Chanell, Hosanna, Opieniek. Jakie imiona nadajemy dzieciom?

sxc.hu
Sprawa Dęba finał znalazła aż w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, który wyrokiem z kwietnia 2007 uznał, że jednak można tak dać dziecku na imię.
Sprawa Dęba finał znalazła aż w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, który wyrokiem z kwietnia 2007 uznał, że jednak można tak dać dziecku na imię. sxc.hu
Mieszkańcy Krasiejowa nadali swej urodzonej w sierpniu córeczce imię Maylu. Bledną przy niej wszystkie Vanessy i Jessiki. Fantazja rodziców sięga od serialowej egzotyki po przaśną swojskość, której przykładem może być Dąb i Opieniek.

Maylu najpierw została zarejestrowana jako Maja, bo w USC w Strzelcach Opolskich mieli wątpliwości, czy takie imię w ogóle istnieje. Ale następnego dnia rodzice postanowili walczyć o swoje marzenia. Do USC przynieśli internetowe wydruki po angielsku, świadczące, że to imię pochodzenia południowoamerykańskiego i wywodzi się właśnie od Mai, a oznacza... "córkę Księżyca".

Argumentowali też, że w ich rodzinie mieszkającej na Zachodzie już jest jedna Maylu. - To najbardziej oryginalne imię, z jakim się spotkałam - mówi Ewa Sosnowska, kierownik USC w Strzelcach Opolskich. - Przystałam na prośbę rodziców, mimo że imię nie wskazuje jednoznacznie na płeć dziecka. Za nadrzędne uznałam ich prawo do wyboru imienia dziecka.

Przepisy mówią, że imię nie może być obraźliwe, ośmieszające, nieprzyzwoite, w formie zdrobniałej i właśnie takie, które nie pozwala odróżnić płci dziecka. Urzędnik USC może w takim przypadku odmówić rejestracji. W praktyce, jeśli chodzi o tę ostatnią kwestię, nieczęsto tak się dzieje.

W Kluczborku zarejestrowano już Chanell i Michelle. - Ale dziewczynki urodziły się za granicą i tam będą mieszkać - wyjaśnia Małgorzata Gąszczak, kierowniczka tamtejszego USC.

Kiedy dziecko jest "zagraniczne" - przez jednego z rodziców lub właśnie miejsce zamieszkania, urzędnicy stanu cywilnego nie robią żadnych trudności z rejestracją najbardziej wymyślnego imienia. Stąd w kluczborskich księgach można znaleźć Nadira, Nathana czy Sayę.

Agnieszka Woźnica, kierująca USC w Krapkowicach, zaobserwowała niedawno na ulicy taką scenkę: Idą dwie młode mamy, każda z kilkuletnią córeczką. Nagle jedna z mam woła do swej pociechy: Nikol, Nikol! Zelektryzowana tym druga dziewczynka odzywa się do swej matki: Mamusiu, a dlaczego ten chłopczyk nosi sukienkę?

- Nawet małe dziecko rozumie, że polskie imię żeńskie powinno kończyć się na "a" - śmieje się Małgorzata Gąszczak. - Dlatego bez problemu zarejestruję imię Nikola, może być nawet pisane przez "c", ale nie pozwolę zarejestrować "Nicole", choć rodzice często się przy tym upierają.

Moda na obce imiona przyszła do nas wraz z zagranicznymi serialami telewizyjnymi. Zaczęło się od słynnej "Niewolnicy Isaury" - brazylijskiej telenoweli z 1976 roku, która u nas była wyświetlana od roku 1984. Polacy oszaleli na punkcie tego tasiemca. W porze emisji - wtorkowe wieczory - pustoszały ulice miast. Na fali popularności telenoweli 38 dziewczynkom w Polsce nadano imię Izaura.

Potem serialowa moda sprawiła, że nad Wisłą i Odrą przybyło nam Kewinów i Oskarów, zaczęły się rodzić Jessiki, Angeliki i Samanty.

Zdarza się, że matka nalega, by zapisać "Samantha". Jakby dzięki temu niememu "h" dziewczynka miała zyskać więcej szczęścia i powodzenia w życiu. Tłumaczę wtedy, że będą z tego tylko kłopoty, że gdziekolwiek pójdzie - do lekarza czy do szkoły - to będzie musiała podkreślać, że w środku jest to "h". I czasem udaje się przekonać - mówi Małgorzata Gąszczak.

Rodzice oryginalnym imieniem chcą wyróżnić swoje dziecko, a często są po prostu pretensjonalni. Powinni pamiętać, by nie utrudniało dziecku życia, nie było zbyt trudne dla niego i jego rówieśników. Warto też pamiętać, by przy "swojskim" nazwisku nie wyglądało jak kwiatek przy kożuchu - radzi psycholog Dorota Drozdek.

Rodzice nadający dziecku zagraniczne imię nie zawsze wiedzą, z czym mają do czynienia. W Kluczborku bez problemu zarejestrowano maleńką Chiarę, choć gdyby dziewczynkę nazwać Klara, oznaczałoby to dokładnie to samo. To włoskie imię (nosi je m.in. córka Marcello Mastroianniego) wymawia się Kiara i taką formę zalecają językoznawcy. W USC uśmiechano się jednak pod nosem, bo tatuś dziecka mówił "Ciara". Aż ciary szły po plecach.

W Kluczborku niedawno urodził się Tajson. Właśnie tak - nie Tyson, ale Tajson. Rodzice tłumaczyli, że w romskim środowisku to imię jest jak najbardziej na miejscu. Mamy też na Opolszczyźnie Brajanów, Martinów, Andżeliki, Vanessy.

Przy obco brzmiącym imieniu lepiej już nie udziwniać go dodatkowo dziwaczną pisownią. Lepiej, by dziecko nazywało się Justin niż Dżastin - uważają urzędniczki stanu cywilnego.

Rada Języka Polskiego nie widzi jednak nic złego w polskiej pisowni tych imion, a jeśli je odradza, to z innych powodów, jak np. przy imieniu Szon (po angielsku Sean). "Dzieci bywają złośliwe, a imię Szon może prowokować do żartów typu "Szon - won", "małpi-szon", "korni-szon, "gapi-szon", "kapi-szon".

Proszę też wziąć pod uwagę to, że od imienia tego trudno jest urabiać zdrobnienia (Szonek? Szonik?), a trudno sobie wyobrazić, by do małego dziecka zwracać się stale imieniem niezdrobniałym - tłumaczono w odpowiedzi na list jednego z rodziców.

Ale Dżastin czy Szon to pikuś przy wyobraźni naszych rodaków. Natchnieniem może być nazwa kraju, do którego ma się sentyment, ulubiony bohater literacki czy sportowy idol, albo wręcz cały klub piłkarski. Były więc próby nazwania syna Izrael i Pele (taki przydomek nosił słynny brazylijski piłkarz) oraz Aramis (najładniejszy z "Trzech muszkieterów" Dumasa).

Pewien pan chciał zarejestrować córeczkę Legię. W USC mu odmówili, więc liczył na wsparcie Rady Języka Polskiego. "Rozumiem, że rodzice (ojciec?) chcieliby w ten sposób uczcić klub sportowy (bo chyba nie Legię Cudzoziemską?) - odpisał prof. Andrzej Markowski - jednakże nie biorą pod uwagę tego, że mogą przysporzyć dziecku wielu kłopotów w ciągu całego dzieciństwa i w życiu dorosłym; dziewczynka byłaby niewątpliwie narażona na liczne docinki i żarty rówieśników".

Trzeba było też stanowczo wybić rodzicom z głowy pomysł nazwania córki Hosanna. "Wezwanie hosanna znaczy 'daj nam zbawienie'. W zestawieniu z dziewczynką musiałoby to wywoływać efekt komiczny. Z tego samego powodu nie można dziewczynki nazwać Alleluja, czyli 'chwalcie Pana'" - wyjaśniła Rada.

Tym, co przede wszystkim kieruje rodzicami wybierającymi imiona nie z kalendarza, jest potrzeba oryginalności. Światowe gwiazdy show-biznesu często dziwacznie nazywają swe dzieci. Piosenkarka Madonna nazwała córkę Lourdes (miejsce we Francji słynące z objawienia Maryi). Angelina Jolie i Brad Pitt dali córeczce imię Shiloh Nouvel (z hebrajskiego oznacza to "Mesjasz pokoju").

Nasza krajowa gwiazda, Kasia Figura, nazwała córki Coco i Kashmir Amber. Polak-szarak nie chce być gorszy. "Osoby nieposiadające statusu gwiazd również powinny mieć prawo do nadania oryginalnego imienia swemu dziecku" - uzasadniały w liście do Rady Języka Polskiego mama i babcia nowo narodzonej dziewczynki, której postanowiły nadać imię Mercedes. Fakt, że jest to hiszpańskie imię żeńskie, nie przekonał jednak językoznawców, którzy ze względów społecznych negatywnie zaopiniowali prośbę, gdyż w języku polskim Mercedes to przede wszystkim nazwa samochodu.

