Blokersi napadli na wieś

Fot. Paweł Stauffer
Najbardziej ucierpiał Michał, połamali mu nogę w paru miejscach, twarz poharatali deską najeżoną gwoździami. Jest załamany, bo za trzy tygodnie miał się żenić.
Najbardziej ucierpiał Michał, połamali mu nogę w paru miejscach, twarz poharatali deską najeżoną gwoździami. Jest załamany, bo za trzy tygodnie miał się żenić.
Trzy osoby ranne, w tym jedna ciężko, zdemolowane stoły, ławki i instrumenty orkiestry - to efekt niedzielnego napadu bandytów z Opola na uczestników festynu w podopolskiej Kępie.

Festyn zorganizowano przy okazji odpustu, to miała być miła potańcówka. Ludzie zaczęli się bawić na boisku LZS w sobotę o 20.00. Około 2.30 w nocy przez bramę od strony ul. Zawadzkiej na boisko wtargnęła grupka agresywnych osiłków.

- Zajechali pięcioma albo sześcioma wozami - mówi Norbert Hahn, który przed atakiem gawędził z muzykami z orkiestry. - Było ich dwudziestu, a może nawet trzydziestu, wszyscy wrzeszczeli: Odra! Odra! Odra! Większość była krótko obcięta, byli też rozebrani do pasa. W dłoniach trzymali sztachety, które powyrywali z płotu mojej ciotki, Marii Kondzieli. Bili nimi na oślep każdego, kto się im nawinął pod rękę. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem.

Najbardziej ucierpiał 28-letni Michał, mieszkaniec Kępy, który stał najbliżej bramy stadionu. Za trzy tygodnie ma brać ślub i wszystko wskazuje na to, że tym razem przysłowie "do wesela się zagoi" się nie spełni.
- Połamali mi nogę w paru miejscach, a twarz poharatali deską najeżoną gwoździami - powiedział nam w szpitalu załamany Michał. - Za trzy dni czeka mnie operacja zespolenia śrubami kości podudzia. Może ożenię się w czasie rehabilitacji?
Ucierpiał też 27-letni Damian, kolega Michała z Kępy. Ma rany głowy i klatki piersiowej. Byłoby z nim jeszcze gorzej, gdyby nie narzeczona, która położyła się na niego, zasłaniając go własnym ciałem. Choć atak bandytów trwał ledwie kilka minut, zdążyli pobić wielu ludzi, zniszczyć kilkanaście stołów, ławek, koszy, a orkiestrze zdemolować instrumenty.

Najbardziej ucierpiał Michał, połamali mu nogę w paru miejscach, twarz poharatali deską najeżoną gwoździami. Jest załamany, bo za trzy tygodnie miał się żenić.

- Tak jak się nagle pojawili, tak nagle zniknęli - mówi proszący o zachowanie anonimowości uczestnik zabawy. - Uciekając z boiska do swych aut, rozwalili jeszcze przednią szybę w jednym z samochodów zaparkowanych na ulicy Zawadzkiej, a kiedy odjeżdżali, to paru z nich krzyczało, że są z dzielnicy ZWM w Opolu i że niedługo tu wrócą, żeby nam porządnie wp...dolić.
Zabawę, która miała trwać do białego rana, natychmiast przerwano. Policja i pogotowie przyjechały na boisko LZS-u po kwadransie.

- W Kępie interweniowało 10 funkcjonariuszy z Dobrzenia Wielkiego i z Opola - mówi podinspektor Stanisław Domański, komendant komisariatu policji w Dobrzeniu Wielkim.
Policjant nie potrafił powiedzieć, dlaczego doszło do napaści.
- Zaczęliśmy dopiero dochodzenie - twierdzi.
Według naszych ustaleń, najazd na Kępę poprzedziła awantura, podczas której kilku mieszkańców Kępy miało pobić bawiącego się na potańcówce młodzieńca z ZWM-u. Ogoleni na łyso opolanie przybyli do wsi, aby dać nauczkę "wioskowym".
- To nieprawda - zaprotestował Michał, który dobrze pamięta rzekomo pobitego chłopaka z ZWM-u. - Nikt od niego niczego nie chciał, a tym bardziej nie zrobił mu krzywdy. Natomiast to on często zaczepiał ludzi i odgrażał się, że przyjedzie tu z powrotem ze swoimi kumplami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska