Żyją z trójką dzieci w zagrzybionym mieszkaniu w Opolu

Redakcja
- Żeby tu zamieszkać, musielibyśmy zainwestować kilkadziesiąt tysięcy złotych - mówi pani Czesława. - Oboje z mężem jesteśmy rencistami, kredyt na remont poprzedniego mieszkania spłacamy do dziś.
- Żeby tu zamieszkać, musielibyśmy zainwestować kilkadziesiąt tysięcy złotych - mówi pani Czesława. - Oboje z mężem jesteśmy rencistami, kredyt na remont poprzedniego mieszkania spłacamy do dziś. Sławomir Mielnik
Państwo Banachowie, którzy są rodziną zastępczą dla trójki dzieci, skarżą się, że w zagrzybionym mieszkaniu ich podopieczni ciągle chorują.

Banachowie są rencistami. Własnych dzieci nie mają. Dwanaście lat temu przyjęli pod swój dach dwóch chłopców i dziewczynkę, stając się dla nich rodziną zastępczą. Problemy z mieszkaniem przy ul. Sienkiewicza w Opolu, gdzie w tej chwili mieszkają, zaczęły się kilka lat temu.

- Elewacja na budynku zaczęła się sypać, dlatego podjęto decyzję, żeby ją skuć, zanim fragmenty spadną komuś na głowę - wspomina Czesława Banach. - Problem w tym, że ekipa zostawiła gołe, niczym niezabezpieczone cegły i na ścianach szczytowych zaczęła wychodzić wilgoć. Efekt jest taki, że od kilku lat żyjemy w zagrzybionym mieszkaniu - skarży się.

Problem jest tym bardziej dokuczliwy, że zarówno pani Czesława, jak i jej dzieci (w wieku 12, 13 i 18 lat) są alergikami. - Przez życie w takiej zgniliźnie cały czas chorują, na leczenie wydajemy krocie, a szans na poprawę nie widać - denerwuje się.

Banachowie poprosili gminę o zamianę mieszkania na inne. Urzędnicy zaproponowali im lokal przy ul. Piastowskiej. - Kiedy zobaczyłam, w jakim jest stanie, ręce mi opadły - mówi pani Czesława. -Nie ma w nim ogrzewania, łazienka, zresztą podobnie jak całe mieszkanie nadaje się do kapitalnego remontu, a wilgoć jest chyba jeszcze większa jak na Sienkiewicza - załamuje ręce.

Rodzina wyliczyła, że by zamieszkać w nowym lokum, musiałaby najpierw wyłożyć na nie kilkadziesiąt tysięcy złotych. - Pożyczki, które zaciągnęliśmy na remont pierwszego mieszkania, spłacamy do dziś, dlatego nie stać nas na kolejny kredyt. Niech urzędnicy się nie dziwią, że ludzie nie chcą zostawać rodzicami zastępczymi, skoro na żadną pomoc liczyć nie mogą - mówi rozgoryczona pani Czesława.

Urząd Miasta Opola deklaruje, że nie zostawi Banachów bez pomocy, rodzina zastępcza zostanie potraktowana priorytetowo.

- Sęk w tym, że nie mamy w wolnych zasobach wyremontowanych lokali. Jeśli takie się zwolni, na pewno je zaproponujemy - zapewnia Alina Pawlicka-Mamczura, rzeczniczka prezydenta Opola.

Problem Banachów rozwiązałby też remont elewacji na budynku, w którym teraz mieszkają. - Wiemy, że to usunęłoby przyczynę powstawania grzyba, dlatego wysłaliśmy do zarządcy pismo, by jak najszybciej takie prace wykonać. Wspólnota musi jednak pozyskać na to pieniądze, dlatego wszystko tak długo to trwa - dodaje Pawlicka-Mamczura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska