Czasy murzynów

Juliusz Stecki

I. W polskiej reprezentacyjnej piłce nożnej - co musiało nastąpić prędzej lub później - pojawił się Murzyn, bardzo dobry Murzyn, i sprawił, że wreszcie zaczęło naszym znów "żreć" w międzynarodowych rywalizacjach. Zaczęło się w sierpniu ubiegłego roku, kiedy ówczesny gracz Polonii Warszawa - występującej tradycyjnie w odpowiednich zwłaszcza na tę okazję barwach swoich czarnych koszulek - Emmanuel Olisadebe wyszedł z białym orzełkiem na piersiach na stadion w Bukareszcie, a następnie w debiucie zdobył nawet pierwszą swoją bramkę dla Polski w meczu z Rumunią. A potem zagrał w polskiej selekcji jeszcze siedem razy i strzelił sześć goli, które walnie pomogły zająć pierwsze miejsce w dotychczasowych staraniach o ponowny, po szesnastu latach, start w finałach mistrzostw świata.
Zanim Emmanuel trafił do naszej reprezentacji, pod wodzą Jerzego Engela nie wygrała ona żadnego spotkania, a dwa jedynie bezbramkowo zremisowała. Wejście "białego inaczej" przyniosło serial sześciu wygranych, dwóch remisów, bez żadnej porażki i prawdziwy grad 19 bramek. Kiedy więc okazało się, iż ze względów zdrowotnych popularny "Oli" nie zagra w Bydgoszczy towarzysko przeciw Szkocji, warszawski "Przegląd Sportowy" zaprognozował, iż bez niego będzie "bez... nadzieja".
I słowa ciałem się stały. Na stadionie Zawiszy odrobiono piłkarską pańszczyznę...
II. Kiedyś, całkiem niedawno zresztą, w dawnej NRD uprawiano hokej na lodzie w dwóch zaledwie klubach. Reprezentacja jednak, co zdarzało się częściej niż w przypadku selekcji polskiej, grywała nawet w światowej elicie.
Teraz w Polsce lodowi hokeiści uważać się mogą za elitarną grupę zawodową. W całym kraju jest ich bodaj tyle samo co będących pod ustawową ochroną żubrów w Białowieży, bo niewiele więcej niż dwustu. Żubry są cenione, hokeiści dużo mniej. W każdym razie, nawet dla tych z nich, którzy grają w reprezentacji, nader często brakuje zwykłych - niekoniecznie... wyczynowych - sznurowadeł, że o pieniądzach (polskich!) nawet nie wspomnę.
Mimo to hokeiści zrobili wielką niespodziankę, zdobywając w Grenoble awans do grona najsilniejszych zespołów świata. Krajowe ich szefostwo, widać, nie liczyło na taki sukces, bo jeszcze przed wyjazdem do Francji na ten turniej cichcem postanowiło, że nowym szkoleniowym szefem kadry po jej powrocie z mistrzostw zostanie trener zagraniczny.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, zaalarmowana przez media opinia publiczna oprotestowała ten niedowarzony pomysł i wymusiła na hokejowych prezesach, że murzyn Wiktor Pysz, choć zrobił swoje, nie powinien odejść, bo trener Pysz-ny nie jest gorszy i nie powinien być gorszy od czeskiego szkoleniowca Vybornego.
III. Siatkarze Mostostalu Kędzierzyn-Koźle znów w wielkim stylu zdobyli mistrzostwo Polski, przypieczętowując swój sukces pokonaniem najgroźniejszych rywali na oczach ich rozfanatyzowanych sympatyków. Bohaterów tego osiągnięcia fetowano na różne sposoby, noszono aż do zmęczenia wręcz na rękach.
A kiedy i kapitana Mostostalu, pierwszego jego rozgrywającego, Sławomira Gerymskiego postawiono na ziemi, okazała się ona nazbyt dla niego twarda. Światłe kierownictwo klubu z Kędzierzyna - Koźla na etat pierwszego i najlepiej wynagradzanego rozgrywającego przyjęło bowiem młodszego, jego zdaniem bardziej perspektywicznego gracza, który jednak do tej pory żadnymi nad nim przewagami się nie wykazał. A murzyn Gerymski, choć zrobił nawet z naddatkiem to, co do niego należało, jeśli nie chce przystać na gorsze warunki pracy i płacy - na co kierownictwo właśnie głośno liczy - może sobie po prostu odejść. I już!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska