Zmuszeni do oszczędności

Klaudia Bochenek
Nyskie muzeum nie otrzymało nawet połowy kwoty, o jaką ubiegało się w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Wprawdzie dyrekcja nyskiego muzeum cieszy się, że dzięki funduszom z ministerstwa nie popadnie w długi, to jednak 170 tysięcy nie rozwiąże problemów finansowych, z jakimi placówka boryka się już od dłuższego czasu. - Prawdę powiedziawszy, jesteśmy tą kwotą trochę rozczarowani, ponieważ liczyliśmy na trzysta osiemdziesiąt tysięcy - powiedziała "NTO" dyrektor nyskiego muzeum, Elina Romińska. - Część pieniędzy przekazanych nam przez ministerstwo miała być przeznaczona na wymianę stolarki okiennej, odnowienie pomieszczeń, z których kilka nie było remontowanych od 1984 roku, konserwację niektórych muzealiów i urządzenie magazynów. Tymczasem kwota okrojona o połowę wystarczy jedynie na terminowe wypłaty miesięcznych wynagrodzeń dla pracowników oraz bieżące wydatki na prąd i inne media. Niestety, o zakupach nowych eksponatów musimy na razie zapomnieć.
Nic nie wskazuje również na to, że do końca roku placówka wypracuje 100 tysięcy złotych własnych dochodów, do czego została zobowiązana przez organ nadzorujący, czyli starostwo powiatowe. - To nierealna liczba. Na razie mamy 40 tysięcy, a jeżeli do końca roku wypracujemy jeszcze dwadzieścia, to będzie dobrze - twierdzi dyrektor Romińska. - Wciąż liczymy na dodatkowe wpływy z udostępnienia pomieszczeń po byłym archiwum na potrzeby Wyższej Szkoły Zawodowej. To też byłoby jakieś rozwiązanie.
Kiepska sytuacja muzeum zmusza dyrekcję również do oszczędności. Od początku roku żaden z pracowników nie otrzymał premii ani nagrody jubileuszowej. Do 27 osób zmniejszyła się liczba zatrudnionych. - Oszczędzamy również na artykułach biurowych, ograniczamy rozmowy telefoniczne i nie jeździmy nawet na szkolenia - wyjaśnia Elina Romińska. - A zaproszenia na imprezy kulturalne, zamiast wysyłać pocztą, roznosimy sami. Robimy co możemy, aby chociaż trochę podreperować budżet. Nie posunęliśmy się tylko jeszcze do wyprzedaży eksponatów, bo tego robić nam nie wolno.
Perspektywy na przyszłość również nie są zbyt optymistyczne. Jak twierdzi dyrektor Romińska, jedynym rozwiązaniem problemów placówki jest zmiana sposobu jej finansowania. - Ratunkiem byłby cztero- lub pięcio-procentowy podatek dochodowy od osób fizycznych, a nie jak dotąd - jednoprocentowy, ponieważ wiadomo, że nyskie dochody są zbyt niskie w stosunku do potrzeb placówki. Na większym podatku skorzystałoby zarówno muzeum jak i starostwo. Na razie jednak martwimy się głównie o to, czy cała kwota przyznana przez ministerstwo faktycznie do nas dotrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska