Przypomnijmy - Jan Bienias, działacz Fundacji Pro - Prawo do Życia, na początku 2019 roku woził na przyczepie samochodowej zdjęcia płodów usuniętych w wyniku aborcji. Miał naruszyć między innymi przepisy mówiące o umieszczaniu w przestrzeni publicznej treści nieprzyzwoitych, a także kodeksu drogowego przez wjechanie pod zakaz wjazdu, tamowanie ruchu i używanie urządzeń nagłaśniających - w tym przypadku megafonu - niezgodnie z przeznaczeniem.
Co ciekawe, do sprawy w charakterze oskarżyciela publicznego włączyła się prokuratura (choć zwykle oskarżycielem w takich przypadkach jest policja), która na rozprawie pod koniec stycznia cofnęła wniosek o ściganie obwinionego w zakresie zakłócania porządku publicznego i umieszczania w przestrzeni publicznej nieprzyzwoitych treści.
- Wytyczne Prokuratora Krajowego są takie, że gdy policja wnioskuje o ukaranie osób w takim, jak tutaj stanie faktycznym, to prokuratura powinna interweniować i cofnąć wniosek o ukaranie. Musimy stać na straży praworządności - tłumaczył nto prok. Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Na wtorkowej rozprawie nieobecnego obwinionego broniła adwokat Marta Korus.
- Wjechanie pod zakaz jest bezsprzeczne. Z pewnością, gdyby Jan Bienias był dziś na sali, wyjaśniłby, że nie znał tego miejsca, ale podjął próbę wyjazdu. Oskarżyciel posiłkowy (Piotr Chwastowski - przyp. red.) rozpoczął rozmowę z obwinionym, przez co faktycznie mogło dojść do zatamowania ruchu, ale nie ma dowodów na to, że utrudniło to poruszanie się większej liczbie samochodów. Nie ma też dowodów w postaci chociażby nagrań na to, że z megafonu leciały jakiekolwiek nagrania - argumentowała adwokat Korus.
Z taką linią obrony nie zgodził się Piotr Chwastowski, opolski policjant będący świadkiem zdarzenia, występujący jednak w sprawie jako osoba prywatna. - Samochód, którym poruszał się obwiniony, blokował ruch kilku samochodom - przynajmniej mi i stojącej za mną sąsiadce. Ze "szczekaczki" z kolei niosła się informacja, że na opolskiej porodówce zabijane są dzieci. No i ta przyczepa, na której prezentowano bardzo drastyczne treści... - zeznawał przed sądem Chwastowski.
- Wszystko to miało miejsce na ulicy Kieleckiej, w terenie, gdzie chodzi wiele osób, niedaleko jest też przedszkole. Uważam, że nie jest to miejsce na prezentowanie drastycznych treści, abstrahując całkowicie od idei działaczy, której nie chcę oceniać, czy - tym bardziej - krytykować. Jeśli jednak ktoś nie zgadza się z aborcją, powinien protestować pod budynkami polskiego parlamentu, w miejscu, gdzie stanowione jest prawo. Zresztą, prezentowanie rozszarpanych zwłok bezsprzecznie wykracza poza jakiekolwiek standardy etyczne. Jest wyskokiem, na który nie ma miejsca w przestrzeni publicznej. Owszem, do tej pory orzecznictwo sądów w zakresie art. 141 kodeksu wykroczeń (umieszczania nieprzyzwoitych treści publicznie - przyp. red.) skupiało się na goliźnie czy pornografii, ale dziś właśnie jesteśmy świadkami tworzenia się nowego orzecznictwa w takich sprawach - dodał Chwastowski.
Wyrok w tej sprawie poznamy 10 marca.

W jakim kierunku powinna się zmieniać UE?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?