![Brak aplikacji „Ratunek”...](https://d-art.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/c8/53/60e6e2040fda7_o_large.jpg)
8 grzechów głównych turystów w górach. Proste błędy groźne na szlaku. Co trzeba wiedzieć, by w górach być bezpiecznym
Brak aplikacji „Ratunek”
Nawet jeśli ktoś dobrze przygotuje się do wyjścia w góry, wszystko zaplanuje i zabierze co trzeba, to zawsze nieszczęśliwy wypadek może się zdarzyć. I wtedy będzie potrzebna pomoc GOPR. Naczelnik beskidzkich goprowców przyznaje, że ludzie, którzy dzwonią do centralnej stacji ratunkowej w Szczyrku z prośbą o pomoc nadal mają problem z określeniem swojego położenia.
Dlatego bardzo dobrym rozwiązaniem jest aplikacja „Ratunek”.
- Choć promujemy ją od lat, to ze statystyk za 2020 rok wynika, że ilość zgłoszeń poprzez tę aplikację wynosiła tylko 2 procent. A to naprawdę dobre narzędzie – prócz tego, że jest w niej nasz numer i bezpośrednio łączy do stacji centralnej GOPR, to dodatkowo ratownikom w centrali na monitorze wyświetla się położenie osoby dzwoniącej. I nie musi tłumaczyć gdzie jest, bo ratownicy widzą jej położenie – argumentuje Marcin Szczurek.
Zwraca uwagę, że mówiąc o dotarciu z pomocą, trzeba pamiętać, że góry to specyficzne miejsce. - Ludzie nieraz oczekują, że dotrzemy do nich w 10-15 minut. A czasami dotarcie naszych ratowników do poszkodowanego może zająć godzinę, dwie, a nawet trzy godziny. To zależy od miejsca, pogody i sprzętu, którego w danej chwili możemy użyć. Aplikacja „Ratunek” skraca czas dotarcia, bo widząc położenie poszkodowanego nie musimy już poświęcać czasu na jego lokalizację – tłumaczy szef Grupy Beskidzkiej GOPR. Ważne, by po zgłoszeniu nie ruszać się z miejsca, z którego dzwoniliśmy po pomoc.