A krzyku, a dymu!

Mirosław Olszewski
Próby wyjaśnienia kulis afery Rywina, komisja śledcza przekształciła w polityczne widowisko. Nie widać efektów tasiemcowych przesłuchań, za to politycznego dymu co niemiara.

Nie wiem, czy jeszcze ktokolwiek w Polsce, poza rzecz jasna członkami sejmowej komisji śledczej, wie, na jakim etapie jest prowadzone przez nią śledztwo. Oglądałem niedawno kilka fragmentów przesłuchań i odniosłem wrażenie, że śledztwo weszło na taki stopień uszczegółowienia, rozeszło się na boki na tyle wątków, że aby zrozumieć, w jakim znajduje się punkcie, należałoby wykonać ogromną pracę studialną. A komu się chce, skoro za oknem pogoda jak marzenie, a myśli zaprząta tylko jedno: skąd wyskrobać kasę na przynajmniej kilka dni wypoczynku?
Wydawało mi się na początku pracy komisji, że jej rzeczą jest ramowe określenie przebiegu zdarzeń w tzw. aferze Rywina, ustalenie, kto wreszcie do kogo przyszedł i z czyjego polecenia, oraz opisanie mechanizmu, który powoduje, że podobne afery mogą się zdarzać. Tymczasem z relacji, które czytam w gazetach wynika, że analizowane są sprawy absolutnie drobiazgowe, a większość wypowiedzi - z jednej i drugiej strony komisyjnego stołu przesłuchań - nosi charakter politycznych manifestacji intencji i poglądów, zarówno pytających jak i odpowiadających. Analizą szczegółową do bólu wszelkich okoliczności sprawy powinna natomiast zająć się prokuratura, mająca daleko większe możliwości prawne prowadzenia postępowania niż grupa posłów.
Ciekaw jestem, jak wielkie zainteresowanie wzbudzą efekty pracy komisji, które mają być podobno ogłoszone w okolicach sierpnia. Przypuszczam, że niewielkie. Najgłośniejsze ostatnio sprawy o brutalne morderstwa podniecały masową wyobraźnię, gdy pachniały jeszcze świeżynką. Wtedy, gdy gazety przynosiły szczegółowe opisy okoliczności zbrodni, wskazywały tropy. Po dwóch-trzech latach śledztwa i przewodu sądowego, wieści o karze dla zabójców spadały z pierwszych na pośledniejsze strony gazetowych wydań. Takie są prawa rynku. Podobnie będzie ze sprawą Rywina: zainteresowanie rozkołysały pierwsze newsy na ten temat, im zaś dalej w las, im więcej chęci rozłożenia całego mechanizmu afery na atomy, tym mniej społecznego zainteresowania efektem majsterkowania.
Mówiąc wprost, mnie już dziś niespecjalnie interesuje, kto, i czy w ogóle, położy głowę w aferze producenta Pianisty. Komisja dała, owszem, niezły spektakl polityczny, cóż, gdy ja większości polityków nie wierzę.
Bardziej niż miliony Rywina ciekawi mnie to, o czym niedawno napisała "GW", czyli o niechęci krajowych operatorów sieci komórkowych do współpracy w tworzeniu systemu, który mógłby znacznie ograniczyć kradzieże telefonów komórkowych, czyniąc je w prosty sposób nieużytecznymi. W Europie systemy takie działają z powodzeniem. Fachowcy, nieoficjalnie, mówią wprost: operatorom te kradzieże są na rękę, bowiem i z nich nabijane są przecież minuty połączeń za prowadzone rozmowy. Pecunia non olet.
Mam wrażenie, że skala tego "przekrętu przez zaniechanie", liczona w złotówkach, przewyższa kwotę z którą Rywin miał przyjść do Michnika. Jednak podstawowa wada tej aferki jest taka, że na niej niewiele da się zbić politycznych punktów, więc będzie leżeć odłogiem jeszcze przez lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska