "NSZ" i zarys orła. Szczątki "Edka" ekshumowano około 10 lat temu. Miejsce jego leśnego pochówku to dziś grób symboliczny. Napisy wyryte na drzewie wciąż są widoczne.
Z jednej strony takie doświadczenie to dla młodych ludzi wyczyn i próba własnych możliwości, a z drugiej - oddanie hołdu chłopcom i dziewczętom z lasu, drugowojennym i powojennym partyzantom, którzy również wiele zimowych nocy spędzili zimą w górach, ale z tą różnicą, że nie mieli puchowych śpiworów, kuchenek turystycznych, butów i odzieży z membraną.
- To nas uczy pokory. Wydaje się, że noc spędzona zimą w górskim lesie to wielki wyczyn, ale gdy weźmiemy pod uwagę naszą sytuację - tylko jedna noc i całkiem przyzwoity sprzęt - oraz sytuację "leśnych braci", którzy w ziemiankach, wyposażeni co najwyżej w baranie kożuchy, spędzali wiele takich zimowych nocy, to stajemy w obliczu dwóch sytuacji bez porównania. Dzięki temu młodzi ludzie jeszcze bardziej nabierają pokory, nie pysznią się swoim wyczynem - tłumaczył jeden z uczestników, który na "Watrze" był trzynasty raz.
Strefa Biznesu - Boże Ciało 2023. Gdzie i za ile wyjadą Polacy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?