Potrzebę oryginalności doskonale rozumie wybitny historyk z Uniwersytetu Opolskiego, prof. Stanisław Nicieja. Własne imię - teraz znów szalenie popularne, jak wszystkie tradycyjne polskie imiona - uważał za zwyczajne i "masowe". Swoje dzieci nazwał Stankomir, Wisłomira i Ariadna.

- Jako biografista bardzo lubię ludzi, którzy się wyróżniają imieniem. Czasem zamieszczam w moich książkach czyjś biogram tylko dlatego, że ta osoba nosiła oryginalne imię. Sam byłem kiedyś mocno słowianofilski. Wyrastając na twórczości Kraszewskiego, byłem zafascynowany staropolskimi imionami bohaterów jego książek. Dlatego pierworodny syn dostał imię Stankomir od Stanko - stanowiący pokój, a córka Wisłomira wzięła się od Wiślimira.

Trzeci też miał być syn - Skarbimir. Niespodziewanie urodziła się córka. - Ustaliliśmy, że będzie Dobromira albo Liliana i z takim planem mąż poszedł zarejestrować córkę - mówi Halina Nicieja. - Byłam zaskoczona, gdy wrócił z wziętą z mitologii greckiej Ariadną.

Pokolenie później na Skarbimira namawiał prof. Nicieja swego syna, gdy rodziły się wnuki. Ten jednak wolał sięgnąć do tradycji rzymskich i swoich synów nazwał Tycjan i Owidiusz.
Oryginalne imię najbardziej dało się we znaki średniej córce państwa Niciejów.

- Wiśka w dzieciństwie bardzo to przeżywała, bo w szkole przezywali ją Wisłostradą. Akurat wtedy trwała budowa tej trasy - przyznaje prof. Nicieja. - Niezwykłe imię zawsze pociąga za sobą takie niebezpieczeństwo. Rówieśnicy są złośliwi, naśmiewają się, ale myślę, że warto to przecierpieć w dzieciństwie i potem nosić coś oryginalnego. Wiśce teraz oryginalne imię pomaga, bo jest artystką, skończyła Akademię Sztuk Pięknych i to imię ją wyróżnia.

Taką samą nadzieję mieli pewnie rodzice, którzy usiłowali nazwać swych synów Tworzyrod, Dąb czy Opieniek. Nie wszystkim się jednak udało. Sprawa Dęba finał znalazła aż w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, który wyrokiem z kwietnia 2007 uznał, że jednak można tak dać dziecku na imię.

Chodziło o drugie imię, bo pierwsze - Tadeusz - chłopczyk bez problemu uzyskał po urodzeniu w 2004 roku. O Dęba rodzice walczyli trzy lata. Argumentowali, że wybierając dla syna imiona, zwracali szczególną uwagę na ich znaczenie. Tadeusz miał być synonimem odwagi i śmiałości, zaś Dąb miał świadczyć o jego sile, mocy i potędze oraz nawiązywać do polskości i patriotyzmu.

Odmówił im USC, próbowała odwieść od tego pomysłu Rada Języka Polskiego, odmówił wojewoda i zasugerował, by wybrali któreś z powszechnie używanych imion męskich charakteryzujących silnego, mężnego i odważnego człowieka, np. Andrzej (męski, mężny), Bernard (silny jak niedźwiedź), Bolesław, Radosław (cieszący się sławą), Jarosław (słynący z siły i odwagi), Leonard (silny jak lew), Robert (żyjący w blasku sławy), Ryszard (silny i odważny).

Ostatecznie NSA uznał, że skoro Dąb nie jest ani niepolski, ani ośmieszający, to nadanie imienia dziecku pozostaje w gestii rodziców, a nie urzędników.

Władza rodzicielska ma jednak swoje granice. Dąb to dąb, a nie zwykły Opieniek. Z Opieńkiem więc rodzicom już się nie powiodło. "Tak samo jak nie wolno dziecka bić, nie wolno go też ośmieszać - opiniowała Rada Języka Polskiego. "Musimy zdawać sobie przecież sprawę z tego, że z rozkosznego bobaska wyrośnie kiedyś być może sędzia, minister albo rektor uniwersytetu. Wyrażenie 'minister Opieniek Kowalski' nadaje się najwyżej do utworu satyrycznego".
Racja. Imię jest na całe życie, a życie to nie kabaret.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska