Boimy się ptasiej grypy

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Z powodu ptasiej grypy w Czechach polskie gołębie nie mogą latać bez zgody weterynarza.
Z powodu ptasiej grypy w Czechach polskie gołębie nie mogą latać bez zgody weterynarza.
Za sześć tygodni wszyscy odczujemy skutki ptasiej grypy w Czechach. Hodowcy twierdzą, że w polskich sklepach podrożeje drób.

Wioska Gierałcice w powiecie nyskim, przy samej granicy z Czechami. Mimo zakazu wypuszczania drobiu na niektórych podwórzach nie brakuje kaczek, gęsi i kur.

- Ptaki karmię i poję w zamknięciu, a teraz wypuściłem je tylko na chwilę- mówi Ryszard Balcer. - Zwierzę też nie chce siedzieć w więzieniu.
- W zamknięciu tak nie urosną jak na polu - skarży się Ludmiła Balcer.
Balcerowie miesiąc temu kupili kilkanaście "gęsioka-czek", dwa worki paszy i worek pszenicy. Przy skromnej rolniczej emeryturze to poważny wydatek, ale liczą, że się opłaci.

- Kontrolujemy ptaki przy okazji innych interwencji na wsi - mówi Tomasz Dziedziński, komendant Straży Miejskiej w Głuchołazach. - Za wypuszczanie drobiu grozi nawet do 200 zł mandatu. Parę osób pouczyliśmy, ale dotychczas jeszcze nikogo nie ukaraliśmy.

- Jest za gorąco, a kurniki nie są przystosowane do trzymania kur przez cały dzień. Trzeba je trochę wypuścić - tłumaczy Ryszard Orlański z Nowego Świętowa. - Mam na swoim budynku 36 gniazd jaskółczych. I co, z powodu ptasiej grypy mam je teraz zniszczyć?
Po wykryciu wirusa H5N1 na drugiej fermie drobiu we wsi Norin, koło czeskiej miejscowości Pardubice, polskie służby weterynaryjne zakazały sprowadzania jednodniowych piskląt z dużej wylęgarni firmy Mach w Litomyślu. Uznano, że wylęgarnia znalazła się w 10-kilometrowej strefie bezpieczeństwa wokół miejsca zapowietrzonego. Dla ok. 100 ferm na Opolszczyźnie, specjalizujących się w produkcji brojlerów, to ważny dostawca towaru do dalszego chowu.

- Już zawróciliśmy do Czech dwa transporty drobiu, które miały przejechać przez Cieszyn - ujawnia rzecznik Śląskiego Oddziału Straży Granicznej major Grzegorz Kleinowski. - Bezpieczeństwo ludzi jest dla nas najważniejsze.
- Słyszałem od hodowców, że nie dostali zamówionego towaru - mówi Grzegorz Kędzior, prezes Wojewódzkiego Związku Hodowców Drobiu. - Tucz brojlerów trwa 42-45 dni. Za sześć tygodni może się okazać, że brakuje towaru do sklepów. Nie ma dużych możliwości znalezienia teraz alternatywnego dostawcy piskląt, tym bardziej, że w Europie brakuje wylęgarni. Niektórym naszym fermom grozi postój.
Także część czeskich hodowców zastanawia się nad wstrzymaniem pro-dukcji drobiu. Chcą jak najszybciej sprzedać swoje ptactwo i uniknąć strat, związanych z ryzykiem wybijania całych stad w strefach zagrożonych. Odszkodowania państwowe, jakie dostawali w poprzednich latach, nie wyrównały całości szkody.
- Rok temu nasz związek wystąpił do PZU, żeby przygotowali dla nas ofertę ubezpieczenia ferm drobiowych. Długo nad tym myśleli, ale ostatecznie nic nie przysłali - mówi z kolei Grzegorz Kędzior. - W tym roku poprosimy o to kilka firm ubezpieczeniowych.

Dwieście dużych ferm drobiowych na Opolszczyźnie (w tym nawet jedna strusia) jest pod szczególnym nadzorem inspekcji weterynaryjnej. Już wcześniej zresztą zastosowano tam zabezpieczenia - siatki w oknach i drzwiach, maty ze środkiem dezynfekującym na wjeździe, ograniczone do minimum wpuszczanie obcych na teren fermy.
Wirusa ptasiej grypy przenoszą migrujące dzikie ptaki. W przyrodzie trwa teraz okres spokoju, gniazdowania, wychowywania młodych. Gorzej będzie pod koniec sierpnia, kiedy zaczną się ptasie przeloty. Dwa wielkie jeziora: Nyskie i Otmuchowskie od lat przyciągają o tej porze roku dziesiątki tysięcy ptaków wodnych ze wszystkich zakątków Europy.
W lipcu w najlepsze latają jedynie gołębie pocztowe. Do końca miesiąca trwa sezon zawodów. W piątkowy wieczór hodowcy gołębi spod Głuchołaz wyszykowali 500 ptaków na lot z Nowego Tomyśla (230 kilometrów) i z Minden w Niemczech (ok. 700 kilometrów) do swoich gołębników na Opolszczyźnie.

- Za każdym razem musimy dostać pozwolenie na start od Powiatowego Lekarza Weterynarii - wyjaśnia Ryszard Bakaus, prezes oddziału Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. - Według polskich przepisów gołębie są zaliczane do drobiu, w związku z ptasią grypą obowiązują je takie same restrykcje. A przecież naukowcy udowodnili, że gołąb nie choruje na ptasią grypę. Jeśli weterynaria zakaże nam lotów, to będzie szkoda, bo hodowcy spod Nysy zawsze zdobywali dobre pozycje.

- U nas nie ma żadnych zakazów dla gołębi pocztowych - dziwi się Pavel Boruta, hodowca z czeskiego Jesenika. - Zawody organizuje się nawet na trasach przechodzących przez teren, gdzie wystąpiła ptasia grypa.
Polscy właściciele gołębników najbardziej boją się wystąpienia na swoim terenie przypadku ptasiej grypy. W promieniu 3 kilometrów idą wtedy pod nóż wszystkie ptaki, w tym także gołębie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska