W tym meczu zwyciężyła walka i nerwowość, a przez to było wiele zwrotów akcji. W obu zespołach długo brakowało zawodnika, który uspokoiłby poczynania zespołu. Z tej roli spisał się najlepiej Przemysław Misiewicz, który był jednym z bohaterów Gwardii. Jednak bez rzutów Marcina Śmieszka, kiedy opolanie grali w osłabieniu i indywidualnych akcji Bogumiła Barana i Michała Piecha gospodarze nie cieszyliby się z wygranej.
- Byliśmy zdeterminowani, dobrze rozłożyliśmy siły i wykorzystaliśmy każdy błąd rywala - ocenił Misiewicz.
Pomogli im w tym jednak głównie goście, choć akurat oni sporo uwag mieli do słabo sędziującego duetu ze Śląska. Prawda jest jednak taka, że w I połowie prowadząc 13-9 nie wykorzystali trzech okazji do kontry i powiększenia przewagi. ASPR popełniała zbyt dużo błędów, zabrakło jej zawodnikom opanowania. W efekcie nawet grając w przewadze liczebnej nie potrafili przez sześć minut odrobić strat. W pewnym momencie Gwardia prowadziła już 27-24. Goście się poderwali i 40 sekund przed końcową syreną przegrywali tylko 29-30. Złotą bramkę zdobył jednak Łukasz Gradowski.
- To był bardzo dziwny mecz, udzieliły nam się emocje z trybun - podsumował Daniel Janik, bramkarz ASPR-u. - Górę wzięły chyba nerwy, bo mieliśmy rywala na kolanach i nie zdołaliśmy go rozłożyć na łopatki. Gwardia uwierzyła, że może wygrać i to zrobiła.
Gwardia Opole - ASPR Zawadzkie 31-29 (13-15)
Gwardia: Donosewicz, Galoch, Sitarski - Śmieszek 4, Zajączkowski 1, Matyszok, Gradowski 7, Baran 6, Knop 3, Ogorzelec 1, Drej, Piech 6, Misiewicz 3.
ASPR: Janik, Wasilewicz - Droździk 7, Całujek, Handel 1, Pietrucha 7, Kaczka, Kryński, Skowroński, Morzyk, Giebel 6, Bykowski 1, Swat 6, Kapusta 1.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?