Daleko od domu

Radosław Święs
Wspólna wigilia jest dla nich namiastką świąt w rodzinnych stronach.
Wspólna wigilia jest dla nich namiastką świąt w rodzinnych stronach.
Akademicka tradycja wspólnej wigilii jest szczególnie ważna dla studentów z zagranicy, którzy latami nie widzą bliskich.

Na Uniwersytecie Opolskim takich studentów jest około 30, głównie ze Wschodu. Piętnastu z nich, członków Klubu Studentów Polonijnych (działa od początku grudnia br.), spotkało się we wtorek w akademiku "Spójnik". Pochodzą z Rosji, Białorusi, Ukrainy, Kazachstanu i Niemiec.
- Wszyscy jesteśmy oddaleni od naszych domów, a spotykając się na wigilii, czujemy się w pewien sposób rodziną - mówi pochodzący z Syberii Maxim Khrolenko, doktorant na ochronie środowiska Uniwersytetu Opolskiego. - Uczciliśmy w ten sposób święta Bożego Narodzenia, choć niektórzy z nas, ci wyznania prawosławnego, mają Wigilię dopiero w styczniu.
Studenci przygotowali potrawy narodowe, podzielili się opłatkiem, śpiewali kolędy pochodzące z ich krajów.

- Ja zrobiłem pielimenię, kolega z Ukrainy - solę, Polka - pyszny barszcz, inny Ukrainiec - naleśniki - opowiada Maxim. - Panowała serdeczna atmosfera, wręczyliśmy sobie symboliczne podarki.
Wigilia przy stole, za którym siedzi 15 osób z różnych krajów, jest bardzo kształcąca.
- Opowiadaliśmy o zwyczajach świątecznych, jakie panują u nas, o specyficznych potrawach. Dla wielu mój kraj jest bardzo egzotyczny, więc trudno im pojąć, jak dzieciaki w wieczór wigilijny chodzą za słodyczami od domu do domu, gdy na dworze jest minus 30-40 stopni - śmieje się Maxim.
Właściwa, już nie studencka, wigilia dopiero się zbliża. Nie wszyscy spędzą ją z najbliższymi. Mieszkający bliżej granicy z Polską - na Litwie, Ukrainie, Białorusi, w Niemczech czy Rosji - jadą do domów. Część jednak ma tak daleko, że więcej czasu spędziliby w podróży niż z rodziną. - Gdybym chciał pojechać do domu, 10 dni męczyłbym się w pociągach - mówi Maxim. - Na Syberię jedzie się 4-5 dni w jedną stronę. Ale nie narzekam, już drugi rok na kolację wybieram się do mojego promotora - prof. Piotra Wieczorka.

Samotnie nie spędzi też Wigilii student teologii, Olech Kapitan, który przyjechał do Polski w 1995 roku z Ukrainy. - Mam to szczęście, że 23 grudnia biorę ślub, więc rzymskokatolicką Wigilię spędzę z rodziną mojej żony - wyjaśnia Olech. - Sam należę do kościoła unickiego, w którym Wigilię obchodzi się 7 stycznia. Wtedy, po mszy w kościele św. Aleksego, z grupą Ukraińców mieszkających w Opolu po raz drugi zasiądziemy do wieczerzy.
Olech wspomina wcześniejsze święta: - Pierwszą kolację wigilijną oraz święta spędzałem u księdza, który mnie wtedy gościł. Tęskniłem za rodziną, naszą tradycją - gdy pod stół kładło się narzędzia pracy, sianko, w kącie siedział słomiany "dziad", a jako dziecko udawałem zwierzątka i chowałem się po pokoju, szukając słodyczy i pieniążków. Z biegiem lat, mimo tęsknoty, uświadamiałem sobie, że wchodzę w dorosłe życie i teraz tu jest mój dom.
Obcokrajowcy podkreślają, że okres świąteczno-noworoczny, kiedy w akademikach są pustki, trochę ich zasmuca, ale nie czują się osamotnieni. - Mamy wielu przyjaciół, którzy nas odwiedzają, wtedy jest radośnie i wesoło - podkreśla Maxim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska