Będą strzelać do dzików spod bloków w Kędzierzynie-Koźlu

Krzysztof Korbiel
Zwierzęta nie boją się ludzi i często zaglądają na osiedla mieszkaniowe. Na ich widok mieszkańcy szybko uciekają do klatek schodowych.
Zwierzęta nie boją się ludzi i często zaglądają na osiedla mieszkaniowe. Na ich widok mieszkańcy szybko uciekają do klatek schodowych. Krzysztof Korbiel
Urząd miasta podpisze umowę z lekarzem weterynarii na odłowienie grasujących w mieście drapieżników. Będzie mógł używać nabojów usypiających, a nawet ostrych.

Dotąd mieszkańcy, którzy podczas spacerów po mieście spotkali na swojej drodze dzika, mogli co najwyżej wziąć nogi za pas. Zdarzało się, że zwierzęta z osiedli próbowała przeganiać straż miejska. Te jednak albo nic sobie nie robiły ze strojących groźne miny funkcjonariuszy, albo po ewakuacji do lasu szybko wracały pomiędzy bloki. Teraz się to zmieni.

- Jesteśmy w trakcie podpisywania umowy z lekarzem weterynarii, który ma uprawnienia na broń myśliwską - mówi Gabriela Helbin z wydziału ochrony środowiska kozielskiego magistratu. - Lekarz będzie mógł jej użyć, gdy zajdzie taka konieczność.

Zgodę na odłowienie pięciu sztuk dzików wydał sejmik województwa opolskiego. Mieszkańcy, którzy zauważą grasującego po mieście drapieżnika mają dzwonić na straż miejską, a ta powiadomi odpowiedniego lekarza weterynarii.Ten przyjdzie na miejsce i spróbuje ustrzelić dzika nabojami usypiających. Po uśpieniu zwierzę zostanie wywiezione poza teren miasta. W skrajnych przypadkach, np. zagrożenia życia mieszkańców, będzie mógł użyć także ostrych nabojów. Urzędnicy zapewniają jednak, że mieszkańcy nie mają się obawiać zbłąkanych kul świszczących nad głowami.
- Odławianie będzie przeprowadzane w sposób absolutnie bezpieczny dla ludzi - zapewnia Gabriela Helbin.
Czy limit pięciu zwierząt nie jest zbyt niski? Wg relacji mieszkańców, Kędzierzyna-Koźla grasować tu może aż kilkadziesiąt drapieżników. Urzędnicy tłumaczą, że liczbę tę można będzie powiększyć w przyszłości. Jeśli okaże się, że jest w ogóle taka konieczność. Sejmik województwa wydaje zgodę na odłowienie zwierząt w sytuacjach, w których zagrażają one życiu i zdrowiu ludzi. Decyzje takie może wydawać także starostwo, jeśli dziki niszczą infrastrukturę komunalną. Na to właśnie często skarżą się mieszkańcy.
- Mieliśmy piękny skwer przed domem, a one wszystko zryły. Wiele dni pracy poszło na marne - opowiada paniKrystyna, jedna z mieszkanek.
Do najgroźniejszego ataku na człowieka doszło rok temu. 13-letni Michał natknął się na dzika w samym centrum miasta, pomiędzy pływalnią a halą sportową. - Najpierw na mnie popatrzył, a potem się rozpędził i pchnął mnie kłem. Przewróciłem się na ziemię - relacjonował chłopak.
Zwierzę chciało się rzucić na chłopca, ale wtem jak spod ziemi pojawił się pies, który ruszył Michałowi na ratunek. Wielki dzik nie miał ochoty na walkę i uciekł.
- Bogu dziękować, że syn jest tylko poturbowany - mówił ojciec chłopaka. - Gdyby nie ten pies, mogłoby dojść do tragedii.
To właśnie ten incydent zdecydował, że miejscy urzędnicy zwrócili się o zgodę na odłowienie zwierząt. Leśnicy przekonują jednak, że najłatwiejszym sposobem na pozbycie się intruzów jest zamykanie śmietników.

- Jeśli urządzimy im stołówkę pod domem, to nie dziwmy się, że one to wracają - tłumaczy od dawna Grzegorz Skrobek, szef Nadleśnictwa Kędzierzyn.
Urząd miasta kilka miesięcy temu wydał przypominające o tym ulotki. - Problem uda się rozwiązać, gdy sami będziemy się pilnować. Musimy po prostu przestać zapraszać te zwierzęta do nas - mówi Gabriela Helbin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska