Byle dołożyć glinie. Nie mają szacunku dla policji

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
- Kiedy gliniarz podczas interwencji użyje siły, zaraz jest wielkie halo - mówią opolscy policjanci. - Ale mało kto przejmuje się tym, że codziennie jesteśmy bici, szarpani i lżeni. Dopiero trzeba tragedii, żeby ludzie spojrzeli na nas przychylniejszym okiem.

Kiedy przed miesiącem zamordowano policjanta w Warszawie, cały kraj znalazł się w szoku. 42-letni młodszy aspirant Andrzej Struj zmarł w szpitalu kilkadziesiąt minut po interwencji na warszawskiej Woli. Zaczęło się od tego, że na przystanku młody mężczyzna rzucił w nadjeżdżający tramwaj koszem na śmieci. Metalowy pojemnik rozbił w drobny mak szybę i wpadł do środka. Z wagonu wybiegł policjant po cywilnemu. Wylegitymował się i próbował obezwładnić chuligana. Kiedy się z nim szamotał, pojawił się drugi młody mężczyzna i uderzył policjanta nożem w pierś. Lekarzom nie udało się go uratować. Andrzej Struj służył w policji od 15 lat, pracował w wydziale wywiadowczo-patrolowym Komendy Stołecznej. Osierocił dwoje dzieci. Zabójca został złapany. Jest nim 18-letni Mateusz N. Kiedy zabił policjanta, był pijany, miał pół promila alkoholu we krwi. Wcześniej zatrzymywano go już za znieważenie funkcjonariuszy, uszkodzenie mienia oraz za rozbój i udział w bójce. Zatrzymano również chuligana, który rzucił koszem. Obaj nie potrafili powiedzieć, dlaczego to zrobili.

"Rusek" bije z główki
Do napaści na policjantów dochodzi też na Opolszczyźnie.

- Może nie do tak tragicznych w skutkach, ale nasi funkcjonariusze nie mają lekko na służbie - wyjaśnia generał Bogdan Klimek, komendant wojewódzki policji w Opolu. - Zapewniam jednak, że jeśli ktoś podnosi rękę na policjanta lub na innych obywateli, musi liczyć się z tym, że kary nie uniknie.

Do jednego z najgłośniejszych napadów na policjantów doszło w maju 2006 roku na ul. Reja w Kędzierzynie-Koźlu. Dwóch pijanych oprychów skatowało funkcjonariusza po cywilnemu. Sierżant Jarosław W. z kędzierzyńsko-kozielskiej komendy trafił z ciężkimi obrażeniami ciała do szpitala. Dziś nie chce wracać do tamtego wydarzenia. Natomiast cztery lata temu tak opisywał napad.

- Wracaliśmy z kolegą ze służby - mówił Jarosław W. - W pewnym momencie przed maskę naszego samochodu wbiegł pijany mężczyzna. Na chodniku stał jego kompan. Zatrzymaliśmy się, żeby ich wylegitymować i upomnieć.

Kiedy policjanci wysiedli z auta, zobaczyli, że mają przed sobą dwóch znanych oprychów. Ci zaczęli wyzywać funkcjonariuszy i krzyczeć "Zabijemy was, psy!". Na Jarosława W. rzucił się Dariusz O., znany w kędzierzyńskim półświatku pod pseudonimem "Rusek". Bandyta kilka razy uderzył z "główki" policjanta, a gdy ten osunął się na ziemię, zaczął go dusić. Zaatakowanym funkcjonariuszom rzucił się na pomoc przypadkowy przechodzień. Jego interwencja być może uratowała życie sierżantowi. Pobity policjant trafił do szpitala. Przeszedł operację. Miał wstrząs mózgu, połamaną w kilku miejscach kość jarzmową i zapadniętą zatokę, którą lekarze z trudem zrekonstruowali. Pod koniec lutego tego roku bandyci zostali prawomocnie skazani. Dariusz O. na dwa lata więzienia, a jego kompan Jarosława K. na rok i 4 miesiące w zawieszeniu na 4 lata.

Ale "Rusek" ma na swoim koncie więcej takich wybryków. 7 kwietnia 2005 roku w Kędzierzynie-Koźlu odbył się biały marsz ku czci zmarłego papieża. Dariusz O. pojawił się na nim w towarzystwie pięcioosobowej bandy. Wszyscy byli pijani. "Rusek" zaczął rzucać w uczestników marszu i zabezpieczających go funkcjonariuszy płonącymi zniczami. Interweniowali miejscy strażnicy. Dariusz O. jednego z nich kilka razy uderzył pięścią i skopał.

Już wtedy nie był to jego pierwszy atak na funkcjonariusza. Kilka lat wcześniej "Rusek" pobił policjanta, który trafił do szpitala ze złamanym nosem i skręconym obojczykiem.

Namysłów też ma swojego "Ruska"
Piotr S. z Namysłowa, podobnie jak "Rusek", nie ma szacunku dla policyjnego munduru. Znany jest z tego, że ubliża i próbuje atakować funkcjonariuszy. Ostatni raz próbował w listopadzie ub.r., krótko po tym, jak opuścił tymczasowy areszt, zatrzymany za rozboje.

Dyżurny komendy w Namysłowie otrzymał zgłoszenie, że w jednej z miejscowych dyskotek jakiś furiat atakuje ludzi. Jak mówili potem świadkowie, Piotr S. kopał nawet dziewczyny. Ponoć do wściekłości doprowadziło go to, że w dyskotece nie pojawili się pseudokibice z Oleśnicy, z którymi ustawiał się na bijatykę. Zamiast nich pojawili się policjanci. Piotr S. rzucił się na nich i upłynęło sporo czasu, zanim został obezwładniony. Smaczku sprawie dodaje fakt, że dwa dni wcześniej Piotr S. stanął przed sądem w sprawie dotyczącej znieważenia policjantów. Tych samych, których później chciał bić w dyskotece.

Pod koniec lutego do napaści na opolskich policjantów doszło także w podgrodkowskim Jaszowie. Zaczęło się od zgłoszenia, jakie policjanci z grodkowskiego komisariatu dostali o aucie, które wjechało do rowu na trasie pomiędzy Jędrzejowem a Wójtowicami. Na miejscu okazało się, że maska samochodu jest jeszcze ciepła, a w środku nie ma nikogo. Policjanci ustalili, że auto należy do jednego z mieszkańców pobliskiego Jaszowa. Kiedy jechali, by porozmawiać z właścicielem, zauważyli czterech mężczyzn idących drogą. Podczas rozmowy okazało się, że wśród nich jest właściciel owego samochodu. Mężczyźni odmówili pokazania dokumentów i zaczęli się awanturować. Próbowali skłonić policjantów, by zrezygnowali z legitymowania. Zaczęli też szarpać funkcjonariuszy. Policjanci wezwali wsparcie. Zatrzymani zostali kierowca auta oraz jego dwóch kolegów. Czwarty mężczyzna stwierdził, że spokojnie wróci do domu.

- Ale kiedy policjanci odjeżdżali, rzucił kamieniem w szybę radiowozu - wyjaśnia aspirant sztabowy Mirosław Dziadek z brzeskiej policji.
Policyjny wóz wjechał do rowu, na szczęście nikomu nic się nie stało. Czwórka mężczyzn ma zarzuty naruszenie nietykalności funkcjonariuszy, wpływanie na przebieg czynności służbowych oraz zniszczenie radiowozu. Trzech zatrzymanych ma po 22 lata. Czwarty to 24-latek. W chwili zatrzymania mieli od 0,5 do 1,8 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.

W Porcie policji nie lubią
Na Opolszczyźnie chyba najtrudniej pełni się służbę policjantom w Porcie, dzielnicy Kędzierzyna-Koźla. Właściwie nie ma tygodnia, żeby ktoś ich tam nie zaatakował. Do najpoważniejszego incydentu w ostatnim czasie doszło w lipcu ubiegłego roku, kiedy pobito dzielnicowego. Kiedy z policjantką patrolował dzielnicę, zauważyli 19-latka, wobec którego toczy się postępowanie o wykroczenie. Dzielnicowy chciał mu wręczyć wezwanie, które akurat miał przy sobie. Wtedy 19-latek wraz ze swym kompanem zaczęli obrażać stróżów prawa. Doszło do szarpaniny, podczas której młody chuligan uderzył policjanta pięścią w twarz.

Koźle Port zasłynęło też z innego zdarzenia. Recydywista Dariusz M. oskarżył dwóch funkcjonariusz kędzierzyńskiej policji o pobicie. Sierżanci Jakub Dziuba i Sebastian Zając zostali skazani w pierwszej instancji na kary więzienia w zawieszeniu. Jednak sąd apelacyjny w Opolu uznał, że proces przebiegał nieprawidłowo i sprawa toczy się od nowa. Policjantom z kozielskiego komisariatu zarzuca się, że w sierpniu 2006 bezprawnie zatrzymali Dariusza M., wywieźli go w odludne miejsce, użyli wobec niego gazu łzawiącego, a także kazali klęczeć. Policjanci nie przyznają się do winy. Przekonują, że Dariusz M. po wyjściu z baru nie chciał okazać dokumentów, a później zaatakował Jakuba Dziubę. Mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla wraz z prezydentem Wiesławem Fąfarą stanęli w obronie policjantów, którzy próbowali tam przywracać porządek. Pisali m.in. listy z apelem o uniewinnienie stróżów prawa.

Do ostatniego napadu na policjantów w Koźlu Porcie doszło w miniony wtorek. Około 23.00 dyżurny policji w Kędzierzynie-Koźlu odebrał niecodzienny telefon:

- Dzwonię z baru "Słodki Sen" w Koźlu Porcie. Wiem, że mnie poszukujecie, więc jeśli chcecie, przyjedźcie tu po mnie. Czekam! - powiedział głos w słuchawce.

Na owiane złą sławą osiedle pojechało dwóch policjantów. Okazało się, że wezwał ich 20-latek, rzeczywiście poszukiwany. Kiedy zobaczył pod barem policjantów, zaatakował jednego z funkcjonariuszy. Do bójki włączył się też 21-letni kompan bandyty. Drugi policjant wezwał posiłki i ruszył na odsiecz koledze. I chociaż z baru wyszedł jeszcze jeden napastnik, policjantom udało się obezwładnić bandziorów. Gdy przybyły posiłki, sytuacja była opanowana.
- Jeden z mężczyzn kilka miesięcy wcześniej uczestniczył w podobnym zajściu, które zakończyło się urazem kolana napadniętego policjanta - mówi Hubert Adamek, rzecznik policji w Kędzierzynie-Koźlu.

Gdzie indziej jest jeszcze gorzej
W ostatnim czasie w całej Polsce nasiliły się ataki na mundurowych. Kilka dni po tragicznej śmierci warszawskiego policjanta trzej młodzi ludzie z Rybnika pobili funkcjonariusza, który nakrył ich na próbie włamania do samochodu. 22-letni funkcjonariusz trafił do szpitala ze złamaną ręką, obrażeniami głowy i klatki piersiowej. Z podobnej przyczyny trzej pijani mężczyźni pobili policjanta z Jastrzębia Zdroju. On miał stłuczoną klatkę piersiową i obrażenia głowy. Natomiast w Szczecinie w centrum miasta trzech wyrostków napadło na funkcjonariusza, gdy wracał po służbie do domu. Zaczęli go kopać, nie przestali nawet wtedy, kiedy krzyczał, że jest policjantem. Uciekli dopiero, kiedy wyciągnął broń i zaczął strzelać w powietrze.

Policjanci nie mogą się czuć bezpiecznie nawet w komendach. W środę na komendę w Częstochowie wpadł człowiek wymachujący siekierą. Żeby go obezwładnić policjanci, użyli broni. Napastnik z pięcioma kulami trafił do szpitala.
Jak szacuje Komenda Główna Policji, co roku w całej Polsce dochodzi do 800 ataków na stróżów prawa. W zeszłym roku na Opolszczyźnie doszło do 44 przypadków naruszenia nietykalności funkcjonariusza na służbie, 9 przypadków czynnej napaści i 129 przypadków znieważenia policjanta.

Dlaczego ludzie mają coraz mniejszy szacunek dla munduru?

- Proszę zauważyć, że rękę na policjantów podnoszą ludzie, którzy są w konflikcie z prawem - podkreśla generał Bogdan Klimek. - My im po prostu przeszkadzamy w ich przestępczej działalności. W rozumieniu tych ludzi nękamy ich i utrudniamy życie. Proszę zauważyć, że obywatele, którzy żyją zgodnie z prawem, nie porywają się na policjantów.
Policjant pod większą ochroną?

Żeby ukrócić napady na funkcjonariuszy, komendant główny policji Andrzej Matejuk chce zaostrzenia kar za naruszenie nietykalności cielesnej i czynną napaść na policjanta. Proponuje, by groziło za to od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Teraz jest grzywna, ograniczenie wolności i pozbawienie wolności do lat 3. W przypadku czynnej napaści na policjanta dolna granica kary ma wynosić trzy lata więzienia. Teraz jest rok.

Pojawiły się również głosy, by zabójstwo policjanta karać surowiej niż pozbawienie życia zwykłego obywatela - wyrokiem co najmniej 25 lat więzienia lub dożywociem. Teraz zabójstwo karane jest karą od 8 do 15 lat, 25 lat więzienia i dożywociem.
- Ta propozycja zasługuje na uwagę - przyznaje generał Bogdan Klimek, komendant wojewódzki policji w Opolu. - Proszę zauważyć, że to policjanci są na pierwszej linii walki z przestępcami. Kiedy widzimy na ulicy bójkę, rozbój lub inne przestępstwo, to dzwonimy odruchowo po policję. Funkcjonariusze narażają swoje życie, dlatego powinni być w należyty w sposób chronieni przez prawo.

Propozycje zmian w kodeksie karnym trafiły już do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Także Ministerstwo Sprawiedliwości chce wzmocnić ochronę praw funkcjonariuszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska