Czech oszukał w Niemczech kilkanaście Opolanek

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Kobiety pracowały przy sprzątaniu biur i mieszkań.
Kobiety pracowały przy sprzątaniu biur i mieszkań. morgueFile.com
Kobiety pracowały przy sprzątaniu biur i mieszkań. Czeski pracodawca odpowie za oszustwo, włamanie i łamanie przepisów skarbowych.

Lepiej nie jechać w ciemno

Sebastian Krajewski, Wojewódzki Urząd Pracy w Opolu.

Wyjeżdżając do pracy za granicę warto stosować się do kilku zasad, które zmniejszają ryzyko, że zostaniemy oszukani. Przede wszystkim lepiej korzystać z ofert pracy dostępnych w urzędach i agencjach zatrudnienia, niż dzwonić na przypadkowy numer telefonu znaleziony np. w internecie. Przed samym wyjazdem poprośmy pracodawcę o przysłanie umowy o pracę lub chociaż wzoru, z którym będziemy mogli się zapoznać. Warto też spisać wcześniej numery telefonów do organizacji, które pomagają przyjezdnym pracownikom w razie problemów - np. w Niemczech i krajach skandynawskich robią to związki zawodowe. Dobrze jest też znać chociaż podstawy języka używanego w kraju, w którym będziemy pracować.

Wśród poszkodowanych są mieszkanki Strzelec Opolskich, Kędzierzyna-Koźla, Głuchołaz i Białej Prudnickiej oraz kilka obywatelek Czech. Kobiety wyjechały do pracy w Mönchengladbach, gdzie miały sprzątać prywatne mieszkania i biura. Zdenek S. - pracodawca czeskiego pochodzenia - obiecywał im 5 euro "na rękę" za godzinę.

- Za przepracowany czas powinnam dostać około 1400 euro, bo harowałam po kilkanaście godzin dziennie - skarży się pani Maria z Głuchołaz. - Zamiast tego wróciłam z pustym portfelem...

Pracodawca najpierw zwodził pracownice, tłumacząc, że muszą czekać na pieniądze. Gdy kobiety poskarżyły mu się, że nie mają z czego żyć, wypłacił im po 50 euro zaliczki.

- Nie dał nam umowy, nie zapewnił meldunku ani ubezpieczenia, choć wcześniej kazał sobie za nie zapłacić - dodaje Anna z Białej Prudnickiej. - Gdy pytałam o wypłatę, zwodził mnie przez trzy miesiące. W końcu zagroziłyśmy, że poskarżymy się niemieckiej inspekcji pracy, ale wtedy on zaczął nas zastraszać. Włamał się do wynajmowanego przez nas mieszkania. Tłumaczył, że szukał w nim kluczy do mieszkań klientów, które rzekomo miałyśmy ukraść. Straszył, że "będziemy mieć problemy".
Opolanki zgłosiły się na policję w Mönchengladbach oraz poprosiły o wsparcie tamtejszą opiekę społeczną. Ta przyznała im tymczasowy zasiłek oraz adwokata znającego język polski, który w ich imieniu będzie walczył w sądzie o niewypłacone pieniądze.

Czeski pracodawca odpowie za oszustwo, włamanie i łamanie przepisów skarbowych. Grożą mu wysokie kary finansowe oraz dożywotni zakaz prowadzenia działalności gospodarczej w terytorium Niemiec. Tamtejsze służby już wydały decyzję o zawieszeniu działalności firmy Zdenka S., do czasu wyjaśnienia sprawy.

- Dowodem w sądzie będą nasze zeznania i zaświadczenia klientów, których poprosiliśmy wcześniej o to, żeby na piśmie potwierdzili nam, że sprzątałyśmy w ich biurach i mieszkaniach - tłumaczą pracownice. - Adwokat poinformował nas, że to bardzo mocne dowody i jest spora szansa, żeby odzyskać pieniądze.

Jeszcze w styczniu oszukane pracownice mają stawić się w niemieckim sądzie. Najbardziej poszkodowana jest jedna z obywatelek Czech, która pracowała w Mönchengladbach od ubiegłorocznych wakacji - pracodawca zalega jej blisko 8 tys. euro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